zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

pismo: Metal Hammer, edycja izraelska

22.10.1999  autor: rick

strona: 1 z 1

Wymiana kilku listów (elektronicznych) zaowocowała pojawieniem się w mojej skrytce pocztowej sporej koperty z rzucającym się w oczy napisem "Metal Hammer". Brutalne rozerwanie papieru oraz szczegółowa inspekcja wykazały: czasopismu sztuk jeden, płyta kompaktowa sztuk jeden, naklejki promocyjne sztuk kilka.

Cedek trafił do odtwarzacza, moje uszy zaatakowała zacna dawka klasycznego metalu, przeniosłem się w czasie o dobre kilkanaście lat wstecz. Zaraz, zaraz. To "Metal Hammer" z innej epoki? Czyżby wspaniałomyślni kosmici (albo cykliści) użyli niedostępnych ludzkości technologii specjalnie po to, żebym mógł posłuchać muzyki? Coś tu nie gra. Nie, nie tak. Gra pięknie, mamy jedynie do czynienia z zagadką do rozwiązania. Pracujmy metodycznie. Punkt pierwszy: zobaczmy, co narysowano na krążku. Hmm... Gamma Ray, Mercyful Fate... Pismo, weźmy do ręki czasopismo. Pierwsza strona, pan i pani, ciepłe morze, reklama prezerwatyw! Czyżby ktoś się pomylił albo MH zmienił profil, czcionkę i logo? Kosmici? Cykliści?! Hmm... Niepewnie obracam w rękach pismo i... na odwrocie czytam: "Metal Hammer" oraz w podtytule: "Israeli True Metal Force"! Tak! Izrael ma swoją edycję Metal Hammera! Natychmiast przypominam sobie podstawowe wiadomości o języku tam obowiązującym - pisze (i czyta!) się od prawej do lewej, alfabet nie ma wiele wspólnego z łacińskim. Zagadka rozwiązana. Piątka z minusem z pewną ociężałość umysłową. Tak można pokrótce opisać reakcje znajomych, na których testowałem przesyłkę, ja wiedziałem skąd pochodzi...

Czas na opisanie zawartości pisma oraz ocenę. Prawdę powiedziawszy nigdy nie stałem przed równie nietrywialnym zadaniem - rozumiem tylko angielskie nazwy i kolorowe ilustracje (monochromatyczne również, jeśli się uprę). Wybaczcie w związku z tym brak noty za merytoryczną stronę pisma. Wiem za to, że izraelska wersja MH wyraźnie różni się profilem od swojej polskiej siostry. Niepodzielnie króluje heavy, power - klasyczny metal. Na okładce Bruce Dickinson, Rhapsody i Mercyful Fate, w środku jedynym "zgrzytem" jest obecność Marylin Manson. Jaka szkoda, że nic nie rozumiem... Teksty, mimo kolorowych teł, są doskonale czytelne (nie żebym rozróżniał litery), grafika również. Ślicznie, a w dodatku redakcja, w przeciwieństwie do niejednej firmy polskiej, wie co znaczą słowa "public relations".

"Uczcie się języków!" - można by zakrzyknąć zamiast podsumowania.

« Poprzednia
1
Następna »