zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Biffy Clyro "Opposites"

23.02.2013  autor: Archiwumx
okładka płyty
Nazwa zespołu: Biffy Clyro
Tytuł płyty: "Opposites"
Utwory: Different People; Black Chandelier; Sounds Like Balloons; Opposite; The Joke's On Us; Biblical; A Girl and His Cat; The Fog; Little Hospitals; The Thaw; Stingin' Belle; Modern Magic Formula; Spanish Radio; Victory Over the Sun; Pocket; Trumpet or Tap; Skylight; Accident Without Emergency; Woo Woo; Picture a Knife Fight
Wykonawcy: Simon Neil - wokal, gitara; James Johnston - wokal, gitara basowa; Ben Johnston - instrumenty perkusyjne, wokal
Wydawcy: 14th Floor
Premiera: 28.01.2013
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Ponieważ premiera nowej płyty Biffy Clyro to dla wielu jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych początku 2013 roku, sporo osób przychodzi do mnie z pytaniami o dzieło szkockich emoboyów: "Nowe Biffy. Czy dobre? Dobre nowe Biffy? A jak nowe Biffy? Dobre?". Zazwyczaj odpowiadam filozoficznie, cytując Skippera z Pingwinów z Madagaskaru: "Tak! Ale też i nie".

Oczekiwania były spore, bo od paru dobrych miesięcy dziewczęta i chłopcy od promocji w Warnerze starali się podgrzewać atmosferę wokół dwupłytowego "Opposites". Zespół też zapewniał emocje: a to przesunął premierę wydawnictwa o dwa miesiące, a to rzucił wypowiedź w stylu: "To będzie nasze największe dzieło!". Gdy album trafił na półki sklepowe, w mediach wybuchło szaleństwo brzmiące mniej więcej: "To jest ich największe dzieło!" (vide np. Deezer, NME).

Maszyna hype'u zadziałała, złapałem się na nią również ja i gdy tylko pojawiło się na Deezerze, obsłuchałem "Opposites" z każdej strony. Następnie zadałem sobie ważne pytanie: "Czy to jest naprawdę lepsze niż 'Puzzle'?". Wyniki sprzedaży zdają się mówić, że tak, porównywania z kultowym już krążkiem Biffy z 2007 roku nie da się uniknąć.

Tytułowe "Opozycje" świetnie oddają naturę tego albumu, o lata świetlne lepszego od poprzednika, "Only Revolutions". Otwierający pierwszą płytę (pt. "Sand at the Core of Our Bones") "Different People" doskonale spełnia swoje zadanie. Powoli, ale stanowczo chwyta słuchacza, stopniowo rozwijając się do monumentalnej i klimatycznej kompozycji, która zapowiada same dobre rzeczy na dalszej części wydawnictwa. Nie robi co prawda takiej miazgi z mózgu, jak "Living is a Problem Because Everything Dies", który rozpoczynał "Puzzle", ale nie bez powodu kompozycja Szkotów z 2007 roku jest według mnie jednym z najlepszych "otwieraczy" albumów ever.

Dalej jest jeszcze ciekawiej. Mimo że ograne do nieprzytomności przez Trójkę i internet (bo długo były jedynymi dostępnymi próbkami "Opposites"), "Black Chandelier" i "Sounds Like Balloons" w wersji albumowej dostarczają tego, co w twórczości Biffy najlepsze. Ten pierwszy w miarę trwania nabiera niewyobrażalnej mocy - głównie za sprawą Bena Johnstona na perkusji (prawie gra blasty!).

"Balloons" atakuje za to połamanym rytmem i nieziemską linią basu Jamesa, drugiego z bliźniaków Johnston, oraz zabójczymi przejściami (tym takim "brrlią-brrlią"). Potem mamy jeszcze m.in. prostą, ale urokliwą i w sumie bardzo "biffyclyrową" balladę "Opposite" oraz "Biblical". Ten drugi, zgodnie z tytułem, to potężny stadionowy hymn, przy którym fani na pewno będą zdzierać sobie gardła podczas koncertów Szkotów. Nie da się ukryć, że trio wciąż potrafi tworzyć na swoich albumach przepiękną, bardzo selektywną ścianę dźwięku, która doskonale kontrastuje z wysokim wokalem Simona Neila i chwytliwymi, niejednokrotnie (nie bójmy się tego powiedzieć) popowymi melodiami. Pod względem produkcji (albo przeprodukowania, jak niektórzy wolą) to rzeczywiście ich najbardziej dopracowany album.

I tutaj zaczyna się problem oraz wspomniane opozycje. Bo ta ściana dźwięku świetnie sprawdza się na "Puzzle". I na "Sand at the Core of Our Bones". To jej brak momentami wadzi na "Only Revolutions". Gdzie tu problem? Odpowiedź brzmi: mówimy na razie o pojedynczych płytach, a "Sand at the Core..." ma przecież bliźniaka.

Przy dwóch krążkach ściana dźwięku zaczyna niestety nużyć. A momentami wręcz męczyć i to z prozaicznego powodu - żeby wywarła najlepszy efekt, trzeba ją puścić głośno. A to jednak godzina dwadzieścia niezbyt skomplikowanej mimo wszystko muzyki. Według mnie trio z Kilmanrock niepotrzebnie porwało się na dwupłytowy album - i poległo. Wiem, że czasem trudno wyrzucić niektóre rzeczy stworzone podczas prób, ale ten zabieg zazwyczaj wychodzi na dobre. Teraz niestety można odnieść wrażenie, że część utworów spełnia rolę wypełniaczy "byleby tylko zapełnić dwa dyski!". "Opposites" najlepiej zrobiłoby ograniczenie do jednego krążka, pozostawienie najmocniejszych fragmentów. Wtedy mielibyśmy do czynienia z albumem wybitnym, być może rzeczywiście lepszym od "Puzzle".

A tak trochę się to wszystko gdzieś na początku drugiego krążka (czyli "Land at the End of Our Toes") rozmywa. Na tej płycie są świetne pomysły (np. dudy w "Stingin' Belle" - w końcu Szkoci, czy walczyk w "Trumpet or Tap"), ale nikną, bo percepcja słuchacza nie jest już tak wyostrzona, jak na początku.

A przede wszystkim znikają w tym zalewie dźwięków emocje, które stanowiły o sile Biffy na poprzednich albumach. Na "Opposites" brakuje emocjonalnych killerów, jak "Living is a Problem..." czy trylogia "9/15ths", dzięki którym "Puzzle" stały się albumem kultowym. To właśnie nagromadzenie emocji w krótkim, pięćdziesięciominutowym krążku sprawiło, że o trzech Szkotach usłyszał cały świat. I że trudno było się od tej płyty oderwać.

Przy "Opposites" ma się wrażenie, że Biffy Clyro chcieli stworzyć dzieło równie przełomowe i porwali się na zbyt wiele. Dla jasności: nowy album nie jest porażką. To, że Szkoci nie sprawdzają się w dwupłytowej formule nie znaczy, że się nie rozwijają lub że ich brzmienie nie jest technicznie coraz lepsze. Po prostu czasem trzeba się ograniczać (co ciekawe, potrafili wydać "alternatywną" jednodyskową wersję "Opposites" - kiedyś spróbuję tego materiału posłuchać wg takiego klucza). Jeśli do ich obecnej formy dojdzie element samokrytyki i ostrej selekcji - być może za jakiś czas dostaniemy następcę "Puzzle". Płytę, która będzie zabójcza. Póki co nierówność wygląda następująco:

Puzzle > Opposites > Only Revolutions*

*tak, wiem że nagrali jeszcze wcześniej inne albumy, ale odwołuję się do wiedzy, którą w Polsce mają nie tylko clyrowe nerdy.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Biffy Clyro "Opposites"
PauloBB (gość, IP: 78.8.138.*), 2013-03-05 10:33:29 | odpowiedz | zgłoś
Archiwumx musisz być spoko, bo chciałem Cie lekko podpuścić sprowokować ale nie dałeś się ;) Szczerze mówiąc też najbardziej lubię jak płyta wchodzi mi w całości, ale gdy danie jest trochę ciężkostrawne (kwestia gustu ale załóżmy że tak właśnie jest) to można zjadać po kawałku xD
re: Biffy Clyro "Opposites"
Archiwumx
Archiwumx (wyślij pw), 2013-03-05 16:52:18 | odpowiedz | zgłoś
Mam dystans po prostu;]

A tu się też zgodzę. W końcu nie bez powodu "Chandalier", "Balloons" i parę innych fragmentów nowego Biffy długo było stałym elementem mojej playlisty;]
re: Biffy Clyro "Opposites"
PauloBB (gość, IP: 78.9.146.*), 2013-02-26 19:02:21 | odpowiedz | zgłoś
A ja sie wogóle nie zgadzam! Płyta z każdym przesłuchaniem podoba mi się coraz bardziej :) Niektóre nowe numery są jakby z zupełnie innej beczki niz do tej pory oni grali..ale dzieki temu widac że kombinują zmieniaja, urozmaicają swoją muzyke. Jednym słowem nie stoją w miejscu. Znając całą twórczość Biffy odnosze wrażenie ze każda z ich płyt ma w sobie jakby ,,motyw przewodni'' który dotyczy klimatu płyty, doboru kompozycji jak i ogólnego wrazenia jakie zostaje po odsłuchu... np Vertigo of Bliss to pierwsze próby urozmaicenia brzmienia, nowe zagrywki patrz: With Aplomb czy Bodies in flight Infinity Land było najbardziej mroczne a Puzzle i Only Revolutions to juz bardziej przyjazne i melodyjniejsze krążki...co nie znaczy że gorsze, wręcz przeciwnie bardzo fajne są ;) Ciężko to opisac słowami ale to moje subiektywne wrażenia. Płyta jest po prostu troche innowacyjna i nie ma sensu porównywac jej na siłe z poprzednimi wydawnictwami szkotów. Po drugie kto Ci każe słuchac całej płyty na raz?? posłuchaj tyle piosenek ile chcesz reszte posłuchaj kiedy bedziesz mial ponownie ochote..Jezu co za problem. A własnie zrobienie jednopłytowego wydawnictwa to było zabójstwo dla sztuki!!!! Po co to komu? Na co? Pozostają mi dwa krążki którymi moge sie delektowac no matter what każdy inny mega-super-hiper recenzent mowi! Miej i szanuj swoje zdanie :) Pozdrawiam rockowych słuchaczy prosto z Bielska :)
re: Biffy Clyro "Opposites"
Archiwumx
Archiwumx (wyślij pw), 2013-02-27 16:56:36 | odpowiedz | zgłoś
No to właśnie mam i szanuję i się nim dzielę, prowokując do dyskusji;]

Nikt mi nie każe słuchać wydawnictwa w całości - wygląda na to, że po prostu wywodzę się z oldskulowej szkoły, wg której tak się właśnie robi. Szczególnie, jeśli autor określa swój album mianem całości, konceptu itd.;]
re: Biffy Clyro "Opposites"
Szamrynquie
Szamrynquie (wyślij pw), 2013-02-23 20:08:59 | odpowiedz | zgłoś
Fajna recka. Zgadzam się z autorem, może nie w 100% ale w dużej mierze. Choć z każdym przesłuchaniem album podoba mi się coraz bardziej to jednak wrażenie, że nie przebili poprzednich płyt nie chce mnie opuścić.