zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Bile "Suckpump"

16.10.1997  autor: Wełna
okładka płyty
Nazwa zespołu: Bile
Tytuł płyty: "Suckpump"
Utwory: Head; Burnt; Ura fuckin loser; I reject; Feeling like shit; Get out; Suckpump; Get out (radio edit)
Wykonawcy: Kristoff - wokal; Eric Roi - wokal; Archie A.K. - wokal; Omen - instrumenty perkusyjne; Sin-d; Bobabuse; mclusky
Wydawcy: Music palace
Premiera: 1994

By becoming a monster one learns what it is to be human.

Przez stanie się potworem niektórzy uczą się, co znaczy być człowiekiem. Tak właśnie jest, tak musi być. Horror, w którym krzyczysz, głucha na wszystko nienawiść, którą żyjesz, ten strach w twoich żyłach, zemsta o której śnisz. Brak miłości, brak miłości, brak miłości, brak miłości, brak miło... Chcecie się przekonać? Niby żartuję?

Na okładce postacie w kominiarkach, z czymś tępym, ciężkim w rękach, atmosfera niepokoju, opary dymów unoszące się w powietrzu, rozmazane tło opuszczonego domu. Obok grafika autorstwa Giny Volpe, jest to okropna plątanina flaków, oczu, zębów, żył, wybuchających spod ziemi, wszystko ocieka żółcią.

Ciężkie dźwięki gitar, uderzające jak młot nagłym stukiem szarpanych strun. Charkoczący ton wokali, bo często występują trzej naraz, rozrywani w bólu lub wściekli niczym psy na wojnie. Dochodzący mnie przesterowany ryk, znowu słowa wypowiadane z pozycji komentatora, często spotykany motyw w industrialu. Rodzaj słownego kometarza, często gdzieś z jakiegoś radia, do tragedii, jaka rozgrywa się na naszych oczach. "Trzecia z kolei, nic nie znacząca planeta właśnie teraz - martwa" - "Suckpump".

Naraz dużo sampli, ruchome wydmy elektronicznych dźwięków dodają płynności melodii, 1000W gitara toruje drogę strachu, przez palce, zakrywające nie chcące nic widzieć oczy, bas wykuwający w głowie dziurę, przez którą żarłoczne chrząszcze i pająki tekstu rzucają się na sinoróżowy mózg, pachnący delikatnym mięsem, oblany warstewką lepkiej słodkiej krwi, jakby pysznej galaretki. "Burn Burn, that's my fate" - "Burnt".

Mechaniczny śmiech nakręcanej zabawki, mechaniczny stukot perkusji, aż do wejścia BOMBOWEJ gitary, riff prosty, ale porusza wszystko. "You're a f**king loser and You're nothing You're nothing". Tak, jestem przegrany i czuję się jak przegrany. Bełkot, czarne rytmy, śpiew trochę jak u raperów, gnat pod stołem, ręka, która po niego sięga, za 10 sekund

One ... two ... three ... four ...
five ... GETTIN' TOO FUCKIN' HOT,
REGGIE... FEELIN' MYSE'F ... six
... seven ... eight...

Johnnie starts to scream and violently try to move out of his chair.

JUANA
Nine...
(she moves out of the way)
FUCK ME NOW, REGGIE... TEN!!!

We see the hole in front of the wall - BOOM!!
cytat z "Wild at heart" D. Lynch.

Nie mówię o pianinku, lekkich gitarkach, skrzypcach, melancholijnym śpiewie, tonach chcących wzruszyć, nie! Nie mówię o mdłych solówkach, szybkich, prostych stuknięciach tombasu, o kurewskich pozach na okładkach, "cheers" na koncertach, czarnym gustownym ubranku, makijażu, peruczkach, nie! Nie mówię o lepkich balladach, o niby drżącym na wietrze szczebiocie panienek na wokalu, satanistach niewyobrażających sobie jednej nocy w NY.

SPIERDALAJCIE
GET OUT!

Komentarze
Dodaj komentarz »