zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Bloodflowerz "Dark Love Poems"

6.10.2006  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Bloodflowerz
Tytuł płyty: "Dark Love Poems"
Utwory: Sajidas' Song; Damaged Promises; The Last Dance; Healing Hearts; Illusionary Fields; Anthem For A Stranger; Violent Voices; The Fool And The King; Dark Angel; Queen Of The Freakshow; Dead Love (A Necrology)
Wykonawcy: Kirsten Zahn - wokal; Jochen Laser - gitara; Jan Beckmann - gitara basowa; Tim Schwarz - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Silverdust Records
Premiera: 2006
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Na swojej nowej, trzeciej już płycie zespół Bloodflowerz sięga do dobrze znanego pomysłu. A więc z jednej strony instrumenty wygrywające stricte metalowe patenty, a z drugiej subtelny głos wokalistki, który ma dawać muzycę pasję, łagodność i melodie. Pomysł, jak napisałem, dobrze znany od wielu lat, przez jednych wykorzystywany w sposób fantastyczny, przez innych - niestety - w znacznie gorszy (np. opisywany przeze mnie niedawno Siebenburgen). Po kilku przesłuchaniach "Dark Love Poems" umieszczam gdzieś pośrodku, ale jednak niestety trochę bliżej tego drugiego bieguna.

Pierwszym, co bruźdźi w tej muzyce, to zaburzona równowaga między rolą wokaliski, a pozostałych muzyków, którzy zostali "ustawieni" zbyt mocno w tle. Wokalne popisy Kirsten Zahn przytłaczają muzykę i trzeba naprawdę mocno się wsłuchać, żeby wyłuskać np. naprawdę niezłe zagrywki gitarzysty (o ile lepiej na tle pozostałych nagrań prezentuje się "Violent Voices", gdzie w większym zakresie dopuszczono do "głosu" Jochena Lasera!). Ale najgorsze jest co innego, a mianowicie to, że kreowana na "gwiazdę zespołu" wokalistka brzmi jak na mój gust mało przekonująco. Przy czym nie chodzi wcale o to, że śpiewa źle, czy nieczysto. Również linie melodyczne są co najmniej dobre, a chwilami nawet bardzo ("Damaged Promises", "Healing Hearts", "Violent Voices", "The Fool And The King"). Po prostu często jest tak, że wystarczy kilka minut/piosenek, żeby wokal "spodobał się" i zapadł w pamięć na dobre. Natomiast głos Kirsten jest zbyt mało wyrazisty i oryginalny, żeby tak się stało; brakuje też w nim odpowiedniej dawki emocji i ognia. A skoro ona - motor napędowy muzyki - zawodzi, to czy jest dziwne, że i muzyka w całości robi niezbyt przekonywujące wrażenie? Pomimo tego jednak muszę przyznać, że płyty słucha się zaskakująco dobrze - głównie dzięki "czepliwym" melodom i - ogólnie rzecz biorąc - niezłym kompozycjom. Szkoda tylko, że dwa wymienione przeze mnie problemy odbierają sporo radości ze słuchania.

Komentarze
Dodaj komentarz »