zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: Bończyk Krzywański "Ideologia snu"

2.04.2011  autor: Jakub "Rajmund" Gańko
okładka płyty
Nazwa zespołu: Bończyk Krzywański
Tytuł płyty: "Ideologia snu"
Utwory: Jeniec; Celebryta; Łapanka; Widzę-szydzę; Nibiru; Katatonia (nie zgadzaj się); Śpię; Gazeta (sprzedawane słowa); Mamo, daj mi sen; Uzurpator; Instruolo
Wydawcy: Agora S.A.
Premiera: 2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Po świetnym debiucie o duecie Bończyk / Krzywański zrobiło się na długo cicho. Zbyt cicho. Panowie co prawda sformowali w tym czasie swój zespół (i przy każdej okazji podkreślają, aby już nie nazywać ich projektu duetem), grali trochę koncertów i wzięli udział m.in. w przygotowaniu spektaklu "Terapia Jonasza", lecz o kolejnej płycie - ani słowa. W 2009 roku ukazał się soundtrack z "Terapii Jonasza", ale w oderwaniu od sztuki teatralnej nie bardzo się to sprawdziło. W końcu jednak doczekaliśmy się po pięciu latach czekania "Ideologii snu": drugiego pełnoprawnego albumu zespołu Bończyk / Krzywański.

Otwierający całość utwór "Jeniec" mógłby spokojnie znaleźć się na "Depresjonistach": republikański riff w stylu "Masakry", do tego elektroniczne wtręty i poetycki tekst o sprawach damsko-męskich, śpiewany przez Jacka Bończyka (tutaj warto zauważyć, że się w tym śpiewaniu od czasu poprzedniej płyty nieźle podszkolił). To jednak tak naprawdę zmyłka - już kolejne trzy utwory przekonują, że jednak sporo od czasu debiutu się zmieniło. "Celebryta" przekonuje, że tym razem w warstwie tekstowej będzie już nie tylko o - jak to określa sam Bończyk - "międzyplanetarnych konfliktach na polu Wenus - Mars", ale również otaczającej nas rzeczywistości, polityce i zakłamanym świecie celebrytów. Wszyscy doskonale wiemy, jak wielką rolę w charakterystycznym stylu Zbyszka Krzywańskiego odegrało King Crimson, ale tak jawnie crimsonowskiego motywu, jak zupełnie frippowski wstęp do "Łapanki", w twórczości tego gitarzysty chyba jeszcze nie było. Mamy zatem do czynienia z płytą trudniejszą w odbiorze od debiutanckich "Depresjonistów", choć na poziomie "Widzę - szydzę" robi się nieco lżej, chociażby dzięki znaczącemu refrenowi (również ze względu na tekst: "Coraz łatwiej bywa / Zdrada jest możliwa / Łatwe życie nęci / Kręci gra o los / Wymuskane ręce / Mogą dużo więcej / Ekskluzywny pies wydaje lepszy odgłos").

Bardzo ciekawie przedstawia się ballada "Nibiru", utrzymana w stylu "Nieustannego tanga" Republiki, a zwłaszcza kojarząca się z "Obcym astronomem". Na tle kameralnych organów Hammonda Bończyk nastrojowo opowiada o Annunakich zamieszkujących planetę X: czyli o kosmitach, którzy według sumeryjskich wierzeń zbliżają się swoim ciałem niebieskim co 3600 lat do Ziemi - i właśnie w grudniu 2012 mają to uczynić po raz kolejny. "Może mocniej zapragniesz mnie / Wiedząc, że mamy kilka chwil / Ja - skasuję nawyki złe / Będę kochał cię z całych sił" - zastanawia się śpiewający aktor, przekonując swych słuchaczy, że czasu nam będzie zawsze za mało. Następnie powrót do crimsonowskich inspiracji w postaci najostrzejszej na płycie "Katatonii (Nie zgadzaj się)". Oprócz ciężkiego riffowania i organowych interludiów zachwycają tu również świetne partie wokalne Bończyka.

W chyba jednak zbędnym, krótkim żarcie instrumentalnym "Uzurpator" wokalista mówi na wstępie: "Zbyszek, a gdybyś zagrał na koniec tak jakoś bardziej przystępnie?". Mamy takie dwa "przystępniejsze" utwory na płycie i stanowią one jej najsłabsze momenty. Najpierw "Śpię": spokojna kompozycja z rejonów najgorszych popowych kompozycji Republiki z płyty "Republika marzeń". Szczególnie cukierkowy, falsetowy refren budzi skojarzenia z twórczością Ciechowskiego - niestety, tą nieco słabszą. Podobnie prezentuje się zamykający "Ideologię snu" kawałek "Instruolo", w którym wokalista przedstawia wizję idealnego państwa. Refren tego utworu jest wystarczająco irytujący, by faktycznie mógł to być hymn jakiejś idealistycznej partii politycznej (jak sugeruje autor w dołączonej do płyty książeczce).

Osobny akapit należy się jeszcze utworowi, który na drugiej płycie zespołu Bończyk / Krzywański zrobił na mnie największe wrażenie: "Mamo, daj mi sen". Z walczykowatego motywu na pianinie wyrasta piękna solówka Krzywańskiego, a później wchodzi melodeklamujący monotonnie Bończyk: "To się pojawia / W uchu nad ranem / Kłamie, bredzi bajki / Stare, zapomniane / Że cię ktoś pokocha / Aż do śmierci samej / Duszę da za ciebie / Zachorujesz dla niej", potem przechodzi to w błagalne wołanie "Mamo, daj mi ten proszek na sen / Chciałbym mieć ten lek na piękny sen...", aż dochodzi do dramatycznego refrenu: "Jaki piękny byłby świat / Gdybym przespał kilka lat!". Niepokój potęgują w nim chórki Krzywańskiego, który powtarza frazy Bończyka, śpiewający aktor zaś dopiero tutaj dał prawdziwy popis swoich teatralnych umiejętności.

Ciężko powiedzieć, czy "Ideologia snu" jest albumem lepszym od "Depresjonistów". W warstwie tekstowej może jawić się nieco ciekawiej ze względu na urozmaicenie tematyki, ale na obu płytach wyraźnie widać, że Jacek Bończyk to już dojrzały artysta, który doskonale wie, co i w jaki sposób przekazać swoimi tekstami. Zbigniew Krzywański tak samo jest już gitarzystą o wyrobionym stylu i nie sposób go pomylić z nikim innym, a republikański duch, który wprowadza do tego projektu, nadaje tylko smaczku. Także powiedziałbym, że "Ideologia snu" trzyma wysoki poziom pierwszej płyty i jak zwykle w takich sytuacjach wyrażę nadzieję, że na następne dzieło zespołu Bończyk / Krzywański nie będziemy czekali kolejnych pięciu lat.

Komentarze
Dodaj komentarz »