zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Damnation (Szwecja) "Destructo Evangelia"

31.08.2004  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Damnation (Szwecja)
Tytuł płyty: "Destructo Evangelia"
Utwory: Invocation of the storms; Insulter of jesus christ!; Nght eternal; Destructo evangelia; Bloody vengeance; Eternal black; Armageddon
Wykonawcy: Churchburner; Insulter of Jesus Christ
Wydawcy: Mystic Production, Threeman Recordings
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Tytułem wstępu wyjaśnię, że twórcy "Destructo Evangelia" nie mają zupełnie nic wspólnego z naszym rodzimym Damnation. Ku mojemu zaskoczeniu za bluźnierczymi pseudonimami kryją się członkowie deathmetalowej śmietanki Szwecji: Richard Cabeza (Dismember), Peter Stjarnvind (Entombed) oraz Bjorn Gramell. Co prawda kapela istnieje od lat piętnastu, ale na koncie zajętych macierzystymi grupami muzyków znalazło się dotychczas jedynie czteroutworowe demo "Divine Darkness" z roku 1994. W końcu jednak doczekaliśmy się debiutanckiego wydawnictwa Damnation, którego czarno-białą kartonową wkładkę zdobi znajomy obrazek wypędzania szatana.

Z "Destructo Evangelia" w nozdrza uderza zapach siarki i diabelsko prymitywny black metal spod znaku wczesnych dokonań Hellhammer, Bathory (na płycie znalazł się cover "Armageddon" nieżyjącego już Quorthona) i Sarcofago. Hałaśliwe napieprzanie Szwedów - wolniejsze są tylko "venomowy" "Insulter of jesus christ" i przeróbka "Bloody Vengeance" brazylijskiego Vulcano - z powodzeniem pochodzić by mogło z płyt nagranych na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych. Muzyka Damnation bazuje na prostych riffach, "bzyczących" gitarach i mało skomplikowanych bębnach, a surowa produkcja i niekiedy wręcz "prostackie" zagrania nadają temu wydawnictwo szczególnego klimatu. No i co oczywiste, zwiększają znacznie jego "kultowość".

"Destructo Evangelia" to materiał dla ortodoksów i koneserów black-thrash metalu sprzed dobrych kilkunastu lat. Takie piekielnie proste, odarte z techniki granie na chwałę Rogatego trzeba kochać i daję głowę, że znajdzie się wielu amatorów, którzy z niewysłowioną przyjemnością sięgną po debiut szwedzkiego Damnation. A fanom wirtuozerii i dopieszczonego brzmienia stanowczo ten album odradzam.

Komentarze
Dodaj komentarz »