zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: Darzamat "In the Flames of Black Art"

12.03.2000  autor: Margaret
okładka płyty
Nazwa zespołu: Darzamat
Tytuł płyty: "In the Flames of Black Art"
Utwory: In the Flames of Black Art; Legend?; Secret Garden; Invitable Eclipse; Seven Golden Fires; Theatre of Rapture; The Dream; Storm
Wykonawcy: Flauros - wokal; Darzamath - instrumenty klawiszowe, gitara, programowanie; Kate - wokal
Wydawcy: Croon Records
Premiera: 1997
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

To był jeden z tych licznych wieczorów, podczas których ma się nieodpartą ochotę opuścić szary ziemski świat, by w upojeniu wzbić się ponad horyzont nieograniczonej wyobraźni. Krople deszczu w szaleńczym pościgu niemal przedzierały się przez delikatną szybę, szaleńczy wiatr nucił zowieszczą melodię nocy... Właśnie wtedy przypomniałam sobie o pewnej, nieznanej mi jeszcze płycie, która już od paru dni bezużytecznie "błąkała" się po mojej bogatej płytotece. Impuls zadecydował za mnie. Jakiś szósty zmysł (czy jakkolwiek by to zwać) podpowiadał mi, że nadeszła właściwa pora na bliższy kontakt z tą muzyką...

Mniej więcej w takich okolicznościach dane mi było po raz pierwszy obcować z płytą "In the Flames of Black Art", z grupą Darzamat. I muszę przyznać, że muzyka znakomicie poradziła sobie z postawionym przed nią zadaniem - pozwoliła bowiem choć na chwilę zapomnieć o codziennej, prostej rzeczywistości i zatopić się w kołysce wyobraźni, i ukrytych marzeń. Dlatego trudno z obiektywnego punktu widzenia oceniać ten album. Wielokrotnie w różnych źródłach spotykałam się z terminem "symfoniczny black". Hmmm... może jest w tym ziarnko prawdy, ale to chyba zbyt ogólnikowa etykietka. Zresztą, czym tak naprawdę jest ten nurt metalu, jakie patenty są dla niego charakterystyczne? Łączenie szybkości z majestatycznymi, wolnymi wstawkami, kontrastowe zestawianie "brudnych" gitar z melodią i klawiszami? Różnorodność wokali - mieszanie tych typowych dla blacku "skrzeczących", szatańskich partii z normalnym śpiewem i obowiązkowo z kobiecym sopranem? Jeśli to są wyznaczniki Symfonicznej Czerni, to może właśnie Darzamat jest jej klasycznym i szlachetnym przedstawielem. Na "In the Flames of Black Art" bowiem można odnaleźć każdy z wyżej wymienionych elementów. Całość przesiąknięta jest niezwykle podniosłą i... niezwykle erotycznyą atmosferą (szczególnie w "Theatre of Rapture" i "Legend?"). Wzburzone dźwięki swobodnie "poruszają się" po falach mrocznego pożądania. Monumentalny rdzeń niesamowicie uprzestrzenia pełne szaleństwa i agresji gitary. Dwa przeciwstawne wokale - diaboliczna maniera Flaurosa (także Mastiphal) upojnie uzupełniana przez zmysłowy głos Kasi. Żeńskie wokale jednak w tym przypadku wzbudzają sporo kontrowersji - niektórym nie do końca odpowiada ich "piskliwość", ale z czasem można się do tego jakoś przyzwyczaić. Tym bardziej, że muzyka zachwyca swą oryginalnością, majestatem i wspomnianym już erotycznym klimatem. Trudno jest znaleźć "światowy" odpowiednik. Ktoś nazwał ich polskim In the Woods... (skojarzenia z debiutem "Heart of the Ages"), tyle, że z kobiecymi wokalami. Faktycznie, muzyka obu grup jest niezwykle intensywna, głęboka i silnie oddziałowuje na wyobraźnię. Jednak pod kątem typowo dźwiękowym te formacje raczej nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Darzamat już na debiucie wypracował sobie własny, niepowtarzalny, charakterystyczny styl.

"In the Flames of Black Art"... - niezwykle poetycki zlepek słów. I właśnie on najtrafniej odzwierciedla tę muzykę. To rzeczywiście Czarna Sztuka, Teatr Upojenia ("Theatre of Rapture" - kolejny przemyślany tytuł). Nie pozostaje nic innego jak tylko kolejna noc w jej płomieniach.

Komentarze
Dodaj komentarz »