zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

recenzja: Dead Confederate "Wrecking Ball"

16.09.2010  autor: tjarb
okładka płyty
Nazwa zespołu: Dead Confederate
Tytuł płyty: "Wrecking Ball"
Utwory: Heavy Petting; The Rat; Goner; It Was a Rose; Yer Circus; All the Angels; Start Me Laughing; The News Underneath; Flesh Colored Canvas; Wrecking Ball
Wykonawcy: Hardy Morris - wokal, gitara; Brantley Senn - gitara basowa; John Watkins - instrumenty klawiszowe; Jason Scarboro - instrumenty perkusyjne; Walker Howle - gitara
Wydawcy: Razor & Tie
Premiera: 2008
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Dead Confederate to kapela z miasteczka Athens w Georgii. Na muzycznej mapie Stanów Zjednoczonych umieściłbym ją jednak zdecydowanie gdzie indziej - w połowie drogi między opętanym przez duchy southern gothic Denver, a wciąż żyjącym grunge'ową legendą Seattle. Jedno i drugie wyraźnie słychać w muzyce zawartej na debiutanckiej płycie zespołu - "Wrecking Ball", wydanej w 2008 roku. W Polsce przemknęła ona raczej bez echa, w rodzimym kraju grupa też nie zrobiła szczególnej kariery. Ale ja na jej drugi album, który powinien ukazać się jeszcze z datą 2010, czekam z niecierpliwością.

Nazwa Dead Confederate idealnie odzwierciedla to, co otrzymamy sięgając po twórczość grupy. Jej członkowie chwycili spitego w trupa ducha muzycznego Południa i zakopali gdzieś na pustkowiu, by potem wygrzebać go z kurzu i kazać mu wykrzyczeć całą wściekłość, jaka się w nim zrodziła. Wyszło im to całkiem zgrabnie, zwłaszcza jak na debiutancki krążek. Duża w tym zasługa wokalisty Hardy'ego Morrisa, którego łamiący się często na modłę Kurta Cobaina głos stanowi jeden z najmocniejszych punktów grupy, zarówno gdy drze się w niebogłosy (pomimo skromnej postury), jak i gdy przełączy się na tryb bliższy takim utworom jak "Something In The Way".

Mimo to nie sposób Dead Confederate przykleić łatki kolejnej kapeli z nurtu postgrunge. To inne muzycznie rejony - nie ma tu wygładzonych do obrzydzenia piosenek, nie ma ani grama słodyczy, jest natomiast tona autentycznego brudu. Gitarowe solówki spełniają inną funkcję, a często brak tutaj nawet tradycyjnych riffów, które zastępuje ściana dźwięków, przywołujących na myśl choćby zapomniany już dzisiaj trochę Mazzy Star. Do Mazzy Star blisko tu zresztą nie tylko z powodu brzmienia, ale też ze względu na przygnębiający klimat mroczniejszej odmiany alternatywnego country, spod znaku takich zespołów, jak Woven Hand czy Slim Cessna's Auto Club. Podczas słuchania czuć niemal gorący, suchy wiatr na twarzy, można nawet wyobrazić sobie sępy, rozglądające się z powietrza za ludzką padliną. Do romantycznej kolacji z całą pewnością nie polecam.

Co ciekawe, większość kompozycji na "Wrecking Ball" ma bardzo wolne tempo. Są to rockowe ballady z przejmującymi, ostrzejszymi fragmentami, do których należą najlepsze według mnie piosenki na płycie - "The Rat" (znakomity singiel, który całkiem nieźle radził sobie na liście "Billboard"), "Goner" i "All The Angels". Są tu też dłuższe, smętne wręcz w swoim klimacie utwory, które również potrafią wybuchnąć ładunkiem decybeli, wciąż jednak pozostając przy swoim ślimaczym rytmie. Najdłuższy "Flesh Colored Canvas" to ponad 12 minut muzyki. Jedyne szybsze kawałki to rozpoczynający album "Heavy Petting" i chyba najmniej udany "Start Me Laughing", bliski tradycyjnemu, grunge'owemu graniu.

Wystawiam "Wrecking Ball" mocną siódemkę. Jest tu kilka naprawdę świetnych melodii, okraszonych pysznymi, klimatycznymi aranżacjami, które sprawiają, że do tej płyty po prostu chce się wracać. Dla wielu słuchaczy całość materiału może być jednak nużąca, zwłaszcza przy pierwszych przesłuchaniach. Mocno liczę na drugi krążek - wierzę, że potwierdzi on klasę zespołu. A jakby tak jeszcze zaowocował trasą koncertową po Europie...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Oceń płytę:

Aktualna ocena (52 głosy):

 
 
73%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?