zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Entombed "Unreal Estate"

24.01.2005  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Entombed
Tytuł płyty: "Unreal Estate"
Utwory: DCLXVI/Intermission; Chief Rebel Angel; Say It In Slugs; It Is Later Than You Think; Returning to Madness; Mental Twin; Night of the Vampire; Unreal Estate; In the Flesh; Something Out of Nothing; Left Hand Path (Outro)
Wykonawcy: LG Petrov - wokal; Alex Hellid - gitara; Uffe Cederlund - gitara; Jorgen Sandstrom - gitara basowa; Peter Stjarnvind - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Threeman Recordings, Mystic Production
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Takiego precedensu w muzyce metalowej, o ile mi wiadomo, dotychczas nie było. Jeden z prekursorów szwedzkiego death metalu, legendarny Entombed, wziął udział w serii koncertów w Szwedzkiej Operze Królewskiej, gdzie u ich boku wystąpiły... baletnice! Wyobrażacie to sobie? Nie jakaś orkiestra symfoniczna czy tym podobne bzdury, ale baletnice z krwi i kości. Jak dla mnie, pomysł wyborny i przyznam, że wiele bym dał, by móc to wtedy zobaczyć. Tymczasem na osłodę - nim ukaże się wersja DVD tego materiału i będę mógł nasycić wzrok widokiem L-G Petrova i spółki w towarzystwie śmigających tancerek - pozostaje "Unreal Estate", dźwiękowy zapis tego niewątpliwie znakomitego występu.

Rzeczony krążek to druga, obok "Monkey Puss: Live in London", album koncertowy w dyskografii Szwedów. Jakże jednak od niego odmienny. Zarejestrowana w dość niecodziennych, jak na zespół metalowy oczywiście, okolicznościach, płyta jest żywym przykładem tego, jak powinno nagrywać się naprawdę dobre koncertówki. Produkcja "Unreal Estate" krystalicznych cackiem z pewnością nie jest, ba, ma nawet leciutko surowy posmak, niemniej wszystko brzmi niezwykle czytelnie i przestrzennie. Wręcz perfekcyjnie. Za niesamowity klimat tego albumu odpowiedzialny jest zarówno dobór kompozycji, wśród których przeważają numery z "Uprising" i "Morning Star" (co pewnie nie zachwyci starych fanów), nieco przearanżowane na potrzeby pląsających baletnic, jak i wspomniana, świetna produkcja. W sterylnych wydawałoby się warunkach piątka szwedzkich diabłów z buciorami ładuje się na deski sztokholmskiej opery, której gmach roznosi na strzępy w rytmie brudnego, bezpardonowego death'n'rolla. Na "Unreal Estate" wszystko jest namacalne, jak na wyciągnięcie ręki - "czuć" tu każde jęknięcie rzężących gitar, każde uderzenie werbla czy nawet oddech L-G Petrova. Entombed brzmi dynamicznie, z kopem i "przytupem", a do tego szalenie autentycznie.

"Unreal Estate" to soniczna uczta wybitnie adresowana do zagorzałych fanów Entombed, choć niewykluczone, że właśnie dzięki temu albumowi zespół zyska kolejnych. I z której by strony nie patrzeć na ten krążek, jest to wydawnictwo rewelacyjne.

Komentarze
Dodaj komentarz »