zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

recenzja: In the Woods... "Pure"

16.04.2017  autor: Megakruk
okładka płyty
Nazwa zespołu: In the Woods...
Tytuł płyty: "Pure"
Utwory: Pure; Blue Oceans Rise (Like A War); Devil's At The Door; The Recalcitrant Protagonist; The Cave Of Dreams; Cult Of Shining Stars; Towards The Black Surreal; Transmission KRS; This Dark Dream; Mystery Of The Constellations
Wykonawcy: James Fogarty - wokal, gitara, instrumenty klawiszowe; Christopher Botteri - gitara basowa; Christian Botteri - gitara; Anders Kobro - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Debemur Morti Productions
Premiera: 16.09.2016
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 9

Może niepotrzebnie się podniecam i zaraz usłyszę: "morda dziadek, bo ci pompka stanie", ale dupa trochę jednak boli, kiedy w corocznych zestawieniach albumów roku wciąż brak miejsca dla dobrych płyt, za to zawsze znajduje się "plejs" dla znanych nazw, niezależnie od tego, jakie gówno by nagrywały. Może chodzi o coś jeszcze innego. Porównując reakcję, z jaką obecnie spotyka się death metal "mejd baj" Immolation, z tym, co ludzie mówią o ubiegłorocznych perełkach muzyki w ogóle, czyli jak dla mnie Wolverine "Machina Viva", "Realms" Darkher, Alcest "Kodama" czy Katatonia "The Fall Of Hearts", stwierdzam, że planeta łaknie wpierdolu, a klimatyczne granie znalazło się jakby w odwrocie. Znaczy się powstaje tego na kopy, ale wszyscy jakby mają to w dupie. Paradoksalnie co innego można przeczytać w wywodach moich kolegów po fachu, którzy nigdy nie byli moimi kolegami po fachu (bo to nie mój fach), a mianowicie, że to death metal już ich tylko i wyłącznie śmieszy. Albo mi się popierdoliło, albo im, albo nie rozumiem. Tak czy inaczej trzymam w łapach nowy krążek In The Woods... - "Pure", o którym mógłbym co najwyżej poczytać na jakimś blogu kolesia, który wyszedł z comy po 17 latach spania, a ostatnią rzeczą, jaką zapamiętał sprzed legnięcia, było "Strange In Stereo" Norwegów (i Angola, w składzie nie ma już bowiem Jana Kennetha Transetha). Nota bene płyty splutej u nas niemiłosiernie przez tych samych cwaniaczków, którzy dzisiaj zmęczeni metalem obwieszczają się ekspertami od awangardy. Takie to życie przewrotne.

"Pure" niemal idealnie wpasowuje się w te kilka zdań, które wklepałem powyżej. Płyta uwodzi przyjętą estetyką. Jest jak klimatyczne przeprowadzanie operacji na otwartym sercu, co nie zmienia faktu, że po tak długiej absencji wydawniczej w kategorii pełnych wydawnictw, tylko niewielu straceńców, którzy nie dali się zwieść opiniom sprzed kilkunastu lat, będzie w stanie należycie ją docenić. Nie wróżę In The Woods... też wielu nowych fanów. Panowie ani nie mają "coolmadafaka" fotek, ani nie grają specjalnie łatwych dźwięków, choć przyznać trzeba, że w porównaniu z tym co robili w przeszłości, teraz i tak są bardziej konwencjonalni niż kiedykolwiek.

Krążek opiewa na 10 kompozycji, z których większość oscyluje wokół 6 - 7 minut trwania. Jak więc się już domyślacie, nie jest to płyta do szybkiego pomachania banią między jednym a drugim piwem. Bez obaw jednak, bo o żadnej nudzie i przegadaniu nie ma tutaj mowy. W kawałkach rozpostartych od doomowego ciężaru, przez chwytliwe, rockowe melodie, aż po zupełne wyciszenia, wprawdzie dzieje się wiele, ale wszystko jest elegancko spasowane na zasadzie "wynikowości" i spójności. Już tytułowy, zamieszczony na samym wejściu "Pure", jest jak najbardziej reprezentatywny dla całej zawartości muzycznej płyty. Czego tutaj nie ma? "Katatoniowo - paradjsowy" "transik" riffowy, monumentalne, epickie tąpnięcia i doskonale wymieszane wokale, bezboleśnie przechodzące od delikatnego śpiewu po głęboki ryk. Przede wszystkim jednak to te dekadenckie, klimatyczne smaczki nadają wielowątkowej kompozycji odpowiedni poślizg, powodując, że słucha się tego z prawdziwą, duchową przyjemnością. "Blue Oceans Ride (Like a War)" i "Transmission KRS" kupiły mnie w sekundę klawiszami, które dla "nowożytnych" słuchaczy będą synonimem wiochy, przywodzącymi na myśl to, co robiły Tiamat i Moonspell na swoich najlepszych płytach z obydwu połówek lat 90. "Transmission KRS" skrzy się solówkami niczym "Gaia" Edlunda i spółki. Sama magia. Fani Solitude Aeternus, a szczególnie niesamowitego głosu Roba Lowe, zachwycą się z kolei rozwiązaniami wokalnymi w "Devil's at The Door" i "This Dark Dream". To aż nadto, żeby kupić moje sterane serce, ale In The Woods... jednak zdaje się nie mieć litości dla moich emocji. Kiedy wybrzmiały pojedyncze uderzenia w struny takiego "Towards The Black Surreal", plecy pokryły mi się lodowatym dreszczykiem podniecenia - toż to Anathema z okresu "The Silent Enigma" względnie "Eternity", czyli zapomnianych obecnie płyt, przy których swego czasu upadała na kolana cała metalowa Polska. No i w końcu porażający gitarową fantazją, finiszujący z błękitnym impetem fali monsunowej "Mystery Of The Constallations". Bajka.

Dzięki "Pure" In The Woods..., w ciągu tych kilkudziesięciu minut, czas cofnął się dla mnie o całe dekady. Przypomniałem sobie na nowo, za co tak bardzo pokochałem kiedyś tego typu granie. Złośliwcy powiedzą, że nie ma się czym podniecać, starsi fani też pewnikiem dopierdolą, że to już może nie ten sam zespół, bo ma nowego frontmana, ale co mi tam. To wielka radość być świadkiem rezurekcji grania tak bardzo przylegającego do dawnych ideałów, jednocześnie wciąż brzmiącego współcześnie, a przede wszystkim po prostu poruszającego. Dusza o mało z zawiasów się nie wyrwie, jak mawiał śp. Wacław Kowalski odgrywając rolę Kazimierza Pawlaka. Czyż nie to jest najważniejszą cechą muzyki prawdziwej i szczerej? Aż się spociłem... duchowo rzecz jasna. Niczym ten podstarzały alchemik z okładki zasiadam nad kosmiczną zupą, opieram łokieć na czaszce i odpalam "Pure"... raz za razem.

P.S. Nie szukajcie tej płyty raczej w sklepach, bo nakład zamknął się w 200 kopiach, o czym raczej nikt wam nie powie. Wersja cyfrowa płyty jest jak najbardziej dostępna. Warto poświęcić 10 sekund na jej zdobycie - cena "sieben ojro" z kawałkiem.

(Przeczytaj recenzję autorstwa Wolrada - red.)

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: In the Woods... "Pure"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2017-04-19 19:11:15 | odpowiedz | zgłoś
Green Carnation przecież reaktywowali się, chociaż nowej płyty jeszcze nie ma.
Z technicznego norweskiego grania polecam Spiral Architect, wydali tylko jedną płytę, ale za to jaką.
re: In the Woods... "Pure"
Thrash Lover (gość, IP: 188.122.20.*), 2017-04-19 22:25:40 | odpowiedz | zgłoś
Spiral Architect "Scepit's Universe" bylo swietne. Dlugo czekalem na ich druga plyte zanim w koncu zrozumialem, ze nigdy jej nie bedzie. Wielka szkoda :(
re: In the Woods... "Pure"
Honza (gość, IP: 194.177.29.*), 2017-04-19 20:43:05 | odpowiedz | zgłoś
Z Norwegii dla mnie The 3rd and the Mortal a potem Beyond Dawn, choć wiem że to raczej nie metal, obie kapele zresztą już od dawna też milczą.
re: In the Woods... "Pure"
Wolrad
Wolrad (wyślij pw), 2017-04-19 22:05:34 | odpowiedz | zgłoś
Oczywiście płyta 'Tears Laid In Earth' bandu The 3rd and the Mortal jest wspaniała, nawet już to pisałem przy okazji innego tematu. Ale potem już było gorzej.
re: In the Woods... "Pure"
pik (gość, IP: 79.184.149.*), 2017-04-20 13:22:12 | odpowiedz | zgłoś
hmm jeżeli chodzi o The 3rd and the Mortal i płytę ''Tears Laid In Earth'' to wstyd(?) się przyznać ale.. ja jej (chyba) nie znam! Dobra klimatyczna płyta z lat 90-tych pewnie, której nie kojarzeę? nie może być! :P
re: In the Woods... "Pure"
Johnny Bravo (gość, IP: 91.221.144.*), 2017-04-24 15:33:35 | odpowiedz | zgłoś
Beyond Dawn "Pity Love" to była świetna płyta, miała niesamowicie zdołowany klimat.
re: In the Woods... "Pure"
CozzY
CozzY (wyślij pw), 2017-04-26 05:57:22 | odpowiedz | zgłoś
Z młodych kapel grających świetny doom (czasem z różnym naleciałościami) polecam dwa zza wielkiej kałuży:

Khemmis - Hunted (tutaj to wręcz czasami sir Mackintosha się słyszy w solówce)

Pallbearer - Heartless

Poza tym wszystkim dookoła polecam Leprous, których odkryłem dopiero w zeszłym roku ale lepiej późno niż wcale. Tyle że to bardziej prog a nie doom, ale nie taki pojebany gdzie sypie się randomowe akordy bez ładu i składu.
re: In the Woods... "Pure"
4t64f (gość, IP: 217.11.133.*), 2017-04-19 12:58:50 | odpowiedz | zgłoś
wlasnie probowalem posluchac, strasznie plastikowa perkusja, wole stare plyty TON
re: In the Woods... "Pure"
John_p (gość, IP: 37.128.73.*), 2017-04-18 13:22:47 | odpowiedz | zgłoś
Te 200 kopii, to była edycja limitowana z dodatkowymi gadżetami. Poza tym płyta jest normalnie dostępna.
re: In the Woods... "Pure"
Tomek. Szczecin (gość, IP: 89.64.35.*), 2017-04-17 21:17:13 | odpowiedz | zgłoś
Nie przypominam sobie, żeby "metalowa Polska" upadała na kolana przed jakakolwiek płytą Anathemy. Bez przesady. Co do reszty się zgadzam i cieszę się, że ktoś ten album docenił. Bardzo dobry powrót po latach niebytu. Czekam na więcej.