zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Judas Priest "Live in London"

3.03.2003  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Judas Priest
Tytuł płyty: "Live in London"
Utwory: Metal Gods; Heading Out To The Highway; Grinder; Touch Of Evil; Blood Stained; Victim Of Changes; The Sentinel; One On One; Running Wild; Ripper; Diamonds & Rust; Feed On Me; Green Manalishi; Beyond The Realms Of Death; Burn In Hell; Hell Is Home; Breaking The Law; Desert Plains; You've Got Another Thing Coming; Turbo Lover; Painkiller; Hellion/Electric Eye; United; Living After Midnight; Hell Bent For Leather
Wykonawcy: Tim "Ripper" Owens - wokal; Scott Travis - instrumenty perkusyjne; KK Downing - gitara; Ian Hill - gitara basowa; Glenn Tipton - gitara
Wydawcy: Mystic Production, SPV Records
Premiera: 2003
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 6

Fanem Judas Priest nigdy nie byłem (i nie będę), choć mają kilka naprawdę dobrych numerów, darzę jednak ten zespół szacunkiem, porównywalnym powiedzmy z Iron Maiden, bo z pewnością się im on należy. Ponieważ niektóre ze wspomnianych utworów znalazły się na "Live In London", więc z przyjemnością sięgnąłem po tą koncertówkę, aby usłyszeć legendarny angielski kwartet w akcji.

Dwupłytowy "Live In London" jest zapisem koncertu Judas Priest w dniu 19 grudnia 2001 roku w londyńskiej Brixton Academy, będącego dwugodzinnym występem prezentującym szeroki wachlarz kompozycji z ponad dwudziestopięcioletniej historii zespołu, począwszy od debiutanckiego "Rocka A Rolla" z roku 1974, na albumie "Demolition" sprzed dwóch lat kończąc. Nie brakuje tu tak znanych wszystkim fanom heavy metalu "Breaking The Law" czy "Painkiller", jak również "Turbo Lover", "Metal Gods", "Hell Bent For Leather" i balladki "Diamonds & Rust", czy też tych nowszych, z "Burn In Hell" na czele. Dzięki "Live In London" każdy może sprawdzić, jak Tim "Ripper" Owens daje sobie radę z numerami, które kojarzone od zawsze były tylko i wyłącznie z Robem Halfordem, poprzednim wokalistą Judasów, i nausznie przekonać się o jego umiejętnościach, by potem wydać własną ocenę. Ja chyba jednak wolę pedalskiego Halforda.

Nie ukrywam, że dość srodze zawiodłem się na produkcji tego wydawnictwa, poważnym minusie tych krążków - kawałki Judas Priest to metalowy czad, kop, czysty heavy metal, a tego im właśnie brakuje na "Live In London". Z jednej strony wszystko niby jest czytelne, jednak dość płaskie - cofnięte gitary, za dużo "syczących" talerzy, a prym wiedzie jedynie Ripper i bas, a reszta gra sobie gdzieś nieco na boku - summa summarum całość brzmi raczej przeciętnie pozbawiając utwory prawdziwej siły.

"Live In London" w wersji dwupłytowej ma jedną poważną zaletę i jednocześnie przewagę nad wydanym pod tym samym tytułem DVD, a jest nią dłuższa o sześć kawałków zawartość. Istotne to tym bardziej, że nie każdy w naszym kraju ma odtwarzacz DVD - w jakiś sposób rekompensują to kilkuminutowe fragmenty z koncertu, które można odtworzyć na domowym komputerze - a chociaż muzyki jest więcej. Nie ośmielę się twierdzić, że jest to pozycja musowa dla fanów Judas Priest, z pewnością jednak jest to znakomita możliwość przekonania się jak nowe wcielenie Judasów wypada na żywo, a przy okazji można zaznajomić się z większością najważniejszych numerów w karierze zespołu. Nota niska, ale myślę, że będę co jakiś czas wracał do tego materiału.

Komentarze
Dodaj komentarz »