zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 29 marca 2024

recenzja: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"

9.04.2013  autor: Dominik Zawadzki
okładka płyty
Nazwa zespołu: Morbid Angel
Tytuł płyty: "Illud Divinum Insanus"
Utwory: Omni Potens; Too Extreme!; Existo Vulgore; Blades for Baal; I Am Morbid; 10 More Dead; Destructos VS the Earth / Attack; Nevermore; Beauty Meets Beast; Radikult; Profundis - Mea Culpa
Wykonawcy: David Vincent - gitara basowa, wokal; Trey Azagthoth - gitara; Destructhor - gitara; Tim Yeung - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Season of Mist
Premiera: 6.06.2011
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 4

Już na wstępie zaznaczam, że od dawna nie jestem wielkim fanem death metalu, co dla wielu z Was może oznaczać, że nie powinienem się wypowiadać na jego temat. Był jednak moment w moim życiu (fakt, dawno temu), kiedy bardzo kręciły mnie te klimaty, słuchałem właściwie wszystkiego z tego nurtu. Później mi przeszło, moje zainteresowania muzyczne zaczęły oscylować wokół lżejszego grania, ale większość deathowej klasyki zdążyłem poznać. Teraz praktycznie nie słucham tej muzy, ale ciągle uważam za kultowe trzy kapele. Te zespoły to Death, Vader i Morbid Angel. Niekoniecznie w tej kolejności. To są (i były - w przypadku Death) naprawdę świetne grupy, nie bezsensowne łojenie, ale przemyślany w każdym calu hałas. Death już nowej płyty nie nagra, Vader i Morbid wydały swoje ostatnie albumy mniej więcej w tym samym czasie w 2011 roku. "Welcome To The Morbid (nomen omen) Reich" Vadera zostało tu już dość szeroko opisane i skomentowane, nikt natomiast nie zajął się nowym krążkiem Morbid Angel. Drugim powodem napisania tej recenzji jest fakt, iż w tym samym 2011 roku (i to miesiąc wcześniej) światło dzienne ujrzał debiutancki album grupy Nader Sadek, w którym to zespole struny szarpie i śpiewa były frontman Morbidów Steve Tucker. Pozwoliłem sobie więc porównać oba albumy, gdyż, jak myślę, są ku temu podstawy. Za jakiś czas, mam nadzieję, będziecie mogli przeczytać, co myślę o tamtym krążku. A teraz o Morbidach.

Na nową płytę Amerykanie kazali czekać fanom bardzo długo, wszak ostatnim albumem Morbid Angel był "Heretic" z 2003 roku. Poprzeczka była postawiona wysoko, jak zwykle w przypadku powrotów po latach. Drugą sprawą, podnoszącą ciśnienie fanom, było to, że zespół miał nagrywać w klasycznym składzie (Vincent, Azagtoth, Sandoval). Niestety kontuzja wymusiła zmianę na stanowisku perkusisty i Pete'a zastąpił Tim Yeung, znany choćby z debiutanckiego krążka Hate Eternal (którego frontmanem jest były gitarzysta Morbidów Erik Rutan, jeden z producentów "Illud Divinum Insanus"). Skład uzupełnił Thor "Destructhor" Myhren znany z Zyklon. W tym zestawie personalnym Anioł nagrał płytę, która podzieliła słuchaczy - z przewagą tych niezadowolonych. Na krążku pojawiło się bowiem kilka eksperymentów stylistycznych, niespecjalnie pasujących do wcześniejszych dokonań chłopaków z Florydy. David Vincent bronił się wprawdzie w wywiadach, że podobne utwory zawsze pojawiały się na płytach zespołu, tyle że zawsze gdzieś na końcu listy, więc nie rzucały się w oczy. Coś w tym może być, ale kawałki, o których mówi lider kapeli, to zazwyczaj były raczej utwory instrumentalne, na "Illud..." mamy jednak regularne piosenki i trudno ich nie zauważyć.

Już początek daje do myślenia. "Too Extreme!" (symptomatyczny tytuł) to coś w rodzaju techno - deathu, utwór dość trudny do strawienia dla osoby przyzwyczajonej do zupełnie innego oblicza Morbid Angel. Dla mnie to faktycznie zbyt ekstremalne doświadczenie. Kolejnym dość nietypowym kawałkiem jest piąty na liście "I Am Morbid". Fajny, death'n'rollowy numer, z bujającym riffem i wokalem w stylu, bo ja wiem, Soilwork lub innego przedstawiciela skandynawskiego melodyjnego death metalu. Kawałek jest chwytliwy, co jeszcze podkreślają popisy solowe Treya, ale zupełnie nie w stylu Morbidów. Prawdziwe jaja zaczynają się jednak później. "Destructos vs. The Earth / Attack" to coś, co nazwałbym "morbid disco". Numer jest naprawdę tragiczny, beat w stylu, nie przymierzając, Pain, a do tego refren, który jest po prostu (niezamierzenie) śmieszny. No i jeszcze trwa to ponad siedem minut. Takiej piosenki autentycznie się nie spodziewałem, ale jak widać wszystko jest możliwe.

Jest takie powiedzenie, że kiedy myślisz, że dotknąłeś dna, ktoś potrafi zapukać od spodu. Świetnie pasuje do moich odczuć po przesłuchaniu kolejnego eksperymentalnego tworu, to jest "Radikult". Wyobrażacie sobie Morbid Angel jako połączenie punk rocka, Roba Zombie i Marylina Mansona? Cóż, ja też nie potrafiłem tego zrobić, aż do przesłuchania tego dzieła. Na koniec zostałem zmasakrowany techno - trance'owym łojeniem pt. "Profundis - Mea Culpa". Drugą część tytułu traktuję dosłownie, jako swego rodzaju "przepraszamy" w stronę starych fanów.

Teraz trochę pozytywów. Nie licząc tych wszystkich nietrafionych pomysłów, na płytce jest kilka solidnych deathowych kawałków. Mamy więc petardy w postaci choćby "Existo Vulgore", "Blades For Baal" czy "Nevermore" (ten ostatni jakby żywcem wyjęty z sesji nagraniowej "Domination"), przypominający konstrukcją utworu "Fall From Grace" (napisany przez Destructhora) "10 More Dead" czy potężny "Beauty Meets Beast" (świetne solo) i parę melodyjniejszych fragmentów w średnich tempach.

Nie będę czepiał się poziomu wykonawczego poszczególnych muzyków, wydaje mi się, że nie jest źle. Vincent ma już swoje lata, większość z nich zrywa gardło, trudno żeby jego wokal brzmiał tak, jak kiedyś. W deathmetalowych fragmentach jest nieźle, tam gdzie zespół postanowił eksperymentować brzmi jednak komicznie. Azagtoth zasuwa jak zwykle, myślę że dużo gorzej niż na płytach wypada ostatnio na koncertach. Poza tym zagrał na "Illud..." kilka naprawdę fajnych solówek (i to melodyjnych, nie jakieś tam popiskiwanie wajchą). Tim Yeung to oczywiście nie Sandoval, ale daje radę, a momentami jego gra jest imponująca. Destructhor napisał dwa najlepsze numery na krążku ("Blades For Baal" i "10 More Dead"), więc jego obecność również zaliczam na plus.

Problem zespołu tkwi gdzie indziej, mianowicie w chęci zaszokowania na siłę słuchacza.
Najnowsze dzieło Morbid Angel byłoby przeciętną deathmetalową płytą, nad którą przeszedłbym do porządku dziennego, gdyby nie tych kilka numerów, które ją absolutnie rujnują. Mam nadzieję, że kolejny krążek będzie już bardziej "kanoniczny". Przy okazji pozwolę sobie przywłaszczyć tekst z jednego z komentarzy, które znalazłem w internecie: jak do tej pory tytuły wszystkich albumów Morbid Angel rozpoczynają się kolejnymi literami alfabetu - liczę na to, że następny album nazwą "Just Kidding Guys".

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Fatal Portrait (gość, IP: 78.30.90.*), 2014-09-24 09:43:38 | odpowiedz | zgłoś
Genialne brzmienie i muzyka zwlaszcza ta ktora budzi kontrowersje!znienawidzcie mnie!"prawdziwi fani death metalu".
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Gibus
Gibus (wyślij pw), 2014-02-22 10:52:17 | odpowiedz | zgłoś
Ja miałem spory ubaw słuchając tej płyty, nigdy nie byłem ich wielkim fanem ale słuchając Destructos vs. The Earth miałem papę otwartą ze zdziwienia, ale prawda jest taka jakby wyjebać te wszystkie dziwactwa byłaby z tego solidna epka z takimi utworami jak Existo Vulgore, 10 More Dead i paroma innymi
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Wujek_Deth
Wujek_Deth (wyślij pw), 2013-06-03 14:46:50 | odpowiedz | zgłoś
Najgorsza spierdolina 2011 roku. Przy tej płycie "Promise" Massacre brzmi całkiem przyzwoicie, a "Spirit in flames" Cancer - niemal jak arcydzieło. Jak kapela o takim dorobku mogła wydac takie gówno? Teraz powinni grać tylko na potańcówkach w wiejskich remizach, czy innych paradach równosci.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
k. hałas (gość, IP: 46.76.214.*), 2013-04-19 09:22:23 | odpowiedz | zgłoś
Morbid już chyba nigdy nie nagra dobrego albumu, Panowie się lekko wypalili w tej muzyce. Błędem był powrót do zespołu Vincenta, wolałem skład z Tuckerem i Rutanem.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Megakruk
Megakruk (wyślij pw), 2013-04-21 08:43:14 | odpowiedz | zgłoś
to w ogóle ciekawa sprawa. Nie uważam płyty z Tuckerem za słabe, wręcz przeciwnie, bardzo je lubię, szczególnie Formulas Fatal To The Flesh. I tak samo bardzo lubię płyty Slayer z Bostaphem na garach (DI, czy GHUA, na takim sobie DiM gary też zabijały. Lubiłem też Jugulator Judasów z Ripperem na wokalu. Co łączy te osoby? Przychodziły do tych zespołów w ich trudnych momentach. Kiedy zabrakło tak rozpoznawalnych, ważnych dla fanów legend jak Lombardo, Metal God, czy Vincent. Po iluś tam latach, każdy z nich niczym syn marnotrawny pstryknął pstryk - chce wrócić - i tamci od razu poszli do wyjebania, a czy nowe płyty z ich udziałem jakoś były lepsze, jak za dawnych starych dobrych lat - no nie bardzo. Sami sobie samobóje strzelają.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
whitestorm (gość, IP: 178.235.216.*), 2013-04-17 00:32:57 | odpowiedz | zgłoś
Zastanawia mnie tylko dlaczego żadnej z tych świetnych industrialnych kompozycji Morbid Aangel nie zagrał jeszcze na żywo? Ludzie nie są na to gotowi? Wolne żarty, co to za argumentacja? Najbardziej charakterystyczne kawałki z nowej płyty sa całkowicie pomijane na żywo! Jest wielu ludzi, którym sie one podobają, o czym świadczą np. komentarze pod tą recenzją. Poza tym właśnie na koncercie utwory powinny się obronić i przekonać słuchaczy. Myślę, że chłopakom zabrakło trochę odwagi, poszli na łatwiznę i wolą tłuc ten sam zestaw obowiązkowy na każdej trasie.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
Staalkyer
Staalkyer (wyślij pw), 2013-04-17 09:39:34 | odpowiedz | zgłoś
w zeszłym roku na trasie z Kreatorem grali "Existo Vulgore" i "Nevermore"
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
whitestorm (gość, IP: 178.235.216.*), 2013-04-17 22:41:54 | odpowiedz | zgłoś
Wiem, bo byłem na koncercie. Tak jak napisałem, miałem na myśli utwory industrialne.
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
tomasz w. (wyślij pw), 2013-04-16 13:59:17 | odpowiedz | zgłoś
czy nie lepiej napisać że mi się coś podoba lub nie. Po co te wywody domorosłych znawców ?? No i jak to jest w zwyczaju od dobrych juz 20 lat, że to fan czy po prostu słuchacz wie lepiej co muzyk chciał osiągnąć na swojej płycie i co miał w danym czasie w głowie. Jednak samo czytanie tych wywodów jest niezłą zabawą. Piszcie wiecej wiecej i wiecej, super lektura. Pozdrawiam znawców :))
re: Morbid Angel "Illud Divinum Insanus"
elmo8172 (gość, IP: 178.235.216.*), 2013-04-15 00:18:31 | odpowiedz | zgłoś
Płyta słaba. Ale żeby być sprawiedliwym to Morbid powaznie obniżał formę już od dłuższego czasu. Formulas Fatal To The Flesh było takie sobie, bez iskry. Heretic podobnie. Oba albumy miały fatalną produkcję a muzyka była wtórna, co się tej kapeli wcześniej nie zdarzało. Wyjątek to Gateway To Annihilation, który do dzisiaj się broni. Wydaje mi się, że Morbid już nie nagra albumu z elementami industrialu po tym jak usłyszeli remiksy swoich nagrań i zdali sobie sprawę, że inni jednak robią to dużo lepiej. Klasyczne kawałki na tym albumie sa w porządku, mają więcej mocy (produkcja!)niż np. te z Heretic, a i wokal Vincenta jednak robi różnicę. Generalnie Trey i David są chyba trochę znudzeni metalem i stąd takie kombinacje. Co do Death i Chucka to nie ma porównania. Ten gość żył tą muzyką i był wielkim fanem klasycznego metalu. Każda płyta Death to był rozwój i krok naprzód, ale jednocześnie pozostawała w ramach gatunku, bez uciekania się do tanich chwytów typu laska na wokalu, techno beaty czy inne fajerwerki. Death bronił się przede wszystkim świetnymi pomysłami, dobrymi riffami, melodiami i ciekawymi aranżacjami. Dla nich technika i wirtuozeria to był jeden ze środków do nagrania muzyki a nie cel sam w sobie, o czym wiele "technicznych" kapel dzisiaj zapomina.
« Nowsze
1

Oceń płytę:

Aktualna ocena (177 głosów):

 
 
55%
+ -
Jak oceniasz płytę?

Materiały dotyczące zespołu

Napisz recenzję

Piszesz ciekawe recenzje płyt? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?