zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Naervaer "Skiftninger"

13.12.2001  autor: Michu
okładka płyty
Nazwa zespołu: Naervaer
Tytuł płyty: "Skiftninger"
Utwory: To Plan; Dose Dager; Vi Sa'kke Land; 92-Tid-99; Nummen; Bob Dylan Is The Fucking King; Sug 99; To Oyer...; ...To Hav; En Lonesome
Wykonawcy: Tommy Jackson - instrumenty perkusyjne; Jan K. Transeth - wokal, pianino; Terje Sagen - pianino, wokal, harmonijka, gitara; Arve Lomsland - akordeon; Runar Leite - trąbka; Synne Larsen - wokal; Bjorn Harstad - pianino; Geir Solli - wokal
Wydawcy: Prophecy
Premiera: 2001
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Od początku same komplikacje, już zestaw tytułów nie pokrywa się z tym, co możemy usłyszeć. To pewnie typowy zabieg artystyczny, nie wiem w jakim celu dokonany, być może w po to, żeby uczynić płytę jeszcze dziwniejszą. A że nie jest normalnie, ostrzegam lojalnie od samego początku.

Naervaer to drugi po Green Carnation (niestety nie słyszałem) odprysk z niezapomnianego In The Woods, którego odejście w niebyt odbyło się w chwili szczytowej kreatywności artystycznej zespołu. Green Carnation podobno, jak głoszą reklamy, jest metalowy i porównywalny do In The Woods, lecz Naervaer nijak nie można do twórczości ITW przyrównać. Ba, to nawet do końca nie jest muzyka rockowa! Całkowicie akustyczne instrumentarium, złożone nie tylko z gitar, lecz z rzadko spotykanych instrumentów, jak ksylofon czy marimba powoduje, iż muzyka Naervaer jawi się niemal ekscentrycznie. Mylić może również potwornie duży skład kapeli, muzyka jest oszczędna, miejscami ambientalna, co utwór to inny zestaw personalny oraz instrumentalny. "Skiftninger" jest płytą rozimprowizowaną, czerpiącą z wielu różnych źródeł muzycznych: z folku, hipisowskiego protest songu, czy w końcu niepokojących melodii a la Swans. Boję się jakichkolwiek porównań, aby nie spłycić ogromnego potencjału zawartego na albumie Norwegów. Co z tego, że napiszę, iż niektóre fragmenty mogą kojarzyć się z "leśną" płytą Ulver "Kveldsfanger", skoro sąsiadują one z niemal pastiszowym wykonaniem nibydylanowskiej ballady czy wokalami a la Leonard Cohen? Później pojawiają się samotne, smutne dźwięki fortepianu, stojącego jakby w dużej pustej sali, i robi się bardzo, bardzo lirycznie. Następnie znów nastrój ulega zmianie, fortepianowy motyw wycisza się, dając miejsce jazzującej partii ksylofonu. Podobne zmiany klimatu występują nie tylko między utworami, nawet w obrębie jednej kompozycji trudno jest przewidzieć, co będzie dalej.

I to pytanie o dalszy ciąg staje się kluczową kwestią przy słuchaniu tegoż albumu. "Skiftninger" jest płytą nieprzewidywalną, jest niczym podróż do miejsc, w których nigdy się nie było. Oglądamy nieznane krajobrazy malowane dźwiękiem, czasem płyną one leniwie, niczym widok pól oglądany z pędzącego pociągu, niekiedy zmieniają się jak w kalejdoskopie. "Skiftninger" jest niczym soundtrack do nieistniejącego filmu lub snu. O właśnie, poetyka sennego marzenia jest w przypadku tej niezwykłej muzyki jedynym logicznym tropem, który mógłby wyjaśnić tę tajemniczość zawartą na debiucie Naervaer.

Ta płyta mógłaby powstać w latach siedemdziesiątych, kiedy nierzadko nagrywano albumy pełne improwizacji, albumy będące szczerą wypowiedzią i zapisem chwili, kiedy w studio grono muzyków bawiło się dźwiękami. "Skiftninger" jest właśnie taką płytą, gdzie każdy dźwięk to przygoda, a całość muzyki jest podróżą, której odbycie będzie niezapomnianym i osobliwym przeżyciem, podróżą, której się nie zapomina.

Komentarze
Dodaj komentarz »