zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: NFD "No Love Lost"

8.02.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: NFD
Tytuł płyty: "No Love Lost"
Utwory: Omen; Blackened; Stronger; Awaken pt. 1; Awaken pt. 2; On To The Life; Turbine; Darkness Falls; Lost Souls; Enraptured
Wykonawcy: Peter White - wokal, gitara; Simon Rippin - instrumenty perkusyjne; Tony Pettitt; Chris Milden - gitara; Stephen Carey - gitara
Wydawcy: Jungle Rec., Mystic Production
Premiera: 2004
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 5

Uwielbiam "tekturkowe" wydania płyt, dlatego gdy dostałem w ręce debiutancki album zespołu NFD - utrzymany w czarno-żółtej kolorystyce, potrójnie składany, z ciekawym logo na okładce - momentalnie nastawiłem się do płyty jak najbardziej przychylnie. Tym bardziej, że członkowie zespołu nie są anonimowi i ich nazwiska z pewnością znakomicie kojarzyć będą fani Sensorium czy Fields Of The Nephilim. Dawało to nadzieje na album co najmniej dobry... Niestety - jak to mawiają nadzieja jest matką...

Innymi słowami: nie jest dobrze z tą płyt. Już "Omen", półtoraminutowe intro rozpoczynające płytę jest takie sobie, ale intro, to jednak intro, a nie regularny numer, więc trudno nie dać kapeli pewnego kredytu zaufania. I przez parę sekund drugiego na albumie "Blackened" wydaje się, że warto było: ten fragment brzmi jak nieco zwolniony i bardziej mroczny Skyclad. Niestety już po chwili okazuje się, że od wspomnianego zespołu dzieli NFD bardzo wiele. "Blackened" jest po prostu nudny: jednostajny rytm sekcji, średnio ciekawy riff i przebijający się gdzieś z tyłu wokal. I dalej jest nie lepiej. Panowie z NFD wyraźnie starają się postawić na klimat i widocznie uznali, że w tej sytuacji fajerwerki nie są potrzebne. Poniekąd słusznie, tyle, że zapomnieli o tym, że aby wykreować KLIMAT trzeba równie wielkiego talentu i umiejętności, jak w przypadku wirtuozerskich popisów. Powtarzane do znudzenia patenty nie wcigaja i nie pobudzają wyobraźni, a zamiast tego nudzą. Pewne ożywienie wnoszą nieco szybsze i bardziej dynamiczne nagrania, jak "Awaken pt.1", "Turbine" czy lekko mechaniczne "Darkness Falls". A i wśród wolnych nagrań da się wskazać jaśniejszy punkt - "Lost Souls" konkretnie. Ale i tak nie są to nagrania, które nazwać można by znakomitymi, a co najwyżej dobrymi. I są to tylko wyjątki potwierdzające regułę.

Wniosek? Nie wszystko co w tekturce, to się świeci i warte posłuchania jest ;-) Może następnym razem będzie lepiej...

Komentarze
Dodaj komentarz »