zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 23 kwietnia 2024

recenzja: Nightwish "Wishmaster"

5.02.2002  autor: kaRel
okładka płyty
Nazwa zespołu: Nightwish
Tytuł płyty: "Wishmaster"
Utwory: She is My Sin; The Kinslayer; Come Cover Me; Wanderlust; Two For Tragedy; Wishmaster; Bare Grace Misery; Crownless; Deep Silent Complete; Dead Boy's Poem; FantasMic
Wydawcy: Spinefarm Records, Mystic Production
Premiera: 2000
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Nigdy nie przypuszczałem, że zdołam przetrawić operowe wokale, folkowe wstawki itd. Ale, jak wiadomo, natura ludzka jest nie do przewidzenia i na szczęście natrafiłem na Nightwish. Otwarł się kolejny rozdział mojej edukacji muzycznej. Zostałem oczarowany...

"Wishmaster" jest trzecią płytą w dorobku fińskiego kwartetu. Kolejny raz Nightwish udowodnił, że jest mistrzem w tworzeniu nastroju, sprawił, że - i tak już świetna - skandynawska scena świeci nowym blaskiem. Kiedy przesłuchałem "Oceanborn", pomyślałem, że już nie będzie w stanie powstać płyta potrafiąca tak bardzo zachęcić mnie do głębokich refleksji, spowodować że wszystkie moje marzenia staną się bliższe spełnienia. Myliłem się. To, co zostało ukazane na nowym albumie grupy, po prostu przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Muzyka Nightwish to kwintesencja piękna, to alfa i omega klimatycznego metalu. Nie ukrywam, potrzebowałem czasu, aby przekonać się do tej płyty, zaufać muzyce, uwolnić umysł spod jarzma codzienności, dać się ponieść chwili... Na mnie "Wishmster" działa kojąco; nieważne, czy jest to wgniatający w ziemię utwór tytułowy, czy też spokojny, przejmujący "Two For Tragedy". Po prostu tego się słucha z przyjemnością. Już na pierwszy "rzut oka" widać, ile pasji, ile miłości włożyli muzycy w to, co bez wątpienia mogę nazwać jednym z niewielu wielkich dzieł w historii metalu. Słuchając tej płyty odniosłem wrażenie, że już to gdzieś słyszałem. Nie chodzi mi o kopiowanie innych zespołów, bo Nightwish jest jedyny w swojej klasie. Mam na myśli to, że wszystkie te melodie były zakodowane w mojej podświadomości. Czekały tylko na odpowiedni moment, aby dać świadectwo swojego istnienia w postaci krążka "Wishmaster". Takie są moje odczucia. Ciekaw jestem, czy tego samego doświadczyliście? Jeżeli tak, to pewnie warto było, zamiast kolejnego durnego programu w TV, pozwolić sobie ma wycieczkę w bezkresne przestworza baśniowych krain, w towarzystwie Władcy Życzeń i przewodnika w postaci cudownego głosu Tarji.

Podsumowując powiem to, co już wielokrotnie było mówione, napiszę to, co już wielokrotnie było pisane, zaśpiew...

"Wishmaster" jest bajeczny!!

Tylko czekać na kolejny studyjny album. Z drugiej jednak strony nie wiem, jak taki szok wytrzyma moja pikawa, gdy z głośników wydobędą się odgłosy następców "Deep Silent Complete", "Dead Boy's Poem"...

Komentarze
Dodaj komentarz »