zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Nihilist "Nihilist Demos"

8.12.2005  autor: m00n
okładka płyty
Nazwa zespołu: Nihilist
Tytuł płyty: "Nihilist Demos"
Utwory: Sentenced to Death; Supposed to Rot; Carnal Leftovers; Abnormally Deceased; Revel in Flesh; Face of Evil; Severe Burns; When Life Has Ceased; Morbid Devourment; Radiation Sickness; Face of Evil; But Life Goes On; Shreds of Flesh; The Truth Beyond
Wykonawcy: Nicke Andersson - instrumenty perkusyjne, gitara; Alex Hellid - gitara; LG Petrov - wokal; Uffe Cederlund - gitara; Leif Cuzner - gitara, gitara basowa; Johnny Hedlund - gitara basowa; David Blomqvist - gitara basowa
Wydawcy: Threeman Recordings, Mystic Production
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 10

Na wieść o przygotowywanym wydawnictwie z materiałem Nihilist wpadłem w euforię. I myślę, że moja reakcja nie była osamotniona. Jeśli nie wiecie dlaczego, spieszę z wyjaśnieniami - pod tą nazwą kryje się kapela, której rozpad w roku 1989 przyczynił się do narodzin dwóch znakomitych zespołów: Entombed i Unleashed.

Ale do rzeczy. Na "Nihilist Demos" składają się cztery pyszne demówki (trzy pod nazwą Nihilist, jedna już jako Entombed) nagrane przez, wówczas niepełnoletnich, prekursorów szwedzkiego death metalu. Krążek otwiera trzyutworowe "Premature Autopsy" (1988), nieco thrashowe, szorstkie, z typowo garażową produkcją i oczywiście nie pozbawione potknięć. Ale już kolejne numery, czyli demo "Only Shreds Remain" z tego samego roku, zwiastują powoli nadchodzącą erę Entombed, takiego, jaki znamy i kochamy - średnie i szybkie tempa, gardłowe wokale, ale przede wszystkim te rozpoznawalne, nisko nastrojone i rzężące gitary. Trudno się jednak dziwić, że "Abnormally Deceased", "Revel In Flesh" i "Face Of Evil" brzmią tak charakterystycznie, materiał powstał bowiem w nieznanym wtedy jeszcze (a później kultowym - co miało również niestety swoje złe strony) Sunlight Studio pod okiem Tomasa Skogsberga, w następnych latach odpowiedzialnego za produkcję wielu płyt ważnych dla historii skandynawskiego death metalu. Choć "Drowned" i "The Drowned Sessions" od poprzednich demówek dzieli jedynie kilka bądź kilkanaście miesięcy (obie zarejestrowane zostały w roku 1989), prezentują one zauważalny rozwój Szwedów (szczególnie "Severe Burns"). Utwory są bardziej dopracowane, trochę więcej w nich zwolnień i ciężaru, są dojrzalsze i bardziej pomysłowe. "Nihilist Demos" zamyka "But Life Goes On", pierwsze i zarazem jedyne demo pod nazwą Entombed, które otworzyło zespołowi drzwi do wytwórni Earache Records (co ciekawe, podpisanie kontraktu wymagało nadzoru rodziców, gdyż żaden z czterech muzyków nie miał wówczas ukończonych 18 lat!). Kompozycje na nim zawarte brzmią jak niemal żywce wzięte z debiutanckiego "Left Hand Path" (1991), jednego z kamieni milowych w historii szwedzkiego deathu, i stanowią preludium do wieloletniej, trwającej po dziś dzień, drogi wielkiego zespołu.

"Nihilist Demos" jest muzycznym zapisem dwuletniej działalności zespołu szalenie ważnego dla historii metalu. To wyśmienite czy wręcz genialne wydawnictwo, zarówno od strony muzycznej, jak i czysto kolekcjonerskiej (kilka utworów to rarytasy, które chyba nigdy nie trafiły na regularne płyty Entombed, ewentualnie może jako bonusy na reedycjach), a do tego uzupełnione ciekawą i odsłaniającą parę interesujących faktów biografią Nihilist. Fanów L-G Petrova i spółki do zapoznania się z "Nihilist Demos" namawiać chyba nie trzeba, oni znają wartość tego krążka. Innych gorąco zachęcam do zapoznania się z początkami legendy death metalu z drugiej strony Morza Bałtyckiego. Warto mieć ten album, choćby tylko po to, by usłyszeć, jak to wtedy brzmiało...

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Nihilist "Nihilist Demos"
Marcin Kutera (wyślij pw), 2013-02-10 22:27:13 | odpowiedz | zgłoś
klasyk, klasyk, klasyk
Nihilist
jotunblod (wyślij pw), 2010-10-29 20:56:21 | odpowiedz | zgłoś
Wszystko zgadza się jak złoto, mam tylko jedno ale - brzmienia z Sunligt Studio nigdy za wiele. Jasne że w pewnym momencie taki sound się trochę przejadł, ale żeby od razu popadał w zapomnienie?. Czemu dziś nikt już tam nie nagrywa?. A Tagtgren nadal klepie płyty jak szalony...choć Skogsbergowi nigdy nawet do pięt nie dorastał, no, przynajmniej jak na moje ucho.
no
wujtruj (wyślij pw), 2009-02-10 18:41:23 | odpowiedz | zgłoś
materiał wchodzi w mózg jak nóż, polecam każdemu kto ma jaja