zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Oceanship "Oceanship"

23.03.2011  autor: tjarb
okładka płyty
Nazwa zespołu: Oceanship
Tytuł płyty: "Oceanship"
Utwory: Dry Me Out; Hotblack; Excited; Don't Wear Me Out; Go; The Rest You Can Live Without; Anywhere At All; Danny; Wait For Me; Mistake; Pretty Things
Wykonawcy: Brad Lyons - wokal, gitara akustyczna; Carly Paradis - instrumenty klawiszowe; Rikard Zander - instrumenty klawiszowe; Noel Webb - instrumenty perkusyjne; Dan Coniglio - gitara basowa; Kevin Dworak - gitara
Premiera: 2010
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 7

Nie, to nie metal. To delikatny piano rock dla słodkich dziewuszek, które na choćby wspomnienie o growlu reagują obrzydzeniem, jeśli w ogóle wiedzą, co to znaczy. Ale debiutancka płyta Oceanship (o tym samym tytule) z całą pewnością ma swój urok, a kilka zawartych na niej piosenek to prawdziwe perełki, którymi można skutecznie zapunktować u płci pięknej.

Oceanship to projekt pochodzącego z Toronto Brada Lyonsa - wokalisty o ciepłym głosie, kojarzącym się z klimatami popularnych w latach dziewięćdziesiątych kapel w stylu The Calling. Płyta zawiera przede wszystkim urocze ballady, urozmaicone lekką dawką miłych dla ucha eksperymentów aranżacyjnych i żywiołowym, udanym "Go", w stylu bardziej ekspresyjnych utworów Goo Goo Dolls. Słowo "udany" najlepiej chyba opisuje ten album, bo słucha się go naprawdę przyjemnie, zaczynając od ambientowego wprowadzenia w postaci "Dry Me Out", gdzie jedynie od czasu do czasu słyszymy delikatne wokalizy. Zaraz po nim następuje moja ulubiona piosenka na płycie - "Hotblack". Ta przejmująco smutna kompozycja okraszona została wzruszającym teledyskiem, który bez problemu znajdziecie na oficjalnej stronie zespołu. Warto obejrzeć, bo naprawdę chwyta za serce. Oprócz "Hotblack", największe wrażenie robi rozczulająca ballada "Don't Wear Me Out" oraz fajnie zaaranżowany "Mistake", jeden z niewielu mocniejszych akcentów płyty. Singlowy potencjał mają też "Excited", "Anywhere At All" i "The Rest You Can Live Without".

Pozostałe utwory mają dość specyficzny charakter. "Danny", który rozpoczyna fragment rozmowy z tytułowym chłopcem, to fortepianowa miniaturka, wspomagana gitarowym plumkaniem i cichą wokalizą. Stanowi jakby wstęp do delikatnej ballady "Wait For Me". Strasznie lubię ten utwór, jego leniwy klimat i ciekawą aranżację. Całość zamyka wdzięczna piosenka "Pretty Things", gdzie im dalej w las, tym więcej postrocka. W zasadzie aż żal, że trwa tylko pięć minut. Warto wspomnieć, że na instrumentach klawiszowych, które odgrywają w muzyce Oceansize bardzo istotną rolę, gra nie tylko utalentowana, ale też naprawdę ładna Carly Paradis, poruszająca się w modnym ostatnio nurcie contemporary. Docenił ją m.in. słynny Clint Mansell, zapraszając do współpracy przy swoich ścieżkach dźwiękowych.

Dużą zaletą płyty "Oceanship" jest jej plastyczność. Bez trudu wyobrażam sobie poszczególne ballady jako podkład do szczególnie ckliwych scen w telewizyjnych serialach, z kolei fragmenty kojarzące się z ambientem czy postrockiem nadają całości posmaku muzyki filmowej. Nie mam pojęcia, czemu album nie odniósł komercyjnego sukcesu. Choć może to i dobrze. Dzięki temu można spodziewać się, że na następnym krążku Oceanship Brad Lyons pozostanie wierny swojej indywidualnej, muzycznej wizji.

Komentarze
Dodaj komentarz »
zcx
Narcos
Narcos (wyślij pw), 2011-03-24 14:33:55 | odpowiedz | zgłoś
bardzo dobry album, miło się słucha od początku do końca. Jak najbardziej polecam.