zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Offspring "Ignition"

12.11.2000  autor: Mary SAy
okładka płyty
Nazwa zespołu: Offspring
Tytuł płyty: "Ignition"
Utwory: Session; We are one; Kick him when he's down; Take it like a man; Get it right; Dirty magic; Hypodermic; Burn it up; No hero; L.A.P.D.; Nothing from something; Forever and a day
Wydawcy: Sony Music
Premiera: 1993
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Najbardziej jednolita płyta The Offspring "Ignition" nie szczyci się komercyjną popularnoscią czy wieloma singlami, ba, z tego krążka żadna piosenka nie została wydana oddzielnie. Wielka szkoda, bo naprawdę jest czego posłuchać.

Pierwszy kawałek zaczyna sie bardzo sympatycznie - okrzykiem: "f**k f**k f**k f**k f**k", później słychać mocny, szybki rytm i gitary. Najbardziej promowany kawałek, który należy do najlepszych na płycie. Drugi utwór "We are one" jest jeszcze lepszy - bardzo wyraźna harmonia głosu Brayan'a z Noodles'em, anarchistyczny tekst; właśnie od tego numeru zaczyna się prawdziwa punkowa jazda. "Kick him when he's down" to wesoła piosenka z fajnym tekstem. Ciekawa linia melodyczna, złożone zakończenie i wspaniały wokal sprawiają, że jest ona jednym z atutów płyty. "Take it like a man" to kawałek o trochę egzotycznym podkładzie perkusyjnym. Niezły tekst i melodyjność - niestety, do tego numeru trzeba się cholernie długo przekonywać. Ogółem: bardzo dobry. Kolejny "Get it right" trochę przypomina nastrojowo poprzednika. Niezły tekst, mocny, wyraźny rytm i ciekawy refren tworzą niepowtarzalny utwór. Ballada "Dirty magic" jest jednym z najlepszych kawałków w dorobku zespołu. Orientalna melodia i fenomenalny tekst, wspaniały wokal - ten utwór świetnością ustępuje tylko "Gone away" z "Ixnay on the hombre" i ma w sobie prawdziwa magię (niekoniecznie brudną :) ). "Hypodermic" zaczyna sie bardzo podobnie jak "Session", ma praktycznie taki sam rytm; niezły wokal, dość dobry podkład muzyczny. Utwór trochę za długi. Aha... wielka rola Grega z jego basem. "Burn it up" to kolejny mocny punkt krążka. Wspaniale odśpiewany, fajne chórki, ciekawy (i zaje...) riff i ten tekst... podobno za jego sprawą kiedyś na koncercie grupka dzieciaków przynosła palącą się puszkę z napisem "dla Offspring". No cóż... ale utwór wręcz genialny. Kolejny "No hero" jest bardziej dojrzały. Niesamowity wokal Dexa i mocna rola basu, ciekawe wstawki z niesamowitym tekstem. Utwór budzący niejaki podziw i godny naśladowania. "L.A.P.D." to piosenka napisana na pamiątkę pewnego zdarzenia - pierwszymi osobami, przez które Brayan został pobity były siły policyjne Los Angeles. Utwór bardzo agresywny, wręcz wykrzyczany, dopracowany i osobisty. Jest czego posłuchać. Następny kawałek "Nothing from something" jest całkiem udany. Fajny tekst (co zdradza już sam tytuł) i przyćmiony choć niezły wokal. Bardzo dobra melodyka. Ostatna piosenka "Forever and a day" (ten utwór sprawił na mnie dobre wrażenie tuż po przeczytaniu tytułu) jest bardzo dobra. Niesamowity śpiew Dexiego, genialne chórki i bardzo dobrze odegrana melodia, solówa przy końcu utworu.

Ten mało znany krążek tak naprawdę zasługuje na miano najlepszego w dyskografii Offspring. Prawda - mówią, że to surowizna, brzęki itp., ale w końcu jakże miło posłuchać płyty, której wizerunku nie zakłóciła komercja, a muzyka jest dla Nas - prawdziwych fanów; której nie zrobiono dla sławy, nie okraszono nowoczesnym nurtem muzycznym; która po prostu jest częścią artystów - która jest częścią Nas. Podziwiam i polecam.

Komentarze
Dodaj komentarz »