zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Psycore "I'm Not One Of Us"

2.09.2000  autor: dARK rIDER
okładka płyty
Nazwa zespołu: Psycore
Tytuł płyty: "I'm Not One Of Us"
Utwory: Set The Record Straight; Narrowmind; The Zoo; The Zoo (Part Two); Smell The Cancer; Enemy To Myself; A Week; You Made A Monster; Be A Baby; My Life; Part Me Part Machinery; Pandemonium; A Future Gone Fishing
Wydawcy: V2 Music Scandinavia AB
Premiera: 1999
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

O istnieniu grupy Psycore wiedziałem od dawna (od 1997 roku), lecz dopiero teraz dane mi było zapoznać się z jej twórczością, a to za sprawą ich nowego albumu "I'm Not One Of Us". Pierwszą rzeczą, która rzuciła mi się w oczy, była okładka. Naprawdę bardzo ciekawy pomysł, no ale okładka to rzecz bardzo mało ważna w porównaniu z muzyką.

Muzyka prezentowana przez Psycore to naprawde coś szczególnego. Dźwięki produkowane przez artystów są tak pokręcone i chore, że naprawdę, trudno za pierwszym razem przesłuchać tę plytę w całości. Trochę boję się używać przymiotnika "chore", bo może się to od razu kojarzyć z Korn, Staind, etc... Proszę nie popełniajcie tego błędu. Psycore nie ma nic wspólnego z tamtą sceną, no może prawie nic (napisałem prawie, bo gitary są strojone nisko, podobnie jak u tych wszystkich, nazwijmy to "neocore'owych " bandów).

"Set The Record Straight" to pierwszy utwór na cd. Mimo, że instrumenty są żywe, jest on strasznie odhumanizowany i chłodny. Na przemian nastepują ataki "zdołowanej" gitary i wyciszenia, podczas których wokalista recytuje (nie rapuje) tekst. To naprawdę robi ogromne wrażenie. Glos Jaana brzmi tak beznamiętnie i chłodno, że można pomysleć, że nie mamy do czynienia z "żywym" wokalistą a jedynie z maszyną. "Set The Record Straight" to bardzo dobry utwór, jednak mimo wszystko to dopiero rozgrzewka przed tym, co ma nastąpić. Taką rozgrzewką jest również "Narrowmind". Utworem numer trzy jest "The Zoo" i tutaj należałoby się zatrzymać. Przede wszystkim zwraca uwage rytmika tego kawalka. Dzięki niej brzmi on jak jakaś dziecięca wyliczanka. Takie było moje pierwsze skojarzenie i nie myliłem się. W refrenie pojawia sie głos bardzo młodego chłopczyka śpiewającego "Tigers and donkeys and lions and monkeys, make me happy" i bez watpienia jest to jakaś wyliczanka, przyśpiewka. Owszem, patent z wykorzystaniem głosu dziecka jest dość znany, a przez to mało oryginalny, ale do muzyki Psycore pasuje jak ulał. Po prostu nadaje jej jeszcze więcej tajemniczości, niepewności i nieprzewidywalności.

Po "The Zoo" następuje ponad minutowa improwizacja (tak mi się wydaje) perkusyjna (to już wiem na pewno), która robi równiez niemałe wrażenie. Kolejnym utworem, który "zabija", jest "Enemy To Myself". Tutaj wieje już industrialnym chłodem. Zdeformowane glosy, dziwaczny refren, który niby to ma melodię, ale dobiega ona jakby z wewnątrz, z głębi głowy słuchacza. Tak około 2:50 następuje wyciszenie i pojawiają się szepty, zapętlone slowa (przypomina to trochę Marilyn Manson, lecz są to bardzo odległe skojarzenia). Tak jak "Enemy To Myself", mimo swojego chłodu, nie był jeszcze przerażający i porażający zimnem, tak utwór siedem "A Week" jest wrecz lodowaty. Moim skromnym zdaniem, żadne słowa nie oddadzą jego atmosfery (znowu dalekie skojarzenie - Ministry). Nie wiem, kompletnie nie wiem, co mógłbym nim napisać. Moze tak. Powiem, co mam przed oczyma, gdy słucham "A Week" w nocy przy zgaszonym swietle. Szare niebo, zburzone wojną wieżowce, bezkresne morze, na którym szaleje sztorm (obrazy przy, nazwijmy to, refrenie, bardzo ciekawy gitarowy efekt) oraz szpital, czysty, klinicznie czysty szpital z wielkimi białymi korytarzami.

Kolejny numer "You Made A Monster" to swego rodzaju spowiedź muzyków, możemy poznać ich fascynacje muzyczne, wiemy czym sie inspirują i... jesteśmy szczęśliwi, że są na tym świecie jeszcze kapele, które mimo tego, iż wydały swe debiuty w 1997 nie inspirują się tylko Kornem czy Toolem: "...We refused to forget Led Zeppelin, with Helmet on we let Zappa in..." Niestety jest na CD jeden zgrzyt. Chodzi o "Be A Baby". Nie wiem, może po prostu nie rozumiem tego utworu. Nie przemawia do mnie, jest tylko, według mnie, wypełniaczem. Psycore na szczęście rekopensują to w "Part Me, Part Machinery". Jest to najszybszy i... najpogodniejszy numer na płycie. "Part Me, Part Machinery" to naprawdę niesamowity kawałek, wyróżniając się tempem i względną "przystępnoscią", nie zabija klimatu "I'm Not One Of Us".

Cóż mogę dodać. Psycore nagrał swietną płytę. Płytę w pewnym sensie elitarną, bo nie można wymagać od każdego akceptacji tych chorych dźwięków. Uważam, że album ten najbardziej spodoba się osobom, które są otwarte na nowe pomysły i zaczynają mieć powoli dosyć kolejnych kopii Korna czy Toola. Naprawdę gorąco polecam ten materiał.

Wiem, że w tej recenzji aż roi się od określeń "zimny", "chłodny" i podobnych. Przepraszam, ale inaczej nie umiałem opisać klimatu tej muzyki.

Komentarze
Dodaj komentarz »