zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 18 kwietnia 2024

recenzja: Shadow Gallery "Room V"

2.11.2005  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Shadow Gallery
Tytuł płyty: "Room V"
Utwory: Act III: Manhunt; Comfort Me; The Andromeda Strain; Vow; Birth of a Daughter; Death of a Mother; Lamentia; Act IV: Seven Years; Dark; Torn; The Archer of Ben Salem; Encrypted; Room V; Rain
Wykonawcy: Gary Wehrkamp - gitara, instrumenty klawiszowe; Carl Cadden-James - gitara basowa, flet; Mike Baker - wokal; Brendt Allmann - gitara; Chris Ingles - instrumenty klawiszowe; Joe Nevolo - instrumenty perkusyjne
Wydawcy: Inside Out, Mystic Production
Premiera: 2005
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Z zespołem Shadow Gallery to historia jest dość ciekawa. Choć pierwszy album wydali w roku 1992, to najnowsze dzieło zespołu jest raptem piątym albumem w dorobku kapeli. Trzynaście lat i tylko pięć długograjów na koncie! Wolne, wolne tempo, które zdaje się jest wyrazem podejścia zespołu do tworzenia muzyki - nie ilość się liczy, lecz jakość.

Bo każdy z trzech albumów, które dane mi było słyszeć (debiutu niestety nie znam) był na co najmniej bardzo wysokim poziomie, a już wydane w roku 1999 "Tyranny" to dla mnie jeden z najlepszych progmetalowych albumów wszechczasów. Znakomite teksty, nawiązujące z jednej strony do Orwella, a z drugiej zahaczająca również o takie tematy jak wojna czy ludzka bezwzględność. A na tym tle nietypowa historia miłosna - co nasuwało skojarzenia z "Operation: Mindcrime" Queensryche, tym bardziej, że również muzycznie czuć było fascynacje tą genialną płytą. Do tego dołożono sporo instrumentalnych popisów, mocne klawisze i potężną dawkę melodii - w efekcie powstała płyta fenomenalna. Ciągle nie wiem jak to się stało, że nawet po jej wydaniu Shadow Gallery nie stali się popularni - nie tylko nie znaleźli się w progmetalowej ekstraklasie, ale nie są nawet wymieniani jednym tchem z "pierwszoligowcami" w rodzaju Symphony X, Evergrey czy Threshold...

Oj, rozpisałem się nieco na temat "Tyranny", ale dla usprawiedliwienia mogę dodać, że zrobiłem to nie bez powodu. "Room V" to bowiem kontynuacja tej właśnie płyty - tu, w aktach III i IV swój dalszy ciąg znajdują zdarzenia zaprezentowane sześć lat wcześniej. I choć - w mojej przynajmniej opinii - "Pokój V" nie dorównuje swojej "pierwszej części", to ciągle pozostaje płytą bardzo dobrą. Ale zanim przedstawię bardziej ogólne wrażenia z odsłuchu zapraszam do krótkiej wizyty w pokoju nr 5...

Zaczyna się od "Manhunt" - krótkiego, zadziornego i dynamicznego kawałka progmetalu w czystej postaci, będącego nawiązaniem do klimatów znanych z "Tyranny". Następny numer - "Comfort Me" - to już całkiem inna bajka. Delikatny motyw na fortepianie, stonowany wokalny duet, przepiękny refren - to wszystko przypomina duety z "Leonardo - The Absolute Man" czy też z ostatniej płyty Ayreon. Fantastyczny numer (moim zdaniem jeden z dwóch najlepszych na albumie), po którym kolej na "The Andromeda Strain", będące bodaj najbardziej dynamicznym kawałkiem na płycie, a przy tym ciągle lekkim i bardzo melodyjnym. Potem znów uspokojenie - "Vow" kojarzy się troche z "Anna Lee" Dream Theater - bardzo spokojna ballada plus kapitalne solo. Następnie mamy dwa nagrania instrumentalne - najpierw "Birth Of The Daughter", rozpoczynające się płynącymi, pink-floydowskimi dźwiękami, a następnie stopniowo przyspieszające. Potem "Death Of The Mother", będący najlepszym na płycie instrumentalem - połamanie, poplątanie i szaleństwo, które zdecydowanie bardziej opisuje wściekłość po stracie bliskiej osoby, niż smutek. Na to ostatnie uczucie przychodzi bowiem pora w następnym utworze - krótkim "Lamentia", w którym w genialny sposób wykorzystano melodię z "Comfort Me". Po prostu wzruszające epitafium...

Akt IV rozpoczyna instrumentalne "Seven Years" - na początku sielankowe, lekko folkujące, akustyczne, potem bardziej niepokojące - które płynnie przechodzi w "Dark", będące swoistym preludium dla kolejnej stonowanej ballady ("Torn") ze znakomitym motywem gitarowym, pięknymi klawiszami i ślicznymi wtrąceniami fletu. Następny na liście melduje się drugi z najlepszych numerów na płycie - "Archer Of Ben Salem" - znakomite melodie, zadziorność, klimat, progrockowe, kansasowate zagrywki i dynamiczny wokalny pojedynek, a potem rozbudowana część instrumentalna. Szkoda, że nie ma więcej takiego grania w omawianym pokoju... Dalej mamy bowiem znów nastrojową balladę "Encrypted", która ożywia się w części instrumentalnej oraz ciężkie, nieco zamotane i okraszone konkretnym riffem "Room V". A na koniec "Rain" - pół-ballada, w której spokój przerywany jest gitarowymi popisami...

Tyle dokładniejszych opisów, teraz pora na obiecane wcześniej, bardziej ogólne spostrzeżenia. "Room V" jest na pewno spokojniejsza od "Tyranny", więcej jest stonowanych dźwięków, nie ma tylu przyspieszeń, iskry i zadziorności. Słychać to szczególnie w bardziej płynących i nastrojowych partiach instrumentalnych. Oczywiście muzyka tak całkiem nie złagodniała, ale jeśli na płycie mamy raptem pięć bardziej dynamicznych numerów, w tym trzy krótkie instrumentale, to mówi to chyba samo za siebie. Pod tym względem bliżej jest nowej płycie do "Legacy" niż do "Tyranny". Natomiast to, co się nie zmieniło, to melodyjność. Panowie z Shadow Gallery zawsze mieli talent do tworzenia zapadających w pamięć melodii i na "Room V" o tym nie zapominają. Linie melodyczne w pięknym "Comfort Me" czy w "Archer Of Ben Salem" po prostu powalają na kolana!

Natomiast co do tekstów, to choć są one ciekawe i przedstawiają w miarę zgrabną historię, to nie dorównują ani atmosferą, ani pod względem koncepcji tym przedstawionym w aktach I i II. O ile "Tyranny" tekstowo porównać można z ambitnym, nastrojowym, trzymającym w napięciu thrillerem, niepozbawionym głębszego przekazu, to "Room V" musiałbym określić jako sprawnie nakręcony, solidny film sensacyjny, jakich wiele było w historii. Efekt jest taki, że pozostaje pewien niesmak, jeśli chodzi o rozwinięcie historii z "Tyranny" - szczególnie rozwiązanie wątku uczuciowego pozostawia sporo do życzenia. W sumie tekstowo jest więc dobrze, ale nic ponadto.

W sumie jednak - choć sporo tu ponarzekałem - to na pewno "Room V" jest albumem bardzo dobrym i bardzo godnym polecenia, i to nie tylko fanom progmetalu. Jest to bowiem ciągle granie na wysokim poziomie - cóż poradzić, że moje oczekiwania były większe...

Komentarze
Dodaj komentarz »