zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 19 kwietnia 2024

recenzja: Shivan "When Wishes Sicken"

12.06.2008  autor: Zagreus
okładka płyty
Nazwa zespołu: Shivan
Tytuł płyty: "When Wishes Sicken"
Utwory: Kingdom Of Deceit; Hoarder Of Illusions; Cold Winter Nights; Alone Again; Ain't No World; Past The Mid Route; Bereft; The Murkiest Den; Alone Again (remix)
Wykonawcy: Hrive - gitara; Seere - wokal; Raziel - instrumenty perkusyjne; Yuri - gitara basowa; Sytry - instrumenty klawiszowe
Wydawcy: My Kingdom Music, Foreshadow Productions
Premiera: 2007
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

Przyznać się muszę na wstępie, że z muzyką Shivan zetknąłem się po raz pierwszy i nie znam ich dotychczasowego dorobku. Gdyby chodziło o jakąś bardziej płodną kapelę, czułbym być może wstyd i zażenowanie, jednak biorąc pod uwagę, że przez ponad 10 lat swojego istnienia wydali oni zaledwie jedną płytę (w ukazał się 2002 krążek "Whatever Lot's Above"), uważam się za w pełni usprawiedliwionego. Ten poprzedni materiał, z którym nie dane mi było się zapoznać, był podobno blackmetalowy. Piszę "podobno", gdyż nowy album z black metalem ma raczej niewiele wspólnego.

Cóż więc dostajemy po odpaleniu ich najnowszej, opakowanej w klimatyczną i melancholijną okładkę, płyty? Jak się okazuje, w przypadku "When Wishes Sicken" opakowanie jest bardzo adekwatne do muzycznej zawartości. Dźwięki, które obecnie proponuje słuchaczom ten mroczny kwintet, również należą do gatunku tych melancholijnych i klimatycznych, choć nie są tak zupełnie pozbawione pazura i fragmentów przypominających o blackowej przeszłości kapeli.

Różnie zwykło się określać tego typu dźwięki. Dark, gothic, doom... Wszystkie te etykietki nie wyczerpują jednak w pełni zawartości płyty. Przy jej opisie najłatwiej będzie się chyba posłużyć porównaniami i odniesieniami do twórczości innych, bardziej znanych załóg. A zatem wyobraźcie sobie połączenie grania spod znaku Amorphis (tego późniejszego) i nieodżałowanego Sentenced, z fragmentami przypominającymi niekiedy twórczość Paradise Lost. A to wszystko okraszone naprawdę świetnymi, zróżnicowanymi wokalami, oscylującymi pomiędzy czystymi, dynamicznymi zaśpiewami a wręcz blackowym skrzekiem, kojarzącym się chwilami z dokonaniami Larsa Nedlanda z Solefald.

Oprócz wyśmienitych partii wokalnych na szczególną uwagę zasługuje sekcja rytmiczna. Perkusja, wyjątkowo jak na ten gatunek, dynamiczna i aktywna (co pewnie jest spadkiem po blackowej przeszłości kapeli) świetnie współgra z dość rozbudowanymi, ciekawymi partiami basu. Gitary tną swoje, nadając całości koniecznego ciężaru. Klawisze, czasem schowane, czasem wysunięte na pierwszy plan (ale nigdy nie nachalne i cukierkowe) świetnie budują nastrój i nadają płycie melancholijnego, "gotyckiego" klimatu. Ogólnie całość nie powala być może świeżością i oryginalnością, ale jest w tych dźwiękach coś, co nie pozwala przejść obok nich obojętnie.

Na początku nie zadałem sobie nawet trudu, by wyszukać jakichkolwiek informacji na temat Shivan czy chociażby przeczytać notki od wydawcy. Wrzuciłem po prostu płytę do odtwarzacza i dałem się ponieść dźwiękom. Ich kontemplacja sprawiła, że nabrałem przekonania, iż obcuję z kolejnym tworem pochodzącym z fińskiej krainy jezior. Specyficzna dla północnych rejonów melodyka i wypełniający płytę chłód i mrok, nie pozostawiały co do tego żadnych wątpliwości. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że rzeczona kapela ma swoje korzenie po przeciwnej stronie naszego pięknego kontynentu, a konkretnie w słonecznej Italii. Jak się okazuje nie trzeba żyć pośród zaśnieżonych borów, by tworzyć dźwięki mroźne i czarne niczym noc polarna.

Czy zatem warto polecić "When Wishes Sicken" szerszemu gronu odbiorców? Zdecydowanie tak. Płyty, pomimo pewnej jej schematyczności, słucha się po prostu znakomicie. Nie przeszkadza w tym nawet pewien brak oryginalności i spore podobieństwa do twórczości innych, bardziej utytułowanych załóg. Zresztą Shivan, owszem czerpie pełnymi garściami z dorobku swoich poprzedników, ale wszystkim tym zapożyczonym dźwiękom nadaje swój własny, specyficzny charakter.

Ogólna ocena materiału początkowo, po pierwszym przesłuchaniu, miała być nieco niższa, ale kierując się poczuciem recenzenckiego obowiązku włączyłem sobie płytę jeszcze raz, potem jeszcze raz (tym razem już z własnej i nieprzymuszonej woli) i zanim się obejrzałem jej plusy, wbrew radom prezesa Ochódzkiego, przysłoniły mi minusy. Dlatego też nota jest taka, a nie inna...

Komentarze
Dodaj komentarz »