zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

recenzja: Tystnaden "Sham Of Perfection"

6.10.2006  autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski
okładka płyty
Nazwa zespołu: Tystnaden
Tytuł płyty: "Sham Of Perfection"
Utwory: First Embrace; Munchausen Syndrome; Tystnaden; Metaphora; The Foolish Plan; Hamlet; The Joke; Rewards; The Vanishing; Pride vs Intellect
Wykonawcy: Laura De Luca - wokal; Lorenzo Frascaroli - instrumenty klawiszowe, wokal; Cesare Codispoti - gitara; Federico Grassi - gitara; Marco Di Castri - gitara basowa; Alberto Lezii - instrumenty perkusyjne; Massimo Favento - wiolonczela
Wydawcy: Limb Music Products
Premiera: 2006
Subiektywna ocena (od 1 do 10): 8

"Sham Of Perfection" to debiutancki album włoskiego zespołu Tystnaden, co w języku szwedzkim oznacza "cisza". Na płycie tej kapela prezentuje nam mariaż muzyki heavymetalowej z kobiecym wokalem, co - tym bardziej biorąc pod uwagę kraj pochodzenia muzyków, czyli Włochy - musi budzić skojarzenia z Lacuna Coil. I skojarzenie to jest w sumie dość zgodne z prawdą, przy czym Tystnaden na pewno gra mocniej i ciężej od LC, znacznie więcej wplata też do swojej muzyki różnych elektronicznych ozdobników. Bez dwóch zdań nie jest to więc bezmyślne klonowanie nutek, tym bardziej, że również głos wokalistki jest całkiem różny od śpiewu Cristiny Scabbia.

No właśnie, skoro mowa o wokalu... Pamiętam, że dawno temu, podczas pierwszego przesłuchania albumu "Operation: Mindcrime" zostałem zauroczony kapitalnym głosem Pameli Moore, która na tej płycie "odśpiewuje" rolę siostry Mary. Zawsze tylko się irytowałem, że jej wokaliz jest na tym albumie tak mało. Tamten niedosyt w jakiś sposób udało się zniwelować właśnie wokalistce Tystnaden, gdyż jej śpiew momentami bardzo przypomina właśnie panią Pamelę. Dotyczy to głównie maniery i sposobu śpiewania, ale jest słyszalne także jeśli chodzi o barwę, szczególnie, gdy Laura De Luca "wchodzi" na wyższe rejestry. Ale co najważniejsze - w tym głosie czuć miotaną emocjami duszę, wielką pasje oraz wspaniałą mieszankę ognia i delikatności. Po prostu czysta rewelacja i już sam ten wokal mógłby "udźwignąć" tę płytę. Na szczęście także pozostali członkowie zespołu wiele wnoszą do muzyki. Poza wokalem Laury od czasu do czasu pojawia się potężny growling z wyczuciem ubarwiający muzykę. Gitary wygrywają bardzo mocarne, surowe, dość ciężkie i gęste riffy, perkusja pędzi przed siebie aż miło, a wszystko ozdabia sybtelna elektronika.

Właściwie jedynym, do czego można się przeczepić, jest niespecjalna oryginalność prezentowanej muzyki. Ale ponieważ - jak już wspomniałem - zespół daje od siebie "małe co nieco", to nie razi to specjalnie. A nagrania takie jak "Munchausen Syndrome", "Tystnaden", "The Foolish Plan", "Hamlet" czy "Rewards" są fantastycznie zaśpiewane oraz mądrze skomponowane i w efekcie robią znakomite wrażenie. I oczywiście słucha się tego bardzo dobrze i myślę, że zespół ma wszystko, aby namieszać trochę w muzycznym światku...

Komentarze
Dodaj komentarz »