zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku środa, 24 kwietnia 2024

relacja: Glenn Hughes, Uli Roth, Warszawa "Proxima" 6.06.2001

21.06.2001  autor: Maciej Mąsiorski
wystąpili: Glenn Hughes; Uli Jon Roth
miejsce, data: Warszawa, Proxima, 6.06.2001

Można złośliwie powiedzieć, że obydwaj występujący w warszawskiej "Proximie" artyści to dziś muzycy odcinający kupony od swej przeszłości. Obu przed laty dane było grać w grupach o olbrzymiej sławie, a dziś będących już prawdziwymi legendami rocka - grupach, których ilość sprzedanych płyt nieporównywalnie przewyższa dokonania solowe wspomnianych artystów. Nie można jednak mówić, że bez Deep Purple i Scorpions świat na pewno nie usłyszałby o tych dwóch panach, których talent i umiejętności nie przez przypadek zetknęły z czołówką światowej sceny rockowej.

Uli Jon Roth uraczył nas około godzinnym występem, podczas którego okazał się być nieprzeciętnym technikiem o wyjątkowej fantazji i klasycznym zacięciu. Jego występ obfitował w rockowe aranżacje klasycznych mistrzów, takich jak Vivaldi, Mozart, Bach czy Beethoven. Z repertuarem nieźle współgrał sceniczny wizerunek niemieckiego gitarzysty, odzianego w obcisły strój minstrela i zawadiacki kapelusik z piórkiem. Podczas koncertu popisy techniki dawał nie tylko Uli (na siedmiostrunowym wiośle - typowym narzędziu "sportowych" gitarzystów), ale i inni członkowie jego grupy. Między innymi mieliśmy przyjemność wysłuchać długiej, wyścigowej solówki na basie. Zdecydowanie jednak nie dopisała publiczność, której pod sceną w trakcie występu Rotha zgromadzonych było nie więcej niż kilkadziesiąt sztuk, przyznać jednak trzeba, że z wielkim entuzjazmem reagujących na popisy Uliego. Przed samym zakończeniem występu usłyszeliśmy jeszcze jedyny wokalny utwór - "Polar Nights" z repertaru starych dobrych Scorpions, a na koniec uraczono nas wyjątkowo porywającym wykonaniem "IX Symfonii" Beethovena. Uli Roth okazał się wyjątkowo skromnym człowiekiem albo wybitnie uzdolnionym aktorem, gdyż scenę opuszczał z autentycznym zadowoleniem, serdecznie dziękując za przyjęcie.

Glenn Hughes obiecywał, że dla Polaków zagra dość wyjątkowy repertuar, będący niejako przeglądem całej swojej twórczości. Chyba mu się to udało, choć do roboty zabrał się nie całkiem chronologicznie - występ rozpoczął porywający, dynamiczny i niezapomniany "Stormbringer" równie niezapomnianych Deep Purple. "Głos Rocka" dość dobrze zdawał sobie najwyraźniej sprawę z tego, której kapeli zawdzięcza sławę i możliwość koncertowania do dziś po całym świecie przed setkami fanów, jako że purpura dominowała tego wieczora nie tylko wśród scenicznych świateł.

Niejednego mógł zdumieć niezwykły ciężar wykonywanych przez Hughesa kompozycji, wśród których utwory Deep Purple brzmiały niemal popowo. Nawet łagodna "Medusa" - najstarsza kompozycja z wykonywanych przez Hughesa tego wieczoru, z pierwszej płyty Trapeze z 1970 roku - zagrana została wybitnie ciężko, wręcz przytłaczająco. Trzeba przyznać, że wokalna, muzyczna oraz fizyczna forma Hughesa nie mogła rozczarować, mimo iż artysta nie był tego dnia w pełni sił, do czego zresztą przyznał się w trakcie występu. Zdawał się poza tym szczerze cieszyć się z występu w naszym kraju, co niejednokrotnie powtarzał, przepraszając przy okazji za swoją niedyspozycję. Udało mu się nawiązać naprawdę sympatyczny kontakt z publicznością, czego brakowało na przykład na jego występie w Niemczech w zeszłym roku. Szczególnie urzekł widownię zainteresowaniem wynikiem rozgrywanego tego dnia przez polską reprezentację piłkarską meczu eliminacyjnego do Mistrzostw Świata.

Oprócz trzech utworów z okresu solowej kariery i dwu Trapeze (w tym wspomnianej "Medusy"), wieczór wypełniły kompozycje Purpli - usłyszeliśmy "Might Just Take Your Life", "You Fool No One" czy "Getting Tighter" w bardzo długiej wersji, rozpoczęte motywem "This Time Around", przechodzącym przez "Sail Away" oraz kawalkadę innych kompozycji Purpli z okresu 1974-76, przeplataną szalonymi improwizacjami. Jako ostatnia przed bisami zabrzmiała perła płyty "Come Taste The Band" - przepiękny, nastrojowy "You Keep On Moving", w którym pamiętny dwugłos Coverdale'a z Hughesem zastąpił... kilkusetgardłowy śpiew, jako że całą zwrotkę Hughes pozostawił do wykonania publiczności...

Na bis czekał nas prawdziwy "pożar z turbodoładowaniem". Przed wykonaniem bodaj największego przeboju Deep Purple Mark III - "Burn" - na scenie obok Hughesa pojawił się... Grzegorz Kupczyk, który wspólnie z Glennem wykonał purpurpowy klasyk, zupełnie jak niegdyś David Coverdale... Nie trzeba mówić, ile to wydarzenie wywołało emocji wśród publiczności. Duet poradził sobie z numerem po mistrzowsku. Jeśli jeszcze dodać, że w utwór wpleciony został bardzo obszerny cytat z "Mistreated", zaśpiewany przez Hughesa...

Glenn Hughes nie zawiódł na pewno polskiej publiczności, mimo nieco słyszalnej niedyspozycji zdrowotnej i trochę skróconego z tej przyczyny występu. Pozostaje nam teraz tylko czekać na występ kolejnego byłego członka Deep Purple, który zamierza nas wkrótce odwiedzić ze swą pełną uroku blond-małżonką...

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!