Zgodnie z tendencją społeczeństwa do problematycznego określania swojego zdania na konkretny temat powiem, że "to zależy". Na czymś zajebistym - w młynie, ewentualnie obok. Na czymś bardziej klimatycznym, z dala od jakichkolwiek podscenicznych wybryków. Na czymś nudnym, co trzeba przeczekać, by zobaczyć coś ciekawszego - odpoczywając przy %

True, true... :)

Kiedyś to lubiłem, w sam młyn wchodzić, albo poskakać pod samą sceną, no ale latka lecą i już mi się nie chce, tak więc lubię sobie popatrzeć i posłuchać z pewnej odlległości, chociaż oczywiście wiem że to fajne uczucie szaleć pod butem muzyków, hehe.

No ja znam to samo. Jeszcze parę lat temu to wbijałem w centrum młyna. Teraz już i la tka nie te i kondycja inna ;p. No i na koncertach bywam w bardzo różnym charkaterze. Generalnie jeśli jest na scenie coś co mnie interesuje, to zawsze jestem przed nią. Najczęściej wbijam na jakiś "wyśrodkowany" punkt, gdzie jest najlepsza akustyka. Tam lubie posłuchać, popatrzeć, pośpiewać trochę się poruszać. No ale jeśli kapela porwie mnie na maksa (a to niestety rzadkość) to i młyn się zdarzy. W sumie być na koncercie np. Napalm Death i w całości przestać lub przesiedzieć z piwkiem to już mi się nie widzi :)