zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 29 marca 2024

wywiad: Entombed

22.10.2003  autor: m00n

Wykonawca:  LG Petrov - Entombed (wokal)

Entombed, jedna z najważniejszych kapel szwedzkiego death metalu początku lat dziewięćdziesiątych. To oni wraz z Nihilist czy Dismember kształtowali wówczas ten gatunek. Po trzynastu latach od wydania debiutanckiego "Left Hand Path" Entombed do swojej dyskografii dołącza kolejny duży album, świetny krążek "Inferno". Właśnie o nim, jak i kilku innych ciekawostkach, rozmawiałem z niezwykle zabawnym wokalistą Szwedów, Larsem-Goranem Petrovem. Zapraszam do lektury!

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Cześć, jak sie miewasz?

LG Petrov: Całkiem nieźle.

No to zaczynajmy. Wybraliście Pelle'a Gunnerfeldta na producenta waszego nowego albumu "Inferno". Jakie są przyczyny takiego wyboru?

Hmmm... Znowu chcieliśmy spróbować czegoś nowego, popracować z różnymi ludźmi itp. Dobrze jest czasem spróbować czegoś nowego. Myślę, że wyszło całkiem nieźle. Słyszałeś już nowy album?

Tak, słyszałem.

Co o nim sądzisz?

Jest świetny. Moim ulubionym jest "Wolverine Blues", lubię też pierwsze albumy, "Clandestine" i "Left Hand Path", a ten nowy jest w stylu własnie "Wolverine Blues" z elementami późniejszych płyt i przyznam, że jest naprawdę naprawdę dobry.

Cieszę sie, że ci się podoba.

Kto jest głównym kompozytorem nowego materiału? Jak pracujecie, gdy tworzycie? Ile czasu zabrało wam napisanie tego albumu?

Właściwie pomysły na kawałki rodzą się bardzo szybko. Wszyscy są zaangażowani w pisanie. Ktoś zaczyna od riffu, jakiejś linii wokalnej albo tego typu rzeczy, a reszta dorzuca swoje pomysły. To przychodzi naprawdę szybko. Uffe, Alex, Jorgen i Peter zrobili większość materiału na nowy album, ja raptem dorzuciłem kilka pomysłów wokalnych (śmiech).

Jesteś w stanie opisać tekstową zawartość "Inferno"?

Jeszcze nie czytałem tekstów, nie mam nawet płyty w domu (śmiech). Teksty są o życiu, sprawach które się nam przytrafiają, o tym, co sądzimy na temat tego, co się dzieje na świecie. No i oczywiście jest też trochę tych "szatańskich" rzeczy (śmiech).

Jest tam jeden kawałek o kulturystach, siłowni...

Tak, to "Flickering Muscles" (śmiech).

To jeden z moich ulubionych.

Lubię ten kawałek. Opowiada o sytuacji, gdy uważasz się za najlepszego. Wtedy wydaje Ci się, że nie powinieneś nikogo słuchać, jesteś najważniejszy. Sam czasami staję przed lustrem i mówię sobie: jesteś najlepszy (śmiech). To wpływa korzystnie na pewność siebie.

Kilka dni temu gadałem z kumplem o waszej nowej płycie i doszliśmy do wniosku, że Entombed jest takim deathmetalowym Motorhead. Co o tym myślisz?

O! Świetne określenie. Na każdej płycie próbujemy zrobić coś innego. Czerpiemy zewsząd, czasem więc możemy brzmieć dziwnie (śmiech).

Wasz koncert w Sztokholmie w październiku zeszłego roku został zarejestrowany. Pojawiły się plotki, że zamierzacie wydać album koncertowy. Czy to prawda?

Zaczęliśmy nagrywać kawałki podczas różnych koncertów, ale na razie sprawa utknęła w miejscu. Może wydamy to za jakiś czas, gdy będziemy mieć więcej dobrych koncertów (śmiech). Pewnie wydamy koncertówkę, ale jeszcze nie teraz.

W lutym mieliście wystąpić z baletem w Royal Opera Hall w Sztokholmie, grając nowe, specjalnie skomponowane utwory. Czy mógłbyś więcej opowiedzieć o pomyśle i samym wydarzeniu?

Zadzwonili do nas kiedyś z propozycją połączenia naszych kawałków z tańczącymi ballerinami (śmiech). Na początku w to nie uwierzyliśmy. Jednak wyszło nieźle. Nie przygotowaliśmy nowych kawałków, a jedynie ponownie zaaranżowaliśmy 15 starych, żeby pasowały do programu. Wiesz, balleriny muszą wszystko znać, żeby móc podskakiwać w odpowiednich momentach itp. (śmiech). Dla nas było to nowe doświadczenie. Ludziom się podobało, a przecież siedzieli tam milionerzy w wieku 50-80 lat (śmiech).

Jak bardzo nowe aranżacje różniły się od pierwotnych wersji?

Właściwie niewiele. Usunęliśmy niektóre rzeczy z kilku kawałków, poskładaliśmy je tak, żeby można było przy nich potańczyć (śmiech).

Jak się układa waszej wytwórni Threeman Recordings? Myślisz, że lepiej jest mieć wszystko pod kontrolą czy też raczej być w wytwórni pod czyimś managementem?

W wytwórni idzie nieźle. Niedawno rozpoczęliśmy działalność, na razie mamy pod swoimi skrzydłami parę zespołów m.in. The Project Hate. W przyszłości zamierzamy wydawać płyty także innych kapel, w tym swoje. Wiele jeszcze musimy się nauczyć, ale myślę, że to świetnie móc kontrolować siebie - tak jest lepiej. Przynajmniej mamy taką nadzieję (śmiech).

W zeszłym roku wydaliście podwójny album z coverami "Sons of Satan Praise The Lord". Czy mógłbyś coś więcej powiedzieć o wyborze kawałków? Czy wszystkie z nich należą do waszych ulubionych?

Każdy z nas ma wśród tych utworów swoje ulubione. Któregoś dnia zaczęliśmy się zastanawiać, ile tych numerów zrobiliśmy i doszliśmy do 26. Nie mieliśmy pojęcia, że jest ich tak dużo. Doszliśmy więc do wniosku, że powinniśmy je wydać na podwójnym abumie, żeby mieć je wszystkie (śmiech). Były nawet kawałki, o których istnieniu nie miałem pojęcia (śmiech). Teraz dobrze je mieć w domu na półce.

A który z nich jest twoim ulubionym?

Bardzo lubię covery Black Sabbath i Venom.

Czy myśleliście kiedyś, by dać komuś swoje kawałki do zremiksowania, np. takiemu artyście jak Ulver?

Mamy jeden taki remiks, w stylu techno, który jak mi sie zdaje, jest na EPce "Wreckage". Ale to tylko ten jeden. Sądzę, że utwory które się robi, powinny pozostać w pierwotnej wersji.

Na waszej stronie znalazłem informację, że na demo do "Same Difference" jest jeden kawałek, który nie zostanie nigdy wydany. Co z nim nie tak?

Nie wiem, nie mam nawet pojęcia, o jaki utwór chodzi (śmiech). To było dawno temu, więc mogę nie pamiętać. Zawsze robimy kilka kawałków, potem je przesłuchujemy i czasem zdarza się, że któryś nie pasuje, ale nad nim pracujemy. Niekiedy po prostu ten utwór zostawiamy, żeby go później zaaranżować. Niekiedy z niego rezygnujemy.

Wiele lat temu producent Tomas Skogsberg był odpowiedzialny za brzmienie szwedzkiego death metalu. W tej chwili jednak moim zdaniem jego sława się skończyła. Czy myślisz, że jest wciąż ważnym producentem na metalowej scenie w waszym kraju?

Myślę, że ludzie wciąż u niego nagrywają. To świetny facet. Co prawda nie słyszałem ostatnio żadnych płyt, które wyszłyby spod jego ręki, ale wydaje mi się, że kapele wciąż się do niego zgłaszają. Być może my też będziemy kiedyś u niego nagrywać, nigdy nie wiadomo (śmiech). Tomas był lata temu jednym z najlepszych.

W marcu bądź kwietniu rozmawiałem z Leifem Edlingiem z Candlemass, który powiedział mi, że myślą o trasie europejskiej z Entombed na jesieni. Wiesz coś o tym?

Na razie nie wiemy, czy coś z tego będzie. Byliśmy ostatnio z nimi w Grecji, świetnie się bawiliśmy. Gadaliśmy też o wspólnej trasie. Jeśli tylko będą chcieli, nie widzimy problemu. To zależy od paru rzeczy, ale jeśli wszystko się ułoży, jestem gotów jechać w każdej chwili.

Świetnie by było zobaczyć was znowu w Polsce.

Tak... Ostatnim razem byliśmy tam w 1994 roku, jak mi się zdaje. To było dawno temu. Musimy to wkrótce powtorzyć.

Na początku maja byliście na trasie w południowej Afryce. Jak było?

Świetnie! Safari bez przerwy (śmiech).

Jak się zachowują afrykańscy fani?

Super. Wszędzie było mnóstwo ludzi, tylko w jednym miejscu graliśmy dla 75 osób, ale to dlatego, że nigdy tam nie robiono koncertów. To było coś w rodzaju miejscowości wypoczynkowej, sami turyści, zero ludzi w mieście (śmiech). Świetnie było w Johannesburgu, gdzie przyszło ośmiu maniaków z Barcelony. Zaprosiliśmy ich na wspólne picie (śmiech).

Jak wyglądają teraz wasze koncerty? Gracie stare rzeczy z pierwszych albumów?

Jasne. Gramy kawałki z każdej płyty - od pierwszej do najnowszej. Napisaliśmy je, nagraliśmy, to i gramy je na żywo.

Czy uważasz, że Entombed odniosło sukces na rynku muzycznym?

Myślę, że nasza muzyka dla wielu ludzi jest dobra. Tym, co robimy i kochamy, jest granie. Staramy się nagrywać proste, dobre kawałki, które się wszystkim podobają (śmiech). To jedyna rzecz, którą my, ja, potrafimy robić (śmiech).

Znalazłem na waszej stronie informację, że kilka lat temu wasz utwór pojawił się na kompilacji "Swedish Sins", wydanej przez White Jazz Records. Co to za wytwórnia, czy ma jakiś związek z jazzem?

Nie wiem, o jaką chodzi (śmiech).

Pytam dlatego, iż pierwotnie mieliśmy rozmawiać tydzień wcześniej, a wtedy w Warszawie grał John Zorn ze swoim zespołem, Naked City, i ciekawi mnie twoja opinia na temat jazzu i tego typu eksperymentalnej muzyki...

Nie słucham za wiele jazzu, bo wprawia mnie w zakłopotanie (śmiech).

I ostatnie pytanie: co sądzisz o Internecie?

Korzystam z niego 24 godziny na dobę (śmiech).

Naprawdę?

Jasne, to szalona sprawa, świetna rzecz, kiedy musisz szybko zdobyć informacje, ściągnąć filmy itp.

A co z promocją zespołów i nielegalnym ściąganiem muzyki?

Internet pomaga w promocji kapel, własnej muzyki, poprzez zamieszczanie na stronach fragmentów utworów lub dwóch-trzech w całości. Nie rozumiem tego, że kapele narzekają na ściąganie ich muzyki. Jeśli chcę posłuchać muzyki, mieć CD, to idę go kupić, bo chcę mieć całość z książeczką itp. Ściągam muzykę jedynie po to, żeby przekonać się, co to jest, a potem idę kupić płytę.

Ale w Polsce płyty są drogie i ściąganie plików mp3 to czasem jedyny sposób na zdobycie nowej muzyki...

Jasne, rozumiem to. Sam ściągam z sieci, więc zdaję sobie sprawę, że ludzie robią to samo, aby mieć naszą muzykę.

Ostatnie słowo dla polskich fanów?

Nie byliśmy w Polsce przez wiele lat, więc musimy przyjechać przy okazji następnej trasy. Mam nadzieję, że ludziom płyta się spodoba i przyjdą nas zobaczyć.

Dzięki za wywiad, do zobaczenia wkrótce w Polsce.

Wielkie dzięki. Do zobaczenia.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?