zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

wywiad: Entombed

26.01.2005  autor: m00n

Wykonawca:  LG Petrov - Entombed (wokal)

Po raz drugi miałem okazję porozmawiać z LG Petrovem, wokalistą jednego z najważniejszych zespołów szwedzkiego death metalu. Przyczynkiem naszej pogaduszki był album koncertowy "Unreal Estate" nagrany podczas występów z baletem w Szwedzkiej Operze Królewskiej. LG ponownie byle niezwykle rozrywkowy i sympatyczny, a rozmowa o plycie upłynęła w szalenie rozrywkowej atmosferze.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Cześć. Nie wiem, czy pamiętasz, ale rozmawialiśmy już przy okazji premiery "Inferno"...

LG Petrov: Robię mnóstwo wywiadów, ale tak coś mi się właśnie zdawało. Teraz mam już pewność (śmiech).

Podczas naszej poprzedniej rozmowy opowiedziałeś już, jak doszło do tego, że wystąpiliście w towarzystwie gromadki baletnic. Mógłbyś przypomnieć naszym czytelnikom, jak to się wszystko zaczęło?

Pomysłodawcami całego zdarzenia była dwójka choreografów operowych, którzy napisali do nas maila. Wymyślili sobie, że na jednej scenie znajdzie się kapela metalowa i baletnice. Z początku nie uwierzyliśmy i im nie odpisaliśmy, bo myśleliśmy, że to jakiś żart (śmiech). Ale potem napisali do nas jeszcze raz, więc pomyśleliśmy, że może jednak nie żartują. Skontaktowaliśmy się i umówiliśmy na spotkanie, podczas którego wyjaśnili nam cały pomysł. Spodobało nam się, ale mieliśmy wątpliwości, jak to niby ma się udac? Przecież metal, opera i baletnice niezbyt do siebie nie pasują (śmiech). Ale jak już opowiedzieli nam wszystko, udało się im nas przekonać. Potem wybrali numery z naszych płyt, z których stworzyliśmy czterdziestopięciominutowy set. A baletnice musiały się nauczyć skakać do metalu (śmiech).

(śmiech) Mieliście w ogóle jakikolwiek wpływ na wybór tych kawałków? Czy jest jakiś klucz w doborze utworów na "Unreal Estate"?

Wszystkie utwory wybrali goście z opery, do nas należało tylko zebrać wszystko do kupy. Jeśli chodzi o klucz, to myślę, że ich wybór padł po prostu kawałki, które pasowały jakoś tam do ich wizji całości. Ja chciałem grać utwory z naszych pierwszych albumów, ale niestety tych w większości nie wzięli pod uwagę.

Czy to oznacza, że oni słuchali wszystkich albumów Entombed?

Tak, myślę, że przesłuchali wszystkie.

Zaskakujące. Dużo ćwiczyliście przed tymi koncertami?

Raczej nie. Spotkaliśmy się parokrotnie w sali prób, gdzie trochę ćwiczyliśmy, żeby się przygotować do zaplanowanego zestawu utworów. Wiesz, my znamy własny materiał. Potem mieliśmy jeszcze cztery duże próby, już z tancerkami. W trakcie okazało się, że baletnice mają mały problemy z koordynacją, na przykład podskakiwały i lądowały nie w tym momencie utworu, co trzeba (śmiech). Ale po jakimś czas wszystko wychodziło im już całkiem dobrze.

Ile koncertów graliście w towarzystwie Szwedzkiego Baletu Królewskiego?

Najpierw zagraliśmy osiem koncertów, bodajże to było w lutym 2002 roku. Poszło nieźle, więc powtórzyliśmy to jesienią, chyba w październiku. To był naprawdę dobry pomysł, wszystko szło świetnie. Wydaje mi się, że każdy koncert był wysprzedany. Były nawet plany, by wystąpić z całym przedstawieniem w Paryżu, Rzymie. Potem jednak zmienił się dyrektor Opery Królewskiej, a jemu ten pomysł zbytnio się nie spodobał.

Jak byś opisał waszą współpracę z baletnicami?

Szczerze mówiąc, niewiele z nim mieliśmy wspólnego, większość czasu spędzaliśmy w części dla orkiestry, poniżej sceny. One pracowały na scenie z choreografami itp. My znaliśmy swoją muzykę, ale, jak powiedziałem przed chwilą, one miały z tym trochę kłopotów. Ale dobrze poradziły sobie z wszystkim. Zabawne w tym wszystkim jest to, że po koncertach baletnice można było znaleźć w restauracji na dole, gdzie piły i paliły (śmiech). Wiesz, one są takie małe, mają szczupłe sylwetki, ciekawe jak utrzymują się w formie, żeby tak skakać bez przerwy po scenie, skoro zamiast dbać o siebie ciągle piją, palą i imprezują (śmiech).

(śmiech) Myślisz, że cała ekipa nie bała się trochę pracować z takimi wyznawcami diabła? (śmiech)

Myślę, że oni wszyscy są wyznawcami diabła (śmiech). To dziwni ludzie, nie można im życzyć powodzenia przed występem, teraz nie pamiętam dlaczego. W związku z tym ciągle chodziliśmy i życzyliśmy im powodzenia (śmiech), co chyba napawało ich lekkim strachem. Mówili nam też, że nie wolno gwizdać na scenie, więc ile razy tam się pojawiliśmy, robiliśmy "fiu, fiu!" (śmiech). Świetnie się nam współpracowało.

(śmiech) Czy wśród ludzi z opery był ktoś, kto znał Entombed albo słuchał waszej muzyki?

Nie, raczej nie. Choć myślę, że goście z obsługi technicznej sceny nas znali bądź słuchali. Resztę musieliśmy nauczyć słuchać Entombed (śmiech).

A jak się czułeś przed pierwszych koncertem? Miałeś tremę?

O tak! Przed każdym koncertem. Gdy miałem zagrać ten wstęp na fortepianie, kilka razy poczułem kompletne zaćmienie. Gapiłem się na fortepian, a wszędzie ciemność (śmiech). Ale po chwili na szczęście mi przechodziło, a koncerty zawsze wypadały świetnie.

Zakładam, że występowaliście ubrani na czarno?

Tak, ale nasz strój właściwie był istotny pod koniec koncertu. Wtedy podłoga podnosiła się i graliśmy w ten sposób dwa numery. To była takie "pięć minut dla Entombed".

Mówiłeś, że wszystkie koncerty były wyprzedane. A jakie były ceny biletów? Czy dla przeciętnego Szweda była to droga impreza?

Nie, raczej niezbyt drogie, jakieś dwa, trzy tysiące koron. Hm, powiedzmy, że to będzie około 20-30 dolarów.

W całe przedsięwzięcie zamieszany był mój rodak, Bogdan Szyber...

Dokładnie.

Kim on jest?

On był właśnie jednym z choreografów. Jednym była dziewczyna o imieniu Carina, drugim Bogdan. To oni wszystko wymyślili. To bardzo fajni ludzie.

Ciekawostką, jeśli chodzi o wasze występy w operze jest fakt, że na nich po raz pierwszy przy wejściu wręczano ludziom zatyczki do uszu.

Myślę, że to z troski o starszych ludzi (śmiech). Wiesz, publiczność była dość mieszana - metalowcy z długimi włosami, małe dzieci, no i typowa widownia opery, osiemdziesięcioletni milionerzy. I to oni właśnie potrzebowali owych zatyczek (śmiech). Trafił się nawet bardzo stary człowiek, który kiedyś zasnął na koncercie (śmiech).

Podobno każdy występ kończył się owacją na stojąco?

Tak, to prawda. Na zakończenie każdy koncertu pojawiały się kwiaty, to chyba była najtrudniejsza część ze wszystkich(śmiech). Kłanialiśmy się publiczności i takie tam, ale to zdaje się to normalna rzecz w operze.

Czytałem gdzieś, że ostatni raz owacje na stojąco w Operze Królewskiej zdarzyły się w latach pięcdziesiątych?

Tak, tak. Jeden gość mówił mi, że czegoś takiego nie widzieli tam od lat. Dla nas to było nowe doświadczenie, a ludzie z opery byli niezwykle zadowoleni z takiego przyjęcia. Fajna sprawa.

Czy całe przedsięwzięcie było drogą produkcją?

Na mój gust to wszystko sporo kosztowało. My za nic nie płaciliśmy, tylko piliśmy browary i graliśmy swoje (śmiech). Podczas występu scenografia zmieniała się wielkrotnie, prawie przy wszystkich utworach. Całość składała się z trzech aktów, w pierwszym brała udział orkiestra i balet, w drugim też był balet, a my pojawialiśmy się w ostatnim, który był chyba najkosztowniejszy (śmiech). A przed występami żłopaliśmy piwo z orkiestrą (śmiech).

Mam nadzieję, że zamierzacie wydać "Unreal Estate" w postaci DVD?

Tak, planujemy coś takiego. W takiej wizualnej formie będzie można zobaczyć cały zamysł, cały występ, co z pewnością sprawi, że będzie to znacznie ciekawsze niż sama płyta.

Już nie mogę się doczekać. Macie jakiś chociażby przybliżony termin premiery?

Nie, nie. Jest jeszcze na to za wcześnie, najpierw musimy poskładać wszystko. Na DVD pewnie znajdą się jakieś dodatki, bonusy itp. Jest niemalże pewne, że wydamy to w takiej postaci.

Słyszałem, że przygotowujecie jeszcze jakieś DVD?

To jeszcze nic pewnego. Na razie zamierzamy przysiąść i popracować nad materiałem na nową płytę Entombed. Jeszcze nawet nie zaczęliśmy, planujemy zabrać się za nowe utwory za jakiś tydzień.

Czyli nic nowego jeszcze nie macie?

Nie. Mamy trochę pomysłów, ale nie są to gotowe utwory. Trzeba nad nimi nieco popracować.

To kiedy możemy spodziewać się waszej kolejnej płyty studyjnej?

Gdzieś w przyszłym roku. Myślę, że może jeszcze późną wiosną, albo wczesną jesienią. Wiesz, na rok 2005 mamy zaplanowanych sporo tras.

Rozumiem. A nie myśleliście o części drugiej "Sons Of Satan Praise The Lord"?

Hm, może pomyślimy, jak zrobimy kolejnych 25-26 coverów (śmiech). Czyli tak było z tamtą płytą. Tamten pomysł zrodził się, gdy usiedliśmy kiedyś i policzyliśmy covery, które przygotowaliśmy dla zabawy. Doliczyliśmy się 26 czy 27 i się zdziwiliśmy. Niektórzy z nas nie mieli ich wszystkich na płytach i dlatego właśnie nagraliśmy ten album. Chociażby ja chciałem mieć te covery dla siebie.

Macie nowego basistę, którym jest Nico Engelstrand. Zastąpił on Jorgena Sandstroma, którego uznał, że za dużo jeździcie w trasy. Co dla niego oznaczało owo "za dużo"?

W pewnym momencie Jorgen stwierdził, że więcej nas nie ma w domu niż w nim jesteśmy. Myślę, że chciał po prostu spędzać w nim więcej czasu. Fakt, że wtedy naprawdę sporo koncertowaliśmy i każdemu z nas było ciężko. Wiesz, chcieliśmy być w porządku w stosunku do niego, więc skoro nie chciał jeździć w trasy, jego wybór. Jorgen ma teraz swój własny zespół, Vicious Art. Jesteśmy starymi przyjaciółmi. Natomiast jeśli chodzi o Nico, znamy się długo, produkował kilka naszych albumów. Zapytaliśmy go: "Potrafisz grać na basie?". Powiedział, że tak. "No to jesteś przyjęty" (śmiech).

(śmmiech) Planujecie wydanie demówek Nihilist. To coś w rodzaju prezentu dla was samych na piętnastolecie Entombed? Kiedy ten materiał się ukaże?

Wiesz, myślę, że ludzie chcieliby mieć ten materiał, przecież właściwie te rzeczy nie są dostępne. Sam ich nie mam (śmiech), i też bardzo chciałbym mieć je na płycie. A może powinniśmy to wydać na kasecie? (śmiech). To by było prawdziwe podziemie! Wiesz, tak się dobrze składa, że mamy teraz własną wytwórnię, więc możemy wydawać rzeczy, które mamy ochotę. Skoro ludzie tego chcą, my również tego chcemy. To fajne rozwiązanie.

A kiedy to zamierzacie wydać?

Nie wiem kiedy, ale na pewno wydamy.

Ostatnie pytanie. Kiedy do cholery przyjedziecie znowu do Polski?

Myślę, że w przyszłym roku. Nie byliśmy w Polsce od dziesięciu, czy nawet jedenastu lat. Musimy tylko znaleźć odpowiednią agencję i przygotować prawdziwą trasę.

Wiesz o tym, że musicie?

Wiem, wiem, Polska to wspaniale nadaje się na koncerty.

A zdajesz sobie sprawę, że czekają tu na was rzesze fanów?

Zajebiście to słyszeć! Musimy do was przyjechać. W sumie z Polski do Szwecji nie jst daleko, ze Szwecji do Polski też (śmiech). To może godzina samolotem. Chyba nie będzie problemów z zaaranżowaniem czegoś.

Jak nie przyjedziecie w przyszłym roku, to ja tam do was przyjadę (śmiech).

Dobra, to my przyjedziemy, ale ty i masz też przyjechać do nas (śmiech).

W porządku. Będziemy kończyć, ostatnie słowo do polskich fanów Entombed!

Chcielibyśmy do was przyjechać i zagrać, pomachać ostro łbami! Sam bym teraz pomachał, strasznie cicho u mnie w domu (śmiech).

Wielkie dzięki za wywiad.

Nie ma sprawy, mam nadzieję, że się spotkamy.

Też mam taką nadzieję, wychylimy wtedy parę piwek. Dzięki za raz jeszcze i powodzenia!

Dzięki. Trzymaj się!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?