zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

wywiad: Abraxas

6.04.1999  autor: Krzysztof Kowalewicz

Wykonawca:  Marcin Błaszczyk - Abraxas (instrumenty klawiszowe)

Jeszcze przed wakacjami najnowsza płyta Abraxas pojawi się w sprzedaży w Europie Zachodniej. Ten artrockowy zespół powstał w Bydgoszczy w 1987 roku. Na początku przez grupę przewinęło się bardzo wielu muzyków. W tym czasie Abraxas rzadko grał poza swoim rodzinnym miastem. Ostatecznie skład grupy wykrystalizował się w 1991 roku. Właśnie wtedy Abraxas miał nagrać pierwszą płytę. Niestety kłopoty wydawnicze doprowadziły do rozwiązania formacji we wrześniu 1992 roku. Zespół podzielił się na dwie części. Wokalista Adam Łassa próbował coś zrobić razem z gitarzystą klasycznym. Reszta założyła drugą grupę. Po śmiertelnym wypadku samochodowym Radka w Holandii, Łassa dołączył do reszty. Muzycy wznowili działalność pod nazwą Abraxas w 1994 roku. Dwa lata później wydali debiutancki materiał "Cykl obraca się. Narodziny, dzieciństwo pełne duszy, uśmiechów niewinnych i zdrady". W marcu nakładem firmy Metal Mind Prioductions ukazała się ich płyta pt. "Centurie".

strona: 1 z 1

Krzysztof Kowalewicz: Jak trafiliście do Metal Mindu?

Marcin Błaszczyk: Po prostu nasz menadżer skontaktował się z Dziubą (Tomasz Dziubiński - szef MMP - przyp. kk). Nie chcieliśmy drugiej płyty wydawać w Ars Mundi. To nie gwarantowało rozwoju. Kontrakt z MMP podpisaliśmy tylko na jedną płytę. Oprócz tego firma wyda album po angielsku. Wyda też naszą pierwszą płytę po angielsku i zrobi reedycję polskiej wersji debiutu.

Płyta "Centurie" z angielskimi tekstami jest już w produkcji. Powinna ukazać się przed wakacjami. W Polsce też będzie można ją kupić. Znajdzie się tam dodatkowy utwór - cover "The Court Of The Crimson King".

Podobno ostatnio dostajecie coraz więcej propozycji koncertowych z Zachodu?

Co jakiś czas ktoś się odzywa i chce, żebyśmy zagrali u nich. Wydaje mi się, że szlak został przetarty przez Collage i Quidam, które sporo grały za granicą i stąd jest zapotrzebowanie na rocka progresywnego z Polski. My też mamy szansę zaistnieć poza granicami Polski. Wszystko jest przed nami. Z tego co wiem połowa nakładu naszej pierwszej płyty sprzedała się na Zachodzie.

Wasza pierwsza płyta ma chyba najdłuższy tytuł w historii albumów z polską muzyką.

To jest taki tytuł - nie-tytuł. Miało to być motto, a nie faktyczny tytuł. Gdybym powiedział, że taki jest tytuł, to w tej kategorii z pewnością będziemy zespołem "naj" (śmiech).

Poprzedzaliście Fisha na trasie po Polsce. Jak wspominacie te występy?

Mamy bardzo miłe wspomnienia. Wszystko było na profesjonalnym poziomie. Najbardziej zaskoczył nas człowiek od dźwięku, który nagłośnił nas równie dobrze jak Fisha.

Mieliście okazję porozmawiać z eks wokalistą Marillion?

Oczywiście. To bardzo miły człowiek. Zapamiętał nas po pierwszym koncercie. Przed kolejnym sam do nas przyszedł się przywitać, a wiadomo, że on poznaje codziennie tysiące ludzi. Tak więc samo to, że nas kojarzył jest pewnym wyróżnieniem.

Czy również udało wam się spotkać po koncercie w Spodku z Page'em i Plantem?

Tylko widzieliśmy ich z daleka. Dotknąć już się nie dało. To są rockowe VIPy i jak oni przechodzą należy się oddalić. Zresztą nie odczuwaliśmy specjalnej potrzeby, żeby poklepywać się z nimi po ramieniu. Oczywiście sam koncert był dla nas ogromnbym przeżyciem. Zawiodło tylko trochę nagłośnienie i organizacja.

Czy przygotowywaliście się jakoś specjalnie do tych występów?

Przed koncertem Page'a i Planta graliśmy w tydzień po wyjściu ze studia po zarejestrowaniu "Centurie". Dlatego nie poczyniliśmy jakiś specjalnych przygotowań. Nie było na to czasu. Mogliśmy tylko się sobie "przypomnieć". Przed Fishem też nie było jakiś długich prób.

Nasze występy były dość krótkie, trwały po kilkanaście minut. To jest tylko kwestia dojścia do formy. Nie trzeba się jakoś szczególnie zgrywać.

Jaka jest różnica między pierwszą a drugą płytą?

Na pewno dla nas podstawową różnicą jest to jak brzmią oba albumy. Ta druga płyta jest o wiele lepiej wyprodukowana. Zaryzykowaliśmy i zatrudniliśmy zawodowego producenta, który przez cały czas dbał o efekt finalny. Pierwszy album robiliśmy sami. Czasami się to sprawdza, ale przy debiutanckiej płycie można kilka rzeczy przeoczyć. Druga płyta była nagrywana dokładnie w tym samym studio i na tym samym sprzęcie. Dzięki doświadczeniu realizator wydobył ze studia wszystko to, co było możliwe. Całość brzmi bez porównania lepiej.

W Bydgoszczy istnieje znany ze sceny jassowej w całym kraju Klub "Mózg". Jakie są wasze kontakty z tą muzyką?

Osobiście lubię przejść się do "Mózgu" i posiedzieć w tej niezwykłej atmosferze. Jestem otwarty na różne muzyczne poszukiwania. Jednak ze względu na to, co gramy nie inspirujemy się muzyką "mózgowców".

Dlaczego w Polsce jest tak mało zespołów grających art rocka?

Jest to muzyka, która wymaga dużego nakładu czasu i dużego nakładu środków. Nie można grać art rocka na byle jakim sprzęcie. Poza tym na tym nie można zbyt szybko zarobić pieniędzy i wiele grup, które mają kłopoty z graniem koncertów i wydawaniem płyt szybko się zniechęca i rozwiązuje.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu