zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

felieton: Poganski black

4.06.1997  autor: Vampire

strona: 1 z 1

"A gdyby pekl Krzyz, panujacy talizman, wowczas z szalenczym, dzikim rykiem nadciagneliby dawni jego obroncy... Talizman ow jest kruchy i nadejdzie kiedys dzien, w ktorym sie zlamie. Powstana starzy, kamienni bogowie i strzasna z oczu pyl tysiacleci. A Thor, idac przed siebie z ogromnym mieczem, rozbije w proch gotyckie katedry!"

Heinrich Heine

Bardzo zaluje, ze przez 12 lat mojej edukacji na stopniu podstawowym i srednim, nie dane mi bylo poznac choc troche mitologii germanskiej czy skandynawskiej. Tloczono mi do glowy mity o dzielnym Herkulesie, opowiesci o wyfircykowanej sforze Apollina, czy wszechwladnym Zeusie, namietnie rozkochanym w ziemskich niewiastach i wymykajacym sie spod czujnego oka Hery w poszukiwaniu cielesnych uciech. A wszystko to zamiast skandynawskich sag o meznych wojownikach, zwacych sie wikingami, sag o nocnej ciszy przerywanej szczekiem mieczy i tetentem konskich kopyt, zamiast legend o poteznych bogach Polnocy, pograzonych w wiecznym snie. Moze dlatego, kiedy w lapska wpadly mi dokonania blackowcow z tzw. szwedzkiej szkoly grania, wystapil na mojej twarzy niezdrowy rumieniec zafascynowania zupelnie obca mi historia. Tak to sie wlasnie zaczelo.

Zanim jednak o samej muzyce, chcac nie chcac trzeba mi wspomniec o otoczce, jaka zazwyczaj towarzyszy temu rodzajowi muzyki. Ogolnie rzecz, biorac black kojarzony jest zazwyczaj z rozwrzeszczana i zdrowo podpita zgraja herastych kolesi, co to dla ubawu lataja po cmentarzach i rozwalaja nagrobki. Nie zaprzecze, ze jest w tym duzo prawdy, ale nie jest to chyba wina samej muzyki (egzystuje bowiem powiedzenie, ze to wlasnie muzyka lagodzi obyczaje; mozna oczywiscie podjac dyskusje na ile black jest jeszcze muzyka, a ile w tym zwyklych wrzaskow i pocharkiwan). Osobiscie doszukuje sie innej przyczyny. U schylku wieku industrializmu i Internetu brak jest jakichkolwiek idealow, czegos do czego mlodzi ludzie mogli by sie odwolac i z czego czerpac swoja sile. Zyjemy w czasach, gdzie potrzebny jest bohater silny i zdecydowany. Namacalny i konkretny. Odrzucajacy wszelka hipokryzje. Uczciwosc i wrazliwosc jest kojarzona tylko i wylacznie ze slaboscia. Nie szukajac wiec daleko, wielu mlodych ludzi siegnelo po postac znana i stara jak swiat. Siegneli z przekonaniem, ze dzieki niemu stana sie silni i wyzwola sie z klatek wlasnego umyslu. Wszyscy wiemy, o kogo chodzi, wiec nie ma potrzeby wymieniania rogatego z nazwiska ... (A gdyby tak staneli przed nim twarza w twarz... dopiero poczuliby jak sa mali i slabi). Zanim zdecydowalam sie pisac o blacku i przyblizyc Wam nieco moje ulubione kapele, siegnelam po wkladki z kaset i uwaznie sie im przyjrzalam (zeby mnie pozniej nie ekskomunikowano, czy nie nalozono zadnej anatemy). Odetchnelam z ulga, bo ani razu nie pojawila sie znajoma ksywka pana, w imie ktorego grupki zdrowo stuknietych tna koty i obdzieraja ze skory psy.

Mialo byc o muzyce, nie przeciagam wiec juz przynudzania o subkulturze i przechodze do sedna sprawy, co blackiem sie zwie. Z Krainy Tysiaca Jezior pochodzi nowy finski projekt o nazwie Thy Serpent. Tworzy go czterech dlugowlosych z dosc charakterystycznymi dla blacku freskami na gebie, czyli tzw. pyszczkami. Leaderem grupy jest gitarzysta Sami Tenetz, pogrywajacy w zespole na gitarze. Jak na razie zespol pozostaje tworem studyjnym, a szkoda, bo warto by wyskoczyc na jakis gig w ich wykonaniu. Wokalista unika raczej belkotliwych wrzaskow, a wszystko to na korzysc w miare 'normalnego' glosu i zwiekszonej dawki instrumentalnych kawalkow. Muzyka Thy Serpent to bardzo klimatyczny black, czasami wrecz ocierajacy sie o symfoniczne brzmienia. Bardzo melodyjnie, ale i zarazem bardzo mrocznie, co w polaczeniu z dosc (powtarzam: dosc) ambitnymi tekstami tworzy z "Forest of witchery" bardzo udany album. Czy nowatorski ? Chyba jednak nie, ale warto siegnac po finskie widzenie swiata (tym bardziej, ze obserwowany jest na tym terenie pewien niepokojacy zastoj).

"like a corpse rotting in a rack or wintry winds coming over fast it is all a reminder of a single fact: all life held so dear is only here to pass"

Z Krainy Fiordow i Fieldow wywodzi sie kolejny band o swojsko brzmiacej nazwie Hades. Nikt nie ma chyba watpliwosci, ze taka nazwa juz zobowiazuje. Jest ciezej i wolniej, czasami wrecz duszno, a wydac tez sie moze, ze bardziej chaotycznie i nieposkladanie. Trudno tu sie doszukiwac jakiegos szczegolnego piekna, bo nie takie bylo zamierzenie czterech 'oblechow' z Norwegii (swoja droga chlopcy faktycznie holduja tradycji Wikingow i to ze zdwojona sila - Darwin bylby szczesliwy widzac swoje brakujace ogniwo...). Ich muzyka miala ranic uszy i calkiem dobrze sobie z tym poradzili. Nie wiem, czy slowo 'transowa' najlepiej oddaje jej ducha, ale wlasnie ono cisnie mi sie na usta. Miedzy porykiwaniami wokalisty, ktorym uroku odmowic nie mozna, slychac czasami chrzest oreza, tubalne chory, a nawet... nieco skandynawskiego folku. To wszysto przebija sie calkiem zgrabnie spod calego ciezaru gatunkowego. Na deser zas teksty zapowiadajace powstanie starych bogow i krwawa vendette nad uzurpatorami z Poludnia, teksty o zniewalajacej famme fatale (to chyba taki odpowiednik Damy Serca ze sredniowiecznej, rycerskiej Europy), okrutnej i zadnej wladzy. Wymarzona zona dla bojownika boga Thora. W zamierzeniu autora mialo byc chyba patetycznie i wniosle, ale przedobrzyl nieco i zahacza to nieraz o kicz (licza sie przeciez dobre checi, a nimi podobno pieklo wybrukowane). Na szczescie, vocal jest na tyle niewyrazny, ze mozna sobie dospiewac wlasna wersje wydarzen.

"enslaving eyes of a wistful darkness call me as a silent prayer she is the one of nocturnal beauty force me to become her slave"

Jezeli album "Again shall be" przypadl komus go gustu, to spiesze z informacja, ze juz niedlugo powinno byc dostepne kolejne dokonanie nagranie zespolu "Dawn of the dying sun". Mork Grynning to moj zdecydowany faworyt gatunku. A wszystko to przez te swidrujaco-wibrujaca gitare, ktora towarzyszy nam nieodlacznie przez caly album "Tusen ar har gatt". Zreszta nie tylko gitara jest tu pioronujaca. Album jest pewna konceptualna caloscia i tworzy opowiesc, zywcem przeniesiona z zamierzchlych czasow w schylek naszego millenium. Zaczyna sie to tak:

"In the year 1999 four beings disappeared from this world... NIDAS, ELDON, ERIN, CAHN This is what happened to them... the story is retold by Nidas"

a potem juz na zmiane raz angielski, raz 'poganski', raz angielski, raz 'poganski' itd. Wykrzyczane, zaspiewane, wybelkotane przy ciagle zmieniajacym sie tempie muzyki. Sa klimatyczne wstawki w 100% instrumentalne, sa chwile naprawde mocne, jest czas na odsapniecie, a wiec wszystko to, co znalezc sie powinno na albumie w pelni przemyslanym, z niedobieranym z doskoku materialem. Polecam.

A na zakonczenie cos z zycia: ksywki, pod jakimi wystepuja najczesciej blackowcy. A w wymyslaniu coraz to nowszych przescigaja niejeden chory umysl. Oto na przyklad dowiadujemy sie ostatnimi czasy, ze Lord Vladian Luciferian, nie jest juz Vladianem Luciferianem, ale Lordem Kaiphasem, a Demonaz to tez ladne imie. Podobnie jak rodzime Moira czy Rascislaw. Nic dodac, nic ujac... A tak na powaznie, to ograniczona brakiem miejsca (w papierowym pismie macierzystym - przyp. rick) pominelam wiekszosc naprawde znanych i dobrych kapel. Na szczescie o nich pisuje sie czesciej w prasie muzycznej niz o tych, o ktorych tu napomknelam. Marduk, Abigor, Old man's child, Bewitched, Dark Funeral tez powinny zostac tu pokazane, jesli nawet nie ze wzgledu na muzyke, to przynajmniej na wiernosc pewnej ideologii, ktorej sie trzymaja. Od lat.

« Poprzednia
1
Następna »