zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 29 marca 2024

felieton: Żegnaj Nosferatu, księżycowy czarodzieju

10.01.2000  autor: Przemysław Semik

strona: 1 z 1

W Święta Bożego Narodzenia cała rockowa Polska otrzymała tragiczną wiadomość. 24 grudnia 1999 roku w domu popełnił samobójstwo Tomasz Beksiński - tłumacz, autor tekstów, gospodarz radiowej "Trójki pod księżycem". Autorytet chyba dla każdego fana muzyki rockowej i nie tylko.

Urodził się w 1958 roku. Był synem malarza Zdzisława Beksińskiego. Już od 13 roku życia interesował się muzyką. Na przełomie lat 70-tych i 80-tych rozpoczął współpracę z radiem. Na początku usłyszeć go mogliśmy w programie II PR, a póżniej w "Trójce". W latach 80-tych najobszerniej przedstawił słuchaczom nowy styl w muzyce jakim był New Romantic. W jego audycjach, oprócz rocka, usłuszeć mogliśmy wtedy takie zespoły jak Ultravox, Human League, Soft Cell, Visage, New Order, Classix Nouveaux czy nawet Pet Shop Boys (do płyty "Very" włącznie). Piszę "nawet", ponieważ Tomasz Beksiński trochę obawiał się prezentować muzykę, aż tak łatwą i przyjemną (jak pokazały reakcje słuchaczy - niesłusznie). To właśnie dzięki Tomaszowi Beksińskiemu fani zespołu Depeche Mode mogli skompletować na kasetach ich muzykę i to nie tylko regularne albumy, ale także single i maxi-single (wtedy w Polsce trudno dostępne i drogie). Szczególne zachwycał się jednym z najlepszych albumów DM - "Music For The Masses". A czy ktoś pamięta White Door - ten niesamowity prezent od Tomasza Beksińskiego tylko dla Polaków? Najważniejszych przedstawicieli nurtu tzw. neoprogresywnego rocka takich jak Pendragon, Twelf Night czy Final Conflict pokochaliśmy właśnie dzięki audycjom radiowym TB, który przy okazji tłumacząc teksty przedstawiał nam o wiele więcej niż tylko muzykę. Podobnie było z muzyką spod znaku 4AD - muzyką niełatwą w odbiorze, a jednak wykonawców takich jak Dead Can Dance, Cocteau Twins czy Clan Of Xymox słuchamy do dziś. W swych audycjach przypominał również starszych wykonawców takich jak Van Der Graaf Generator, Robin Trower, Pavlov's Dog czy UFO. Nie zapominał również o polskich wykonawcach takich jak Collage, czy ostatnio (sic!) Closterkeller. Pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych w swoich audycjach prezentował również muzykę spod znaku rocka gotyckiego - muzykę odzwierciedlającą wówczas jego duszę. I dalej w głąb lat 90-tych tym częściej w "Trójce pod księżycem" dominowały zespoły takie jak Lacrimosa czy Type O Negative, prezentujące ciemną stronę rocka.

Tomasz Beksiński to człowiek, dla którego teksty były ważniejsze od muzyki. Oceniając płytę najpierw analizował zawarte na niej teksty, a dopiero później muzykę. Dlatego właśnie tak bardzo mu nie odpowiadała obecność w Marillion nowego wokalisty - Steve'a Hogartha - współautora tekstów nowego wcielenia zespołu. Beksiński bardzo utożsamiał się z Fishem i jego tekstami, a zupełnie nie odpowiadał mu świat widziany oczami duetu Hogarth-Helmer. Być może dlatego tak surowo oceniał np: "Holidays In Eden" pisząc, że "słuchanie tej płyty to dla niego męczarnia". Nieco łatwiej przyszło mu pogodzić się z odejściem Watersa z Pink Floyd. John Foxx i ulubiona przez TB płyta lat 80-tych "The Garden" - jego słowami: "esencja romantyzmu zamienionego na dźwięki i śpiewanego za pomocą syntezatorów" - okraszona była też tekstami trafiającymi mu do serca:

"Spaliśmy w ogrodzie, tchnienie lata, tchnienie złota
Gdy odwracamy się od otaczających nas wzgórz
Niebo tonie w płomieniach. Znikamy.
Ona spala się światłem i srebrem
Mieniąc się blaskiem przez te wszystkie lata
Każdy jej gest wypełnia tęsknota. Wciąż ją czuję. Znikamy.
Widzę jak stoisz w długich promieniach światła
Odrzucona suknia na tle płonących okien
Wzdłuż ciepłego horyzontu zachodzi słońce. Znikamy."

Prezentowana przez Tomasza Beksińskiego muzyka stawała się naszą muzyką. Jego ciepły głos i prezentowana muzyka sprawiały, że mimo nocnej pory wyłączaliśmy radio dopiero po zakończeniu audycji, co niekiedy pokrywało się ze wschodem niedzielnego słońca.

Dlaczego odebrał sobie życie? To pytanie zadaje sobie każdy z nas wiedząc, że i tak do końca nie pozna prawdy o wnętrzu Tomasza Beksińskiego. Jednak półtora roku przed śmiercią postanowił nieco przybliżyć swoim słuchaczom i czytelnikom swoją osobę. Rozpoczął pisanie comiesięcznych felietonów w piśmie "Tylko Rock", zatytuowanych "Opowieści z krypty". Na początku nie spodziewał się rozbawić kogokolwiek swoją jak to nazywał "sarkastyczną pisaniną", ale później okazało się, że mało kto pomijał jego artykuły. A sarkazmu w jego felietonach było sporo. Piętnował dziesiątki rzeczy: komputery których nienawidził, rap, szeleszczące papierki w kinach, niski poziom tłumaczenia filmów, kolczyki w częściach ciała innych niż uszy (gwoździe w nosie), współczesny rock, piwo, weekendy na ogrodzie, Polsat, sąsiadów i fachowców budowlańców. W swoich opowiadaniach dał się poznać jako człowiek wyjątkowo nieodporny na współczesną rzeczywistość. Nienawidził bezmyślności i prostactwa, a spotykał się z nimi coraz częściej. Miał bardzo krytyczny stosunek do kobiet (felieton "Kobieta wąż"), co było odzwierciedleniem jego dwukrotnego rozstania z ukochaną dziewczyną. W swym przedostatnim felietonie zatytuowanym "The Wall" utożsamił się z Pinkiem - bohaterem albumu Pink Floyd z 1979 roku. Opisał rząd cegiełek, które złożyły się na mur, który odgradzał go od świata czy przynajmniej od pozytywnego nań spojrzenia.

A oto kilka cytatów, na które dziś spoglądamy nieco inaczej niż wtedy, kiedy ukazywały sie w "Tylko Rocku":

- "dlaczego ja się jeszcze staram, skoro wszyscy i tak mają to w dupie?"
- "przyszłość wygląda ponuro"
- "Kim chcemy być dzisiaj? Znowu Drakulą? No dobrze, wszak dla miłości umiera się tak cudownie..."
- "Żyjemy w dżungli. Nikomu nie wolno ufać"
- "Nim się zorientujesz, już stoisz na parapecie... Jeszcze tylko malutki kroczek... i wpadniesz w mroczną czeluść szeroko rozwartych, wrzeszczących ust Simon Choule ***)".
- "Zatem nie pozostaje nic innego jak odwrócić się plecami do roku 2000 i niczym Panurg odejść, pierdnąwszy z wielkim wzburzeniem."
- "Wszystkie te chwile przepadną w czasie, jak łzy w deszczu. Pora umierać."

I ostatni, chyba najbardziej osobisty i wymowny:

- "Chyba jestem szalony. Mimo że konstrukcja runęła, wszyscy są jak za niewidzialną szybą. Moi przyjaciele, wrogowie, byłe i potencjalne ukochane. Jedni są sami, inni spacerują grupami. Czasami próbują do mnie dotrzeć, ale ja już tego nie chcę. Teraz ich kolej przekonać się, jak to miło rozbijać sobie serce o mur."

Nosferatu okazał się człowiekiem, który nie potrafił znaleźć dla siebie miejsca w otaczającym Go i coraz bardziej wkurzającym świecie, a jednocześnie znalazł w sobie tyle silnej woli, aby podjąć decyzję o samobójstwie. Mam nadzieję, że odbierając sobie życie pomyślał o wszystkich swoich słuchaczach i czytelnikach, którym odebrał swoją osobę i o tragedii jaka ma miejsce teraz w sercach jego przyjaciół. Samobójstwo jest z definicji rzeczą złą, ale nie podejmę się oceny jego decyzji, ponieważ nie miałem szansy poznać go na tyle, aby go sądzić. Mam szczerą nadzieję, że Tomasz Beksiński w tej chwili jest szczęśliwy, że żyje w świecie, o którym marzył, że nic już nie zakłóci jego ciszy i spokoju, których ostatnio tak bardzo pragnął.

P.S. Dziękuję Pawłowi Hejdaszowi za udostępnienie części materiałów. Specjalne podziękowania dla Andrzeja Masłowskiego za audycje poświęcone TB, z których również pozwoliłem sobie skorzystać.

***) Nawiązanie do filmu "Lokator" w reżyserii Romana Polańskiego.

(Zdjęcie pochodzi z miesięcznika Tylko Rock, było opublikowane wraz z felietonem Tomasza - red.)

« Poprzednia
1
Następna »
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?