zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 11 maja 2024

relacja: Carl Orff "Carmina Burana", Warszawa "Filharmonia Narodowa" 26.04.2001

27.05.2001  autor: Michał Płocharski
wystąpili: Chór i Orkiestra Akademii Muzycznej w Warszawie i inni
miejsce, data: Warszawa, Filharmonia Narodowa, 26.04.2001

Pewnie zastanawiasz się drogi czytelniku, co tu robi relacja z koncertu, którego nijak nie możesz powiązać z muzyką rockową czy metalową? Otóż pewne związki istnieją. Po pierwsze, kiedyś na tych stronach przeprowadzono sondę, w której zadano pytanie: "Czy zdarza Ci się z własnej woli słuchać muzyki klasycznej (poważnej)?" i okazało się, że 75% respondentów odpowiedziało twierdząco. Po drugie, elementy "Carminy Burany" były niejednokrotnie wykorzystywane w muzyce metalowej. Wariacje na temat "O Fortuna" gra Therion i Aion, a In Extremo w utworze "Totus Floreo" przytacza "Tempus Est Iocundum". Kolejnym dowodem na popularność kantaty wśród fanów ciężkiego grania była stosunkowo liczna ich obecność w murach Filharmonii.

Sala Koncertowa Filharmonii Narodowej jest nieco większa od Proximy. Również wystrój odbiega nieco od standardu panującego w studenckich klubach. Z jednej strony, wszystko jest jakby bardziej zadbane, z drugiej zaś, brakuje na przykład barku, a w skakaniu przeszkadzają dość gęsto zamontowane fotele. Są na tyle uciążliwe, że widz nie ma wyboru i musi na jednym z nich usiąść.

Kilka minut po szóstej na scenie pojawiła się pani Urszula Oleksiak, by przybliżyć nieco zgromadzonym historię i charakter utworu. Zrobiła to szybko i sprawnie, i już po kilku minutach na scenę wszedł Chór Mieszany i Orkiestra Symfoniczna Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie. Za nimi podążali soliści, a na balkonie pojawił się Warszawski Chór Chłopięcy i Chór Zespołu Państwowych Szkół Muzycznych nr 3 im. Grażyny Bacewicz. Całym tym tłumem dyrygować miał maestro Ryszard Zimak.

Po oklaskach wstępnych ściany Filharmonii zadrżały od początkowych dźwięków "O Fortuna". Zadrżała też pewna starsza pani siedząca za mną. Tym, którzy nie wiedzą mówię, że orkiestra symfoniczna jest w stanie grać głośniej niż Marduk i Dark Funeral razem wzięte, generując jeszcze przy tym przyjemne dla ucha dźwięki.

Już od samego początku można było usłyszeć klasę chórzystów. Śpiewali głośno i wyraźnie, a i głosy mieli nie do pogardzenia. Na dodatek, widać było, że śpiewanie sprawia im prawdziwą przyjemność, niektórzy podrygiwali w rytm co bardziej skocznych kawałków. Prawdziwą frajdę ze swojej pracy miał też podśpiewujący i uśmiechający się do muzyków dyrygent. Soliści również byli wspaniali, zwłaszcza Agnieszka Mikołajczyk. Śpiewała czysto i z uczuciem, a jej sopran mógł momentami kruszyć co cieńsze szyby. Baryton Adam Kruszewski także pokazał na co go stać. Zaśpiewał równie dobrze "Ego Sum Abbas" i skoczne "Tempus Est Iocundum". Jedynie przez chwilę występował tenor Adam Zdunikowski, ale za to miał wyjątkowo nietypowe zadanie. Zaśpiewać miał bowiem "Arię Pieczonego Łabędzia". Jest to najdziwniejszy kawałek muzyki poważnej, jaki w życiu słyszałem, ale solista poradził sobie z nim dobrze (śpiewał z pamięci).

Po zagraniu końcowej "O Fortuny" (jeszcze lepszej niż początkowa) muzycy zostali nagrodzeni owacją na stojąco. Jako podziękowanie zagrali jeszcze dwa bisy... oh, oh, oh! totus floreo! iam amore virginali totus ardeo!

Był to niezwykle udany wieczór i ci, którzy spędzili go gdzie indziej, niech żałują. Zwłaszcza, że bilety były w cenie tych do kina.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Co sądzisz o angażowaniu się muzyków w poboczne projekty?