- Koncerty
- terminy koncertów
- galeria zdjęć
- relacje z koncertów
- Wieści
- wieści muzyczne
- kocioł
- dodaj wieść
- Płyty
- recenzje płyt
- zapowiedzi premier
- Wywiady
- wywiady
- Ogłoszenia
- ogłoszenia drobne
- dodaj ogłoszenie
- Zobacz
- wywiady
- forum
- linki
- rekomenduj muzykę
- korozja
- sondy - archiwum
- Redakcja
- o nas
- szukamy pomocników
- reklama
- polityka cookies
- kontakt
- Konto
- zaloguj się
- załóż konto
- po co?
relacja: Dark Underground Festival, 14.05.1998
miejsce, data: Warszawa, Medyk, 14.05.1998
Koncert zaczął się z obowiązkowym (tym razem około półgodzinnym) opóźnieniem. Sala okazała się być typową salą dyskotekową - srebrna kula i "odpowiednie" oświetlenie, nie bardzo pasujące do tego typu imprez - a wręcz denerwujące. Publiczność była raczej niewielka (jakieś 50 osób). Kapele niezbyt doświadczone, więc często pojawiały się jakieś problemy techniczne - to ginął wokal, to coś innego. Najbardziej słyszalnym instrumentem były bębny - co nie znaczy najlepiej brzmiącym. Zespoły przedstawiały dosyć zbliżone odmiany metalu - miały coś z doomu, ale umiały też porządnie przywalić.
Na pierwszy ogień poszła Vesania. Dosyć szybkie granie z wolniejszymi wstawkami. Do tego "blackowy" wrzask, którego jednak prawie nie było słychać...
Jako druga zagrała Melankolia. Chyba najwolniejszy zespół w tym zestawie, z największym udziałem klawiszy. Wokalistka to śpiewała (z tym, że nie za bardzo było słychać co), to wydawała do mikrofonu przeraźliwy pisk o częstotliwości zdecydowanie za wysokiej jak na moje uszy. W programie jako ciekawostka było solo na perkusji. Na koniec (na bis, he he) zagrali kilkusekundową siekę.
Kolejnym zespołem był Atropos. Wystąpił w składzie zmniejszonym w stosunku do występu w klubie Paradise sprzed roku - bez wokalistki. Dwie gitary, bas/wokal w jednej osobie i perkusja. Tutaj mała ciekawostka - za bębnami siedziała kobieta, co jest rzadkością w Metalu. Muzyka była nieco ostrzejsza i szybsza niż rok temu.
Następny wystąpił Odium. Zagrał mniej więcej to samo, co na poprzednich dwóch koncertach, jakie widziałem - w miarę mocny doom czy coś w tym rodzaju ;). Wokalista miał ubiór dosyć nietypowy jak na rodzaj muzyki - zółta bluza itp. - ale całkiem niezły głos. Zaś to, co czasem robił z mikrofonem, mogło budzić pewne skojarzenia ;))). W okolicach końca występu pojawiły się jakieś dyskotekopodobne wstawki - co jednak na szczęście nie oznaczało umc-umc-umc - raczej taki sobie żart.
Na koniec wystąpił Demise, zespół chyba najbardziej doświadczony z występujących na imprezie i grający najostrzejszą muzykę. Death/doom w ich wykonaniu oznaczał od czasu do czasu spokojniejsze wstawki czy zwolnienia, ale przez większość czasu ostrą jazdę. I do tego dosyć charakterystyczny, skrzeczący wokal.
Około 21.30 koncert się zakończył.