zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 2 maja 2024

relacja: Festiwal Grozy i Horroru w Łagowie, Zamek Joannitów, 4 - 13.08.2000

7.11.2000  autor: Cimeries
wystąpili: God's Bow; God's Own Medicine; Centuria; Cromm Cruac
miejsce, data: Łagów, Zamek Joannitów, 5.08.2000
wystąpili: Mandragora; Athanor; C.H. District; Moan; Umbra
miejsce, data: Łagów, Zamek Joannitów, 6.08.2000

Od 4 do 13 sierpnia 2000 odbywał się w Łagowie Lubuskim Festiwal Grozy i Horroru. Nie była to pierwsza edycja Festiwalu, który jest przede wszystkim przeglądem filmów grozy. Nowość stanowił blok muzyczny, liczne imprezy i koncerty z muzyką z pogranicza gothic, elektro, a nawet industrial. Oprócz tego można było skorzystać z wielu makabrycznych, acz miłych atrakcji w postaci narzędzi tortur (gilotyna, krzesło elektryczne, stryczek).

Łagów jest sporą (jak na wieś) miejscowością, położoną nad dwoma jeziorami, ku uciesze amatorów sportów wodnych tudzież rowerowych. Zorientowany wybitnie na turystów tętni nocnym życiem skondensowanym głównie w "centrum", czyli w okolicach gotycko-barokowego zamku. I tam też, do mieszczącej się naprzeciw niego restauracji "Pod Basztą", co wieczór sunęła wąska smuga czarno odzianych postaci...

Mimo wielu zapowiadanych atrakcji Festiwal Grozy i Horroru nie mógł narzekać na tłumy rozsadzające ściany klubu. Łącznie z zespołami przybyło ok. 60 lubiących się bać fanów gotyku. Myślę, że mimo wszystko miało to pozytywny wpływ na klimat festiwalu, który nazwano wręcz rodzinnym. Codziennie w godzinach popołudniowych można było obejrzeć film z szufladki horror, a wieczorem udać się na gothotekę (także jedną industrialotekę), bądź koncert.

Pierwszego dnia Festiwalu - 4 sierpnia - miała miejsce impreza inauguracyjna poprowadzona przez Haarrrona XII, znanego z gdańskich Temple Of Goths.

5 sierpnia, w sobotę, odbyły się koncerty, po których nie dane było położyć się gotom ;) do łóżeczek - to za sprawą industrialnej imprezy, prowadzonej przez CD-Romka. Podobno udała się bardzo dobrze i miłośnicy gatunku mogli czuć się usatysfakcjonowani.

Jako pierwszy wystąpił Cromm Cruac, darkwave'owa formacja z Bielska. Warto przyjrzeć się bliżej temu zespołowi. Główną postacią jest tu Marcin Zemczak, autor muzyki i zapierających dech w piersiach animacji komputerowych, które wyświetlane były podczas koncertu. Mroczne, patetyczne, elektroniczne dźwięki uzupełniał silny głos wokalistki, a momentami także wokalisty.

Druga zagrała Centuria, jedno z "dzieci" Black Flames. Młody zespół zyskał już grupkę fanów, choć ich muzyka sprawia wrażenie wtórnej. Na uwagę zasługuje bardzo dobry głos i śpiew wokalistki. Oprócz utworów z debiutanckiej płyty "Dreams & Feelings" usłyszeć można było także cover kultowego closterkellerowego "Violet". Nie było w nim jednak tej specyficznej ikry, energii charakterystycznej dla oryginału.

Niewątpliwie gwiazdą wieczoru był szczeciński God's Bow. Trzyosobowy projekt, mimo stosunkowo niedawnego debiutu, podbił już serca wielu słuchaczy. Ciekawa, smutna, nastrojowa elektronika, wzbogacona coraz lepszym śpiewem Agnieszki Kornet - oto i cała tajemnica. Parkiet natychmiast pokryty został poruszającymi się niczym w hipnozie cieniami. Towarzyszyły im, niestety już statyczne, cienie spozierających posępnie spod sufitu kukieł-wisielców. Koncert był przekrojem przez "Twilight", debiutancki album wydany przez Black Flames, zaprezentowano także dwa nowe utwory "Beyond the sun" i "Tired" (o ile mnie pamięć nie myli, ale pewnie myli).

Ukoronowaniem nocy, jak już wspomniałam, było industrial-party i tak oto nastała niedziela.

Jako, że dzień święty święcić należy, stała się rzecz niespodziewana a fantastyczna - przebywająca dziwnym trafem ;) w Łagowie Anja Orthodox zdecydowała się wystąpić ze swoim solowym materiałem. Ale o tym niżej.

Nie pojawiły się zapowiadane Umbra (formacja znanego z niejakiego Artrosis Niedzielskiego) oraz Mandragora. Jako otarcie łez posłużył Athanor, a jako skuteczne otarcie łez Anja.

Athanor wystąpił jako pierwszy. Robiący wrażenie image szedł w parze z daleko odbiegającą od klimatu Festiwalu muzyką. Zespół trafił o tyle nienajlepiej, że w Łagowie wśród i tak małej grupy obecnych przeważali miłośnicy elektronicznych tworów, których Athanor zdecydowanie nie reprezentuje.

Występ Anji Orthodox spadł jak grom z jasnego nieba (i świetnie trafił, bo wprost na festiwal grozy i horroru) i był największym wydarzeniem tegoż festiwalu. Dama polskiego rocka śpiewała do samodzielnie skomponowanej muzyki puszczanej z płytki, co już zaprezentowała w Bolkowie. Różnica była taka, iż brakowało Freediego, który wspomaga podkład żywą gitarą. Cóż, muszę przyznać, że to, co Anja zrobiła, powaliło mnie z nóg. Nie spodziewałam się czegoś tak wspaniałego muzycznie i zaskakującego wokalnie. Anja z koncertu na koncert jest coraz lepszą wokalistką, a to, co stworzyła do kawałka "wschodniego", wywołało rozkoszny dreszczyk na mojej (i nie tylko) skórze. Na uwagę zasługują takie utwory, jak dedykowany Tomkowi Beksińskiemu "W teatrze cieni" ("Cichy pokój i ekran w nim martwy/ Zatrzymany wpół film/ Wokół mnie jakby chłodniej niż było/ Czy to musiałeś być Ty?"), hicior "Zimne Ognie", czy też kolejna wersja "Zegarmistrza Światła".

Po koncertach tradycyjnie już impreza prowadzona przez Haarrry'ego. Później jeszcze trochę świętowania i zaświtało poniedziałkiem.

Atrakcją tego dnia było wieczorne ognisko z niekończącą się opowieścią. Niestety, pomysły nie dopisały i po kilku próbach zrezygnowaliśmy z opowieści nieskończonych na rzecz anegdotek, muzyki, polityki i rozmyślań przy cieplutkich płomykach.

Wtorek dla większości z nas był ostatnim dniem pobytu w Łagowie, mimo że do końca Festiwalu pozostało ich jeszcze kilka. Deszcz stworzył gotycki ;) klimat i co wrażliwszych wymiotło pod dachy, a to pozwoliło bojowo nastawionym czarno ubranym ludziom dosiąść bojowych rowerków wodnych i ruszyć na podbój tutejszych jezior tudzież pływających w nich misek.

Po dniu zabawy i objadania (cóż, trzeba było pożegnać budkę z goframi :), doczekaliśmy do imprezy prowadzonej przez Haarrry'ego. Niestety, z powodu nakazu władz zwierzchnich została ona brutalnie przerwana po pierwszej w nocy, co było przykrym zgrzytem, kłócącym się z dosyć miłymi przeżyciami, które zabraliśmy z tamtego miejsca.

Zadziwiająca była tak niska frekwencja i to chyba jest głównym powodem, że ta edycja Festiwalu Grozy i Horroru była pierwszą i ostatnią wzbogaconą duszą gotycką. A szkoda.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!