zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

relacja: Igry, Gliwice 21 - 22.05.1998

6.06.1998  autor: Volphy
wystąpili: Kult; Łzy; Homo Twist; With
miejsce, data: Gliwice, 21.05.1998
wystąpili: T.Love; Cree; Atrakcyjny Kazimierz
miejsce, data: Gliwice, 22.05.1998

Obydwa koncerty miały miejce na betonie, między uczelnianym ośrodkiem sportu a stadionem. Trochę dziwnie się czułem, patrząc na scenę zza barierek i siatki drutem kolczastym.

Pierwszego dnia nie dopisała pogoda, przez prawie cały czas padało, lecz na szczęście nie przeszkadzało to zgromadzonym w dobrej zabawie.

Jak każdy dobry koncert i ten zaczął się ze spóźnieniem. Na początek zaprezentowały się zespoły wykonujące szanty: Segers, North Cape oraz Ryczące Dwudziestki. Dało się słuchać piątki facetów, śpiewających wyćwiczonymi głosami zgodnie a capella, rzadko kiedy z akompaniamentem gitary akustycznej.

Po nich na scenie pojawił się gliwicki With i aż miło dla odmiany zabrzmiały metalowe riffy z nieco punkowym wokalem. Słyszałem już wcześniej "Cytadelę", a nie wiedziałem, kto ją gra :) Oprócz wspomnianego utworu, zapamiętałem jeszcze w ich wykonaniu cover Joy Division.

Następnie na scenie pojawił się Maciek Maleńczuk z ekipą, czyli Homo Twist. Publika jakby ożyła, co odczułem, stojąc przy barierce z przodu :). Szczere, poetyzujące teksty i dość dobra muzyka, zaowocowało przychylnym przyjęciem. Sekcja rytmiczna zabrzmiała naprawde potężnie. Maciek wycinał nawet niezłe solówki, troche hendrixowskie, także grane tyłem do widowni. Oprócz znanego chociażby z radia "Twist again" wpadła mi w ucho "Moja piosnka I" z tekstem C.K. Norwida.

Po dłużącym się oczekiwaniu na scenę wkroczyli Ci, dla których większość tu przyszła: Kult. Nie zważając na wzmagający deszcz, zabawa rozkręcała się coraz bardziej. Szczególnie starsze utwory (np. "Konsument", "Wódka", "Arahja") spotkały się życzliwym przyjęciem. Utwory z nowej płyty przynajmniej mi nie podobały się specjalnie. Ucieszyłem się, usłyszawszy wspaniały cover Omegi z niezapomnianych lat siedemdziesiatych. Osobiście uważam riff przewodni "Dziewczyny o perłowych włosach" za jeden z najlepszych w muzyce rockowej. Chyba nie tylko ja, bo wielu śpiewało z Kazikiem refren po węgiersku. Podczas koncertu, koleś stojący niedaleko mnie, chciał postawić Kazikowi piwo, więc rzucił puszkę na scenę. Na szczęście trafił tylko w mikrofon, puszka eksplodowała, kapela grała dalej, a ochrona szybko zareagowała... Na bis zagrali cztery utwory, w tym oczekiwaną "Polskę", czym wyciągnęli z widzów resztki energii. Troche tylko szkoda, że nie zagrali "Czterech głupców", ani "Hej, czy nie wiecie", jako że bardzo lubie te utwory, ale nie można mieć wszystkiego...

Przed mocno przerzedzoną publicznościa wystąpił młody, obiecujący zespół Łzy. Na początek zaserwowali własną wersję "Ironic" Alanis Morisette. Później wykonali jeszcze kilka coverów i swoich kompozycji. Nie było już tłoku, więc pozostali przeszli do przodu i pozostali tam do końca koncertu.

Następnego dnia aura była dla nas znacznie łaskawsza, na początku nawet świeciło słońce, a potem było troche chłodniej, ale sucho.

Drugiego dnia na rozgrzewkę pojawiło się Małżeństwo z Rozsądku, zaprezentowali łagodną gitarową muzykę. Potem nastąpiła zmiana rozkładu jazdy, zamiast Roberta Kasprzyckiego wystąpiła zarezerwowana na później Chata Morgana. Po ich zejściu starał sie zabawiać zebranych wspomniany powyżej Robert Kasprzycki.

Następnie wystąpił Atrakcyjny Kazimierz, pamiętam go jeszcze jako "Szybkiego" Kazika z Kobranocki. Rymowanki śpiewane przez niego mogą być przykładem jak mało czasem znaczy tekst w muzyce rockowej... :(

Po wspomnianych wykonawcach na scenie pojawił się Cree. Niezorientowanym wyjaśniam, że liderem jest Bastek Riedel (tak, syn Ryśka). Zaprezentowali dobrego rocka w klimatach osadzonych we wczesnych latach siedemdziesiątych: ekspresyjne solówki i dialogi gitarowe. Mimo, że grali fajnie publicznośc nie mogła się doczekać na atrakcję tego dnia.

Chwila przerwy, napięcie wzrastało i pojawił się gwóźdź wieczoru: T.Love. Chociaź zaprezentowali przegląd całości swej twórczości, to większy oddźwięk wywołały wg mnie starsze utwory, niż obecne eksperymenty. Pomimo tego, że ich muzyka jest dosyć prosta, nieco punkująca, to wytworzył się na płycie jakiś specyficzny klimat, wszyscy z przodu rozszaleli się podobnie jak poprzedniego dnia na Kulcie.

Pogoda dopisała, więc sporo ludzi zostało na występ Cover Bandu i rockotekę do rana. Jak nazwa wskazuje, uraczyli nas przeróbkami, właściwie odtworzeniami, klycznych rockowych numerów od Beatlesów poprzez Hendrixa do Red Hot Chilli Peppers. Niestety impreza nie trwała do rana, czyli do oporu, lecz zostaa odgórnie przerwana ok. 2.30 :(

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!