zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

relacja: IRA, Kraków "Loch Ness" 11.03.2004

16.03.2004  autor: Ewelina Potocka
wystąpili: IRA
miejsce, data: Kraków, Loch Ness, 11.03.2004

Dawno dawno temu, jesienną porą, w pewnym polskim mieście kilku miłych chłopców postanowiło zająć się muzyką. Młodzieńcza fascynacja, słomiany zapał: "Będziemy mieć zespół! Fajnie, co?". Wygrany konkurs to tu, wysokie lokaty w przeglądach muzycznych to tam... Ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka. Lata 90. - powszechny zachwyt grunge'em, za Oceanem Nirvana i Pearl Jam, a w odrodzonej Rzeczypospolitej czysty rock bez owijania w bawełnę - IRA. Gadowski już trzecie pokolenie przyciąga swoją charyzmą i wciąż mu się to udaje, mimo przesadnie ułożonej fryzurki...

Zaczęło się niewinnie, idealistycznie, z wizją nie do końca sprecyzowaną. Jak się skończyło? Otóż jeszcze się nie skończyło, czego dowodem jest czwartkowy koncert zespołu w krakowskim klubie "Loch Ness".

Czekałam na 11 marca z wypiekami na twarzy. O 20:30 usłyszeć miałam na żywo rockowy zespół, którego ukradkiem słuchałam w pokoju starszej siostry. Ona już wyrosła z Iry, a ja? Ja - już nie potajemnie, a oficjalnie - z dziarską miną poszłam wtopić się w tłum, by z zamkniętymi oczyma, szczerząc zęby słuchać muzy porywającej, prostej, ale szczerej. Nie ma co się łudzić - kompozycje Iry nigdy nie były zbyt ambitne, ani kompozycyjnie, ani tekstowo, ale uderzała w nich bezpretensjonalność. Pasja muzyków kradła serca słuchaczy i tym zaskarbili sobie liczną widownię.

20:30 - lekkie podniecenie. Będzie jakiś support, czy od razu Artur, Piotr i Wojtek wyskoczą z czadem?! Opcja druga okazała się właściwa. Pierwsze dźwięki, hindusko-psychodeliczne, trochę zbywają z tropu, ale po chwili tłum już raduje się śpiewając "Walcz!". Chłopaki "jadą z koksem", jak to wdzięcznie stwierdził kolega Adaś. Jest dobrze, ale co dalej? "Mocny", "California", "Płonę"... I nagle - brak prądu. Konsternacja, nerwowy uśmiech, cholera!!! Złośliwość rzeczy martwych - ok, ale nie teraz! Po chwili sytuację opanowano, tłuszcza ze zdwojoną energią śpiewa "Obcego" i "Mój kraj". Ja już odpływam, w pełni zadowolona nadal szczerzę zęby. Niewiele mi trzeba do szczęścia! Za chwilę "Szczęśliwego Nowego Jorku" - śpiewamy wspólnie, piosenka trwa z dziesięć minut, Artur daje tłumowi popisać się głosami. Integrujemy się we wspólnym refrenie i tak zostanie już do końca koncertu. Raz śpiewa Artur, raz my, na zmianę wrzeszczymy i cieszymy się jak dzieci. Nawet przy piosenkach z nowej płyty "Ogień" udajemy, że znamy tekst. Zabawa wre. Po godzinie IRA żegna się, schodzi ze sceny i tak brutalnie nas po prostu opuszcza! Ale my wiemy, że to ściema; po chwili znów skaczemy śpiewając "No dalej bierz mnie, chcę mieć cię jeszcze raz!". To był dopiero pierwszy bis, krakowscy fani Iry czują niedosyt. Skandujemy: "IRA! IRA! IRA!"... Szanse są nikłe, ludzie zaczynają się zbierać, gdy nagle ?Artur & co. wybiegają na scenę, lekko zakłopotani - "Co by tu teraz zagrać?". I już po chwili "Highway to Hell" z repertuaru AC/DC trzęsie mury "Loch Nessu"! Widownia znów jak w transie - tańce, wywijańce, wspólne śpiewanie? Jednak wszystko co dobre, szybko się kończy. "To już naprawdę koniec. Byliście zajebiści!"- czy to nie genialne skwitowanie całego wieczoru?

Koncert miał trwać godzinę - skończył się o 22:30. Do biletów dołączano płytkę multimedialną z wywiadem i nowym teledyskiem do singla "Ikar". Sala była pełna, przyszli nie tylko starzy rockowi wyjadacze, ale także wymalowane blondynki, gimnazjaliści i bluesmeni? Dziwne, ale każda z tych grup znała teksty piosenek, delektowała się muzyką graną na żywo, nikt nie grzał siedzenia przy barze żłopiąc piwsko. Artur ma charyzmę, to należy mu przyznać. Wytworzył atmosferę, której na przykład Kazik Staszewski ostatnio może mu tylko pozazdrościć.

W skali od 1 do 10, koncert był na 11! Nie dlatego, że ubóstwiam Irę - bo notabene wcale nie ubóstwiam - ale za klimat, za jedność, za to, że scena służyła tylko po to, by muzyków było lepiej widać i słychać, a nie hierarchizacji i podziałowi zespół-widownia.

Wieczór był niezapomniany - banalne, ale prawdziwe! Jeśli każdy koncert podczas trasy promującej "Ogień" ma przebiegać tak, jak w Krakowie, to "mam siłę, mam wiarę, nie żyję za karę!".

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- IRA

Zobacz inną relację

IRA, Kraków "Loch Ness" 11.03.2004
autor: Tomasz "YtseMan" Wącławski

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!