- Koncerty
 - terminy koncertów
 - galeria zdjęć
 - relacje z koncertów
 - Wieści
 - wieści muzyczne
 - kocioł
 - dodaj wieść
 - Płyty
 - recenzje płyt
 - zapowiedzi premier
 - Wywiady
 - wywiady
 - Ogłoszenia
 - ogłoszenia drobne
 - dodaj ogłoszenie
 - Zobacz
 - wywiady
 - forum
 - linki
 - rekomenduj muzykę
 - korozja
 - sondy - archiwum
 - Redakcja
 - o nas
 - szukamy pomocników
 - reklama
 - polityka cookies
 - kontakt
 
- Konto
 - zaloguj się
 - załóż konto
 - po co?
 
relacja: Kat & Roman Kostrzewski, Wrocław 8.04.2016
miejsce, data: Wrocław, Alibi, 8.04.2016
W listopadzie 2003 roku, jako jeszcze w miarę młody człowiek, obejrzałem mój pierwszy koncert Kata w ramach "Mystic Festival" w "Hali Ludowej" we Wrocławiu. Cóż to było za wydarzenie. Chyba każdy, kto uczestniczył w tym misterium, miał uczucie, że ogląda właśnie historyczny set kultowej kapeli u szczytu swoich możliwości. Nawet dzisiaj, gdy odpala się zarejestrowaną wtedy w "Hali" koncertówkę "Somewhere In Poland", czuć ogień walący ze sceny, siarkę od publiczności i gęsią skórkę na karku. Czekaliśmy potem na nowy album Kata, który już nigdy się nie pojawił (przynajmniej w oryginalnym składzie), a zapis wrocławskiego koncertu okazał się łabędzim śpiewem kapeli. Jak można było ściąć samego Kata w tak wielkim momencie działalności, nie sposób mi pojąć do dziś dnia. Ale kiedy Roman i Irek reaktywowali się pod nazwą Kat & Roman Kostrzewski, obiecałem sobie oglądać i relacjonować każdy ich popis. I tak na przestrzeni lat widziałem grupę na dużych festiwalach w środku dnia ("Metalfest"), na małych festiwalach w środku nocy ("Castle Party"), w dyskotece (Wrocław "WZ" 2007), w hotelu (Wałbrzych 2011), w piwnicy (Lubin 2009), w Halloween (Wrocław 2013), a raz nawet na śmietniku w Nysie ("Metalowa Twierdza") na skądinąd doskonałej sztuce.

Kat i Roman Kostrzewski, Wrocław 8.04.2016, fot. Henryk Michaluk
Kat & Roman Kostrzewski to bardziej ułożona, rockowa, mniej metalowa i co za tym idzie mniej dzika wersja Kata. Ta zmiana nastąpiła z upływem lat, gdy nastały nowe czasy i realia. Słychać to na kolejnych wydawnictwach: studyjnym "Biało-czarna", akustycznym "Buk" czy promowanym właśnie nowym wydaniu "666".
Jest piątkowy wieczór 8 kwietnia 2016 roku, studencki klub "Alibi" we Wrocławiu wypchany po brzegi publicznością w wieku "przekrojowym". Jako support zagrała lokalna Naraya - zresztą niezbyt przekonująco. Punkt 20:30 poleciało intro, chwilę potem na scenie zainstalowali się Kat i Roman w drugiej turze trasy z "666" w tle.

Kat i Roman Kostrzewski, Wrocław 8.04.2016, fot. Henryk Michaluk
Było niemal identycznie, jak jesienią w Wałbrzychu - czyli 20 numerów w 2 godziny, bez elementów zbędnych. W pierwszej części srogi powrót do historycznego materiału z 1986 roku. Na czele "Wyrocznia", obydwie części "Diabelskiego domu", "Czarne zastępy" czy "Metal i piekło". W kolejnej odsłonie dosyć wyrywkowe przelecenie się po reszcie dyskografii, chyba z dwoma największymi hitami na koniec, czyli "Śpisz jak kamień" i "Łza dla cieniów minionych".

Kat i Roman Kostrzewski, Wrocław 8.04.2016, fot. Henryk Michaluk
Za to w środku niespodzianka. Stoję sobie w okolicach drugiego baru z boku sceny. Konsumuję piwo wraz z muzyką (nie wiem na czym polega fenomen nagłośnienia "Alibi", które na co dzień jest studencką dyskoteką, a odbywa się w nim większość metalowych koncertów we Wrocławiu, ale najlepiej w całym klubie słychać właśnie w tej nonsensownej miejscówce), zaczyna się "Głos z ciemności" i WTF? Roman zaczął znowu śpiewać jak 28 lat temu? Ruszyłem biegiem pod scenę, a na niej, jak się okazało, niepodzielnie rządził Tomek "Kowal" Kowalski. Nie ma Kata bez Romana, tako rzecze Zaratustra, ale "Głos z ciemności" za sprawą Tomka zyskał drugie życie. Szacun na dzielni panie Tomku.

Kat i Roman Kostrzewski, Wrocław 8.04.2016, fot. Henryk Michaluk
Koncert był długi, wyczerpujący, satysfakcjonujący. Brzmienie dosyć siermiężne zapewne przez surowe warunki "Alibi". Za to publiczność zlana potem, co jest dobrą oznaką tego, o co w metalu chodzi - solidnego łomotu od kapeli. Do następnego.
pzdr.


