zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 25 kwietnia 2024

relacja: Pro-Pain, Zuul FX, Warszawa "Progresja" 17.09.2007

8.10.2007  autor: Face_Hugger
wystąpili: Pro-Pain; Zuul Fx; Demia; No Heaven Awaits Us
miejsce, data: Warszawa, Progresja, 17.09.2007

Są zespoły których koncertów po prostu nie potrafiłbym ominąć. Nawet w chłodny poniedziałkowy wieczór, gdy już straszyło widmo porannego wtorkowego wstawania, a odbywający się nieopodal występ The Blacked Eyed Peas stanowił silną konkurencję, ani przez chwilę nie zastanawiałem się, czy zjawić się w stołecznej "Progresji" zwarty i gotowy by obejrzeć i usłyszeć doskonały gig Pro-Pain.

Do klubu dotarłem na tyle późno, że nie było mi dane usłyszeć zespołów poprzedzających występ nowojorskiej legendy. Bardzo mizerna z początku frekwencja stopniowo rosła, by w momencie wejścia na scenę gwiazdy wieczoru osiągnąć całkiem przyzwoity poziom. Zanim przejdę do sedna zaznaczę, że należą się tu jak największe wyrazy szacunku i uznania dla ekipy Show No Mercy, która po raz kolejny pokazała, że organizacja koncertów to coś, do czego panowie mają niemały dryg. Sprowadzenie do nas takiej formacji jak Pro-Pain, zapewnienie imprezie odpowiedniej promocji, fachowa organizacja i takie przyjemności jak wegański catering, czy bogato wyposażone stoisko z merchem - to wszystko pokazuje jak mogłyby wyglądać standardowe imprezy w naszym kraju, gdyby organizacją koncertów zajmowało się więcej takich ludzi jak chłopaki z SNM.

Gdy od rozpoczęcia występu Pro-Pain dzieliły nas już tylko sekundy, poziom adrenaliny w moim organizmie osiągał niebezpiecznie wysoki poziom. Gdzieś głęboko w moim umyśle pojawiały się obawy, czy uslyszę tego wieczora swoje ulubione piosenki z "Act Of God", jednak całą moja uwaga koncentrowała się na scenie, na którą właśnie wkraczali sympatyczni brodacze. I zaczęli. A zaczęli mocno utworem, "Pigs in Clover". Z początku przestraszyłem się, czy jakość koncertu nie zostanie bardzo obniżona przez brzmienie i poziom głośności - to pierwsze z początku wyjątkowo niskie, zdołowane i zbyt "mułowate", głośność z kolei przekraczała z pewnością wszystkie normy ustalane przez światowe organizacje zdrowotne. Na szczęście z utworu na utwór akustyk radził sobie coraz lepiej i gdy zespół jako trzeci tego wieczora numer zaczął grać "Stand Tall" mogłem się już, obok jednego ze swoich ulubionych kawałków PP, cieszyć porządnym brzmieniem o odpowiedniej selekcji, miażdżącym istnym propanowym walcem. Nie widzę sensu w opisywaniu koncertu kawałek po kawałku, mogę napisać tylko, że Amerykanie zaprezentowali tego wieczora około 25 kompozycji wykonując je z widocznym, ogromnym zaangażowaniem. Doskonale prezentowały się zarówno stare, wysłużone kultaki, jak i nowsze piosenki - "Unamerican" z "Prophets Of Doom" w wersji live nie pozwoliło mi ustać w miejscu. Kiedy po blisko 90 minutach zespół zszedł ze sceny, byłem totalnie mokry, zmęczony i szczęśliwy... Pozostawał jedynie pewien niedosyt, ponieważ nie usłyszałem swoich ulubionych "I Remain", "Time Will Tell" czy "Don't Kill Yourself to Live" - niewyrażalne było moje szczęście gdy wywołani owacjami Nowojorczycy wrócili na scene i zagrali te trzy numery, dodatkowo racząc publikę takimi przebojami jak "Three Minutes Of Hate". Bisy były liczne i finalnie koncert legendy HC trwał prawdopodobnie ponad dwie godziny. Gdyby nie smutny fakt, że następnym dniem nie miała być sobota i nie można było sobie pozwolić na spokojne dogorywanie po takiej muzycznej uczcie, zapewne zostałbym w klubie i przy piwku celebrował jeszcze długo tak wybitny koncert w towarzystwie gwiazd wieczora, które jak się okazało później, są osobami bardzo sympatycznymi i prezentują iście nie-amerykańską inteligencję. Niestety, musiałem opuścić klub niedługo po zakończeniu koncertu i udać sie do domu, do którego i tak dotarłem bliżej poranka.

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!