zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

relacja: Soulfly, Kraków "Loch Ness" 12.06.2010

14.06.2010  autor: Verghityax
wystąpili: Soulfly; Los Pierdols
miejsce, data: Kraków, Loch Ness, 12.06.2010

"Blood! Fire! War! Hate! Blood! Fire! War! Hate!" - ledwie z głośników popłynęło intro najlepszego, moim zdaniem, kawałka z albumu "Conquer", publiczność chórem rozpoczęła zaśpiew, szykując w ten sposób gwieździe wieczoru godne powitanie. A gwiazda to nie byle jaka, bo sam Max Cavalera - może już nieco zblazowany na starość i zdecydowanie przewrażliwiony na punkcie swojego statusu, lecz wciąż potrafiący zacnie przyłoić. O tym, że dawnemu frontmanowi Sepultury nie brakuje pary, świadczy choćby najnowszy długograj, który w zeszłym miesiącu ujrzał światło dzienne. Na temat "Omen" usłyszałem już multum peanów. Ba, niektórzy ochrzcili go nawet najbardziej brutalnym spośród dokonań grupy. Osobiście uważam, iż poziomem agresji nie dorównuje pierwszemu krążkowi, choć nie jest to bynajmniej zarzut.

Soulfly, Kraków 12.06.2010, fot.. kriz
Soulfly, Kraków 12.06.2010, fot.. kriz

W celu promocji swej siódmej studyjnej płyty Soulfly udał się w trasę, na której rozpisce znalazły się dwie polskie imprezy: we Wrocławiu i Krakowie. Nie mam pojęcia, jak sytuacja miała się w stolicy Dolnego Śląska, lecz w grodzie Kraka fani zebrali się nad wyraz licznie. Moje wątpliwości od początku budził fakt organizacji tej imprezy w klubie "Loch Ness", za którym, mówiąc oględnie, nie przepadam (i wiem, iż moja opinia do odosobnionych nie należy). Nie winię organizatora w kwestii wyboru, gdyż z ekonomicznego punktu widzenia była to jedyna sensowna decyzja. Żeby zapełnić na przykład takie "Studio", Max musiałby się zejść z Sepulturą.

W "Loch Ness", jak to w "Loch Ness", tragicznie nisko umiejscowiona scena oraz paru gości o wzroście dwóch metrów pod nią skutecznie uniemożliwiły mi zobaczenie czegokolwiek więcej niż głów członków zespołu. Do tego dołożyła się słabiutka klimatyzacja, która -w połączeniu z panującą na zewnątrz duchotą - stworzyła w lokalu warunki rodem z fińskiej sauny. Przyznaję bez bicia, że musiałem co jakiś czas wyjść na chwilę na powietrze, by zaczerpnąć tchu, i szczerze podziwiam twardzieli hardo walczących w młynie przez cały występ.

Soulfly, Kraków 12.06.2010, fot.. kriz
Soulfly, Kraków 12.06.2010, fot.. kriz

Pomijając jednak moje nieodłączne narzekanie, to gig emanował czystą mocą. Max i spółka zaserwowali ludziom niecałe półtorej godziny solidnego, bezpardonowego rozpieprzu, a Mark Rizzo po raz kolejny udowonił, że jest absolutnym wirtuozem wiosła. I nie było chyba nikogo, kto wyszedłby tej nocy z klubu niezadowolony. Niezwykle ucieszyła mnie setlista - absolutnie kozacka, sroga jak grymas na facjacie blackmetalowca i tak siarczysta, jakby wyszła spod kopyt samego Lucyfera. Rozpoczęło się od "Blood Fire War Hate", a potem poszły: "Corrosion Creeps", "Prophecy", "Primitive", "Seek'n'Strike", "I and I", "Babylon", "Kingdom", "Refuse/Resist" Sepy, "Bloodbath & Beyond", "L.O.T.M.", fragment "Walk" Pantery, "Porrada", perkusyjny jam, "Troops of Doom" Sepy, "Carved Inside", "Arise Again", "Unleash", obowiązkowe "Roots Bloody Roots", intro z "Jumpdafuckup" oraz "Eye for an Eye". Fajnie, że pojawiło się sporo numerów z "Dark Ages", bowiem dotychczas utwory z tego albumu były na żywo traktowane przez muzyków z Soulfly raczej po macoszemu.

Pana Cavalerę zdarzało mi się widywać już w lepszej formie, jak choćby w zeszłym roku na "Metalmania Fest", gdzie wystąpił ze swą formacją obok Overkill i Exodus. Sądzę, że gdyby dał sobie spokój z gitarą i skupił się bardziej na gardłowaniu, zaowocowałoby to znacznie lepszymi efektami. A z głosem u Maxa też nie jest już tak dobrze, jak za starych czasów - mam wrażenie, że szybciej się męczy i nie daje rady wyciągać dłuższych tonów.

Soulfly, Wrocław 11.06.2010, fot.. K. Zatycki
Soulfly, Wrocław 11.06.2010, fot.. K. Zatycki

Choć bardzo cenię go jako muzyka i z pewnością nie przestanę kupować płyt, Massimiliano bardzo rozczarowuje jako człowiek. To już nie ten sam Max, którego pamiętam z późnego okresu jego działalności w Sepulturze. Niestety, od momentu, kiedy ożenił się z Glorią i odnalazł Boga, panu Cavalerze cokolwiek popierdoliło się w głowie. Nie trzeba być geniuszem, żeby zauważyć, iż to szacowna małżonka tak naprawdę rozdaje karty w tej grze. To, że Max olewa swych fanów i otacza się kordonem ochroniarzy, jak gdyby na każdym kroku dybała na niego kohorta żądnych brazylijskiej krwi morderców, to jedno. O wiele bardziej śmieszy jego ciągłe jeżdżenie w wywiadach po Sepulturze i nazywanie swej pierwotnej kapeli coverbandem. Wiem, że zatwardziali ortodoksi, którzy zatrzymali się w rozwoju muzycznym na "Beneath the Remains" czy "Arise", nawet nie dopuszczają do siebie myśli, że można zaakceptować takie wynaturzenie, jak nowa Sepa. Dla nich wieczne pojękiwania Maxa, to jak woda na młyn. Na szczęście świat idzie do przodu i nikt nie pyta skamieniałych, wąsatych jamochłonów o zdanie. O zdroworozsądkowym podejściu Kissera i spółki świadczy choćby fakt, iż nie odbijają piłeczki i po prostu olewają wieśniackie akcje swego byłego przyjaciela. Szkoda, że po upływie niemal piętnastu lat Massimiliano wciąż przeżywa tamtą historię, jak mrówka okres. A może to po prostu jego sposób na podtrzymywanie popularności i zainteresowania swoją osobą. Tak czy siak, ja swój szacunek do wokalisty Soulflya i Cavalera Conspiracy jako do człowieka straciłem wieki temu. Ciekawe, czy ktoś powiedział Maxowi, że sobotniego wieczoru wraz ze swym rozbuchanym ego grał na deskach tego samego klubu, co znienawidzona Sepultura rok wcześniej - ot, taka sobie ironia losu.

Zobacz zdjęcia:

- Soulfly i Los Pierdols, Kraków 12.06.2010,
- Soulfly, Los Pierdols, Wrocław 11.06.2010.

Komentarze
Dodaj komentarz »
moje 3 grosze
Jaok (gość, IP: 217.67.202.*), 2010-06-14 14:20:42 | odpowiedz | zgłoś
"Pana Cavalerę zdarzało mi się widywać już w lepszej formie, jak choćby w zeszłym roku na "Metalmania Fest", gdzie wystąpił ze swą formacją obok Overkill i Exodus."

No co ty, słabo było na Metalmanii z kondycją Maxa, na Cavalera Conspiracy w Stodole za to było mistrzowsko, więc jak widać forma Maxa jest sinusoidalna. Przypomnę, że w 96 w Spodku też mu siadał głos. Nie pisałbym więc, że to już "starość".

"Max olewa swych fanów i otacza się kordonem ochroniarzy, jak gdyby na każdym kroku dybała na niego kohorta żądnych brazylijskiej krwi morderców, to jedno"
A to dziwne, bo w Stodole na CC normalnie sobie łaził wśród ludzi. Może ostatnio miał jakiś nieprzyjemny epizod, albo nasłuchał się o agresywnych krakowskich kibicach czy coś ;)

I nie przesadzałbym z tym "odnalezieniem boga", zacytuje Maxa:

Soulfly is not a Christian band at all. Very much opposite. But we are very spiritual. Spiritual has nothing to do with Christianity anyway.

Trochę faktycznie szkoda, że jedzie po nowej Sepie, z tym mógłby wyluzować.
re: moje 3 grosze
Verghityax (wyślij pw), 2010-06-14 14:39:28 | odpowiedz | zgłoś
"Soulfly is not a Christian band at all. Very much opposite. But we are very spiritual. Spiritual has nothing to do with Christianity anyway."

Też to widziałem w jakimś wywiadzie. Dziwi mnie to tylko w kotekście faktu, że każdą płytę Soulflya dedykuje Bogu, a w książeczkach z krążków podaje różnych chrześcijańskich świętych jako swoich przewodników duchowych.
re: moje 3 grosze
Jaok (gość, IP: 217.67.202.*), 2010-06-14 15:38:14 | odpowiedz | zgłoś
Nie tylko płyty Soulfy dedykuje bogu, zauważ, że na Roots Sepultury jest podziękowanie dla boga, nie pamiętam czy już na Chaosie nie było. Wydaje mi się, że nie można utożsamiać tego za bardzo z religią. On mówił, że "wierzy w boga ale nie takiego o jakim opowiadają księża" ma jakąś swoją wizję siły wyższej która go inspiruje i tyle. Nie robiłbym ze starego Maxa jakiegoś świętoszka.
soulfly wrocław.
gizmo88 (gość, IP: 194.181.194.*), 2010-06-14 12:51:48 | odpowiedz | zgłoś
Soulfly we Wrocławiu.

Pojawiając się pod wrocławskim klubem WZ byłem troszkę zaniepokojony. Bałem się dwóch najistotniejszych rzeczy. Pierwszą z nich było dobre nagłośnienie koncertu - czym niestety klub słynący z imprez studencko/ licealno/ gimnazjalnych nie może się pochwalić. Niejednokrotnie po prostu nie dawali rady w kwestii nagłośnienia perkusji, bądź gitar. Drugą rzeczą była ilość osób - spodziewałem się, że będzie ich znacznie więcej (przynajmniej z początku) O godz.18 miało nastąpić otwarcie klubu. Standardowo było lekkie opóźnienie. Spoglądając na szyld nad nazwą klubu zobaczyłem napis "gorące piątki" - pomyślałem "niech i tak będzie" Weszliśmy do klubu. Zimne piwko dla ochłody i staliśmy pod samą sceną naprzeciw osoby która muzycznie jakoś wyznaczyła tor w moim życiu. Jednak nim dało się usłyszeć dźwięki z najnowszej, zarazem siódmej płyty "Omen" na scenie pojawiło się Los Pierdols. Miałem okazję słuchać ich jakiś czas temu podczas gdy supportowali Acid Drinkers - na XXlecie trasy. Powiem krótko: chłopaki dają na prawdę radę. Muzyka mocna - z odrobiną humoru posypana odrobiną pieprzu nadającego surowość kapeli. Trzech bębniarzy jest dla mnie dodatkowym smaczkiem. Wracając do Soulfly. W trakcie rozkładania sprzętu - jak dobrze mieć technicznych, tłum rozradowany był wielkim misiem - czyt. ochroniarzem Pana Maxa. Nie wiem czy był to zarówno techniczny, ale rozmawiając z ludźmi na pewno nie chcielibyśmy na niego trafić w ciemnej uliczce.
Pierwsze dźwięki niczym zapach napalmu o poranku wprowadził całą publiczność do ich świata. Utwory gitarowo - bardzo fajnie stworzone, perkusyjnie doprawione (w niektórych utworach Nunez pozwolił sobie na strzelenie z podwójnej stopy dodając blasty - co chyba jeszcze bardziej sprawiło, że poleciał ogień z dupy)
Świetne zgranie uzupełnione jak dla mnie bardzo dobrym wokalem sprawiło, że dany koncert wspominam bardzo dobrze. Genialne kawałki + dodatkowo nawiązanie do wcześniejszej kapeli Maxa. Dwa covery Sepultury. Szkoda,że tylko dwa. Ale to nie ten koncert.
Ogólnie podsumowując, wyszedłem z koncertu zadowolony, a moja koszulka wyglądała jakbym dostał wcześniej wiadrem z wodą.
Koncert zaliczam do na prawdę udanych, pomimo lekkiego gwiazdorstwa uduchowionego frontmana.

Podsumowując:
Klub WZ - 5+
Los Pierdols - 5
Soulfly - 6

Ciekaw jestem waszych opini.
Pozdr.
ave
2
Starsze »

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?