zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 14 października 2024

relacja: "Ino-Rock Festival 2009", Inowrocław "Teatr Letni" 12.09.2009

17.09.2009  autor: Meloman
wystąpili: Steve Hackett; Nosound; Indukti; After
miejsce, data: Inowrocław, Teatr Letni, 12.09.2009

Znowu, tak jak rok temu, jestem w Inowrocławiu. Najważniejsze, aby nie padało i było ciepło. Przed nami zapowiada się kilka godzin muzyki. Atmosfera wśród publiczności bardzo miła i pogodna. Wszyscy przeważnie uśmiechnięci. Wiele znajomych twarzy z różnych koncertów w kraju. Powitania i krótkie rozmowy. Świat jest mały dla tych, którzy mają muzyczną pasję. Wiadomo, gdzie mogą się spotkać.

Steve Hackett, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Meloman
Steve Hackett, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Meloman

After 17:35 - 18:25

Tegoroczny "Ino-Rock Festival" rozpoczęli najmłodsi w stawce wykonawców, czyli zespół After pochodzący z Włocławka. Można pokusić się o tezę, że prawie pełnili rolę gospodarzy imprezy. Tym bardziej, że w składzie widzieliśmy uczestnika poprzedniej edycji, grającego na basie Mariusza Ziółkowskiego - wtedy w Quidam. Zespół zaprezentował nagrania ze swoich dwóch wydanych do tej pory płyt - "Endles Lunatic" i "Hideout". Ze sceny płynęła niezła dawka rocka progresywnego z solówkami gitarowymi okraszanymi czasami riffami. Instrumenty klawiszowe też miały sporo do powiedzenia. Wokalnie również nie było źle. Z każdym kolejnym utworem muzycy rozgrywali się coraz bardziej. Świetnie zabrzmiały "Reflecting Me" oraz "Wonderful Mistake". Nawet jedną z solówek w "Fingers" gitarzysta Wojtek Tymiński odegrał na leżąco. Podniósł się jednak i w następnych kawałkach grał w postawie zasadniczej (no, ale żeby było jasne, na baczność nie stał). Na zakończenie tytułowy numer z ostatniej płyty "Hideout", z bardzo ładnymi partiami klawiszy i gitar.

Lista utworów: Hill Sideof Dreams, The End, Closed Shame, Reflecting Me, Wonderful Mistake, Fingers-Senses Confuse Reality, Hideout.

Indukti, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner
Indukti, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner

Indukti 18:45 - 19:45

Formacja Indukti powstała w 2002 roku i pochodzi z Warszawy. W swojej dyskografii posiada dwa albumy. "S.U.S.A.R" oraz wydany w 2009 roku "Idmen", który grupa właśnie promuje na koncertach. O ile na płytach słyszymy wokalistów (przeważnie występujących gościnnie), to w Inowrocławiu ujrzeliśmy tylko instrumentalne oblicze grupy. Solowe partie prowadzone były jak zwykle przez skrzypce, na których gra Ewa Jabłońska. Do tego dwie gitary oraz bas i perkusja. Występ Indukti to dynamiczne i niezwykle energetyczne granie. Na początek "Freder", a póżniej "Sansara", czyli otwieracze z obu płyt zespołu. W środku niezwykle żywiołowy "Indukted". Zakończyli trochę spokojniejszym numerem "Ninth Wave" z najnowszej płyty. Wśród zapowiedzi poszczególnych numerów padła również dedykacja oraz zagadkowe wierszyki o misiu. Jeżeli chodzi o odczucia z tego występu, to trzeba stwierdzić, że przedstawiony repertuar przypadł na pewno do gustu przede wszystkim miłośnikom mocnego metalowego grania.

Lista utworów: Freder, Sansara, Tusan Hornichi Tuvota, Indukted, And Week, Eamaet, Ninth Wave.

Nosound 20:15 - 21:30

Kiedy Nosound z Włoch rozpoczynali swój koncert, było już prawie ciemno. Od tego momentu coraz większą rolę odgrywały światła. Pierwsze dwa utwory, jakie usłyszeliśmy, to kompozycje z najnowszej, trzeciej płyty zespołu, która nazywa się "A Sense of Loss" i ukaże się w październiku 2009 roku. Gdy już wybrzmiał pierwszy z nich, Giancarlo Erra, gitarzysta i wokalista oraz lider, podziękował po polsku za oklaski. Po czym zapowiedział następną nową propozycję - zatytułowaną "Fading Silently". Obydwa nagrania wprowadziły nas w magiczny świat brzmień opartych na subtelnych klawiszach, nastrojowych gitarach oraz spokojnym wokalu.

Nosound, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner
Nosound, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner

Dalej zagrali pierwszy utwór z pierwszej płyty, czyli "In the White Air" z delikatną solówką gitarową oraz malowniczymi klawiszowymi pejzażami. Muzyka coraz bardziej wciągała. Kolorowe światła klimatycznie zmieniały się w jej rytm i czarowały mocniej i mocniej. W pewnym momencie, gdy Erra chciał zapowiedzieć kolejny kawałek, z widowni ktoś krzyknął jakiś tytuł. "O.K." - odpowiedział wokalista i bez zbędnych słów poszedł świetny, może trochę "jeżozwierzowy", "Places Remained" z płyty "Lightdark". Zabrzmiało doprawdy wyśmienicie. Jedynym mocniejszym numerem tego koncertu można okrzyknąć "Like a Elephant". Bo później było tylko czarowanie widowni za sprawą dwóch długich kompozycji. Każda trwała prawie dziesięć minut. A w nich wszystko, co najlepsze w muzyce Nosound. Najpierw "Idle End". Niepozorny początek, czyli organowe klawisze i gitara słyszalna najpierw gdzieś w oddali. Potem jakby szepcący wokal i znowu powracająca niesamowicie poruszającą solówką gitara. Wreszcie wolne wyciszanie tematu.

Przed ostatnim kawałkiem Giancarlo przeczytał z kartki po polsku: "następna piosenka - The Moment She Knew". Zabrzmiał więc ten instrumentalny utwór jako przepięknie fantastyczne cudo. Nie zagrali legendarnego "Echoes" Pink Floyd, zapewne ze względu na limit czasowy (mają ten numer w koncertowym repertuarze). Ale i tak było magicznie. Publiczności też się podobało, bo głośno domagała się bisu. Niestety nie był przewidziany, gdyż w programie festiwalu jeszcze jeden wykonawca, który miał pojawić się o dziesiątej wieczorem. Organizatorzy zadbali o punktualność i za to należy im się pochwała.

Lista utworów:

1. Some Warmth Into This Chill
2. Fading Silently
3. In the White Air
4. From Silence to Noise
5. Places Remained
6. Kites
7. Like the Elephant?
8. Idle End
9. The Moment She Knew

Steve Hackett Band 22:00 - 24:00

Tuż przed 22:00 ekipa techniczna zakończyła przygotowywanie sprzętu. Jeszcze tylko dwa umówione mignięcia latarką w kierunku stanowiska reżyserki i przygasają światła, a na scenę wchodzi pięciu muzyków. Wśród nich z gitarą basową - wysoka, dobrze zbudowana niewiasta w czarnej skórzanej sukience i blond warkoczykami. Ale, ale... już wyjaśniam - to nie była kobieta, tylko wyśmienicie przebrany Nick Beggs. Świetny pomysł, można było się nabrać na ten żart. Obok uśmiechnięty Steve Hackett z gitarą. Pomachał widowni na przywitanie. Założył przyciemnione okulary i ruszyli ostro, bo gruchnęło "Mechanical Bride".

Steve Hackett, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner
Steve Hackett, 'Ino-Rock Festival 2009' 12.09.2009, fot. Ruiner

Następnie, po krótkim przywitaniu, Steve zaanonsował kawałek "Every Day", ale szybko zorientował się, że nie tak miało być i poprawił się, zapowiadając najnowsze nagranie "Fire on the Moon", które będzie można usłyszeć na przygotowywanej do wydania w październiku płycie. Dopiero potem usłyszeliśmy poprzednio wymieniony tytuł...

Jak do tej pory wszystko świetnie było słychać. Gitara i głos Hacketta brzmiały selektywnie i czysto. W "Ace of Wands" pokazał swoje umiejętności gry na fletach Rob Townsend. Trochę wyprzedzę chronologię wydarzeń, ale skoro już przy nim jestem, muszę zaznaczyć jego instrumentalną wszechstronność. Grał na saksofonach, flecie poprzecznym, flecie prostym i flecikach. Poza tym wykonywał swoje partie z wielką swobodą i jakoś tak strasznie sympatycznie. Instrumentalny "Steppes" poprzedził najpierw duet basu i saksofonu, a później wypłynęła cała jego dynamiczna odsłona. Z pewnością wszyscy czekali na jakiś utwór z repertuaru Genesis. Właśnie burzą oklasków widownia przywitała "Firth of Fifth". Jednak najważniejsze okazało się to, że zabrzmiała jego pełna wersja. A na wokalu..., no właśnie - perkusista Gary O'Toole. Ależ on cudnie zaśpiewał. Z wielką młodzieńczą ekspresją oraz ze wspaniałą dykcją. A solówka Steva? Absolutny trzyminutowy majstersztyk. Jedna z najważniejszych partii solowych, która przeszła już dawno do kanonu muzyki rockowej.

Teraz przyszła pora na akustyczną część koncertu. Na scenie Hackett z gitarą akustyczną, Roger King przy klawiszach i Townsend z saksofonem sopranowym. Najpierw zagrali w trio instrumentalny nastrojowy utwór. Później Steve pozostał sam i zaprezentował nam króciutki niespełna dwuminutowy kawałek "Horizons". Lider zespołu gitarę na elektryczną zmienił dopiero po kolejnym nagraniu, czyli po "Blood of the Rooftops", w którym znowu śpiewał perkusista. Przy wszystkich propozycjach pochodzących z dyskografii Genesis, Gary był przy mikrofonie.

W "Spectral Mornings" znowu rewelacyjnie zabrzmiała elektryczna gitara. Steve nie zmieniał "wioseł". Przez cały czas grał na jednym instrumencie. Jednak pewnie jesteście ciekawi, jak radziła sobie na scenie nasza "wielka blondynka"? Otóż Nick Beggs bardzo spontanicznie zachowywał się na estradzie. Grał świetnie i widowiskowo, podchodził często do poszczególnych muzyków i wywijał z nimi. Natomiast w "Broadway Melody" oraz "Tower Struck Down", odłożył basówkę i zagrał na sticku. To dopiero była dźwiękowa jazda. Szczególnie w tym drugim instrumentalnym tytule, niezwykle potężnie brzmiącym. Czy zgadniecie, na co wszyscy uczestnicy koncertów Hacketta czekają, kiedy zbliża się jego koniec? Na pewno tak. Czekaliśmy na "Los Endos", czyli - jak niektórzy tłumaczą na język polski - "Los Koniecos". Niestety, musiało to nastąpić, ale ta wersja zaparła dech w piersiach i normalnie zatkała. Lecz to jeszcze nie koniec. Bis został wyklaskany i artyści pożegnali publiczność utworem "Clocks" (z dynamiczną solówką na perkusji).

W ten sposób zakończył się doskonały pod każdym względem występ zespołu Steva Hacketta, jednego z najwybitniejszych rockowych a także klasycznych gitarzystów.

Druga edycja "Ino-Rock" przeszła do historii. Wszystko wskazuje na to, że za rok na początku września też się tam spotkamy. Do zobaczenia!

Lista utworów (tytuł płyty, rok wydania):

1. Mechanical Bride (Somewhere in South America, 2003)
2. Fire on the Moon (Out of the Tunnel's Mouth, 2009)
3. Every Day (Spectral Morning, 1979)
4. Ace of Wands (Voyage of Acolyte, 1975)
5. Steppes (Defector, 1980)
6. Serpentine Song (To Watch the Storms, 2003)
7. Firth of Fifth (Genesis, Sailing England by the Pound, 1973)
8. Acoustic set, w tym Horizons (Genesis, Foxtrot, 1972)
9. Blood on the Rooftops (Genesis, Wind & Wuthering, 1976)
10. Spectral Mornings (Spectral Mornings, 1979)
11. Broadway Melody (Genesis, The Lamb Lies Down on Broadway, 1974 )
12. Slogans (Defector, 1980)
13. Tower Struck Down (Voyage of Acolyte, 1975)
14. In the Quiet Earth (Genesis, Wind & Wuthering, 1976)
15. Los Endos (Genesis, Trick of the Tail, 1976)

16. Bis: Clocks (Spectral Morning, 1979)

Komentarze
Dodaj komentarz »
Fajna recenzja.
TomNosound (gość, IP: 83.11.46.*), 2009-09-18 18:22:32 | odpowiedz | zgłoś
Ale Nosound był genialny.Szkoda że nie mogli bisować,nie trzeba było sie tak mocno trzymać ram organizacyjnych.Atmosfera faktycznie była przyjemna,przedział wiekowy szeroki.Uderzyła mnie dostepność muzyków Nosound których mozna było spotkać przez prawie cały festival i robić z nimi zdjęcia.Hacckett sie gdzieś schował.
re: Fajna recenzja.
daneczka (gość, IP: 81.210.72.*), 2009-09-20 01:05:32 | odpowiedz | zgłoś
Nieprawda! Steve wyszedł do nas , przesympatyczny, uśmiechnięty , rozmawiał, rozdawał autografy ,a nawet zgadzał się na foto. Także mam z nim zdjęcie. Koncert supr!!! Pozdrawiam wszystkich fanów Genesis!

Materiały dotyczące zespołów

Napisz relację

Piszesz ciekawe relacje z koncertów? Chcesz je publikować na rockmetal.pl?

Zgłoś się!
Jesteś melomanem czy audiofilem?