zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku poniedziałek, 7 października 2024

wywiad: Black River

18.02.2009  autor: kriz

Wykonawca:  Piotr "Kay" Wtulich - Black River (gitara)

Black River - dla niektórych supergrupa, a dla samych muzyków po prostu wspólny mianownik dla dobrej zabawy i grania bez zbędnych kalkulacji tego, na co mają ochotę. Czysta zabawa i rock'n'roll. Minęło ponad pół roku od wydania pierwszej płyty zespołu. Od tego czasu wiele się wydarzyło - entuzjastyczne recenzje, trasa, nominacje do "Fryderyków"... To chyba dobry moment na podsumowanie ostatnich kilku miesięcy oraz przedstawienie najbliższych planów zespołu. Moim rozmówcą był Piotr "Kay" Wtulich.

strona: 1 z 1

Piotr "Kay" Wtulich, Black River, Lublin 10.12.2008 fot.: Robert Rojewski
Piotr "Kay" Wtulich, Black River, Lublin 10.12.2008 fot.: Robert Rojewski

rockmetal.pl: Na początek opowiedz proszę o nagłej transformacji zespołu Neolithic w Black River. Czy decyzja o zmianie nazwy miała związek ze zmianą stylu, czy też były jakieś inne, poważniejsze powody?

Kay: Na pewno nie była nagła. To się stało naturalnie. Wchodząc do studia jeszcze myślałem, że nagramy płytę Neolithic i będzie to prawdopodobnie ostatnia, pożegnalna płyta... Ale słysząc, w jaką stronę idzie materiał i jaka atmosfera jest w zespole, gołym okiem było widać, że idzie nowe i nie należy tego hamować ani w żaden sposób ograniczać, a takim ograniczeniem był dla mnie stary szyld. Tą płytą zaczęliśmy wszystko od nowa, z czystym kontem i nastawieniem, że to się nie może skończyć na jednej wizycie w studiu.

Skąd się w ogóle wzięła nazwa Black River? Czyżby luźne nawiązanie do Black Label Society...?

Z nazwą walczyliśmy niemal do samego końca, bo to bardzo ważna decyzja. Musieliśmy wszyscy być jej pewni i w jakiś sposób musiała ogarnąć w całość to, co robimy. Pojawił się główny motyw we wkładce, czyli mocno konturowany wąż, który jednym może się kojarzyć z psią łapą, a ja na przykład zobaczyłem w nim czarną rzekę. Pomyślałem, że to dobry tytuł płyty, a później stwierdziliśmy, że to w zasadzie najlepsza nazwa dla naszego zespołu, na jaką do tej pory wpadliśmy. Jest konkretna i jednocześnie nawiązuje do korzeni takiego grania, jak na przykład Black Sabbath, od których niemal wszystko się zaczęło. Jednocześnie jest jak nieokiełznana rzeka, która nie wiadomo, w którym kierunku popłynie. Czyli wszystko się zgadza, więc zostało Black River.

Co było przyczyną obrania właśnie takiego rock'n'rollowego kursu? Wspólne fascynacje muzyczne, trend, kaprys czy po prostu chęć zagrania czegoś na luzie, bez zobowiązań?

Chyba to ostatnie, bo ta sprawa z naszej strony nie była przemyślana. Gramy to, co nam przysłowiowa ślina na język przyniesie i w żaden sposób nie chcemy się ograniczać. Ma to być naturalne, z luźnym podejściem. Nabijasz na cztery i koncertowo jedziesz.

Jak na waszą pracę wpływa fakt, że właściwie każdy z was udziela się w innych kapelach i - jak np. w przypadku Daraya i Oriona - są to zespoły z samej metalowej górnej półki. W szczególności ciekawi mnie, jak Daray radzi sobie z pogodzeniem grania z Dimmu Borgir i jego licznymi polskimi projektami (Black River, Vesania czy ostatnio Hunter)? Czy on w ogóle pamięta w jakich gra zespołach? :)

Jak do tej pory udaje nam się jakoś to wszystko pogodzić. Czasem nie jest łatwo, z czegoś po drodze musimy zrezygnować, gdzieś nie zagramy, bo ktoś w tym czasie robi coś w swoim zespole, ale taki urok naszego wspólnego grania. Wiemy, jakie są realia, ale ruszając z nowym szyldem chcieliśmy nagrywać kolejne płyty i grać koncerty gdzie tylko się da i wykorzystać niemal każdą wolną chwilę na Black River.

Wiadomo, Daray i Orion mają najwięcej zobowiązań, ale udaje im się to wszystko jakoś pogodzić. Wszędzie grają "matematykę", w Black River to w zasadzie czysty relaks i tak naprawdę miłe spędzenie wolnego czasu. Każdy jest na tyle zaganiany, że gdyby nie nasze wspólne granie, nie widzielibyśmy się czasem nawet latami, a tak mamy konkretny pretekst do kontynuowania starej znajomości i w miarę systematyczne spotkania towarzyskie.

Jak komponujecie nowe utwory? Wspólne próby i imprezowanie od czasu do czasu, czy raczej "praca zdalna"?

Wszytko dopinamy na próbach. Chcemy grać żywą muzykę, więc musimy to w jakiś sposób ograć, poczuć dany kawałek w realnym starciu, nie wirtualnie przed komputerem. Cześć riffów wiadomo, że przynosi się z "domu", ale sklejamy to wspólnie ogrywając temat. Każdy wtedy dodaje coś od siebie i samo wychodzi. Część powstaje z totalnej improwizacji, ktoś coś podegra, ktoś podchwyci i jest.

Debiutancki album Black River został bardzo dobrze przyjęty przez fanów i recenzentów. Czy jesteście tym zaskoczeni, czy raczej tego się spodziewaliście? Jakie było wasze nastawienie przed wydaniem płyty?

Raczej jesteśmy zaskoczeni. Nie mamy zupełnie dystansu do naszego wspólnego grania i raczej nastawialiśmy się na zupełne niezrozumienie. Także jesteśmy miło zaskoczeni pozytywną reakcją, która dodatkowo bardzo nas cieszy i motywuje.

Dlaczego płyta nie została wydana na Zachodzie? Takie nazwiska i status "supergrupy", jaką przylepił wam Mystic, nie wspominając o muzyce, powinien z łatwością otwierać wiele drzwi zachodnich wytwórni... Jeśli choćby popatrzeć na - było nie było - headlinerów na trasie "Black Sun Tour" - nie wydaje się to takie trudne... Staracie się nadal o zachodniego wydawcę?

Podchodzimy do tego na zupełnym luzie. Skontaktowaliśmy się z kilkoma wytwórniami, w których miło by było się znaleźć, ale nie potraktowano nas zbyt poważnie, uważając, że to chwilowy projekt, który rozleci się zaraz po płycie, ze względu chociażby na obowiązki muzyków w innych zespołach. My wiemy, że jest inaczej, że chcemy nagrywać kolejne płyty, że chcemy grać masę koncertów, ale nie musimy nic nikomu udowadniać. Nagramy kolejną płytę i znowu zapytamy w paru miejscach, czy nadal jesteśmy dla nich chwilowym zrywem, ale to wszystko.

A propos "Black Sun Tour" - powiedz, jak było na trasie? Doszły mnie słuchy, że wiele się działo, zwłaszcza po koncertach... ;) Może opowiesz choć jedną anegdotkę?

Wszystko, co mogłeś usłyszeć to plotki i pomówienia (śmiech). Ale tak naprawdę, to była bardzo miła wycieczka i sporo się działo (śmiech). Były łzy - nie nasze oczywiście, krew z bólu czy też z nosa - też nie nasze oczywiście - i to wszystko, co zazwyczaj dzieje się przy takich okazjach. Anegdoty? To była w zasadzie jedna wielka anegdota, którą zachowamy dla siebie (śmiech). Ale trasa bardzo udana, muzycznie i towarzysko.

Który występ wspominacie najlepiej?

Każdy koncert jest inny i każdy na swój sposób był najlepszy. Miło widzieć pod sceną ludzi, którzy znają niemal każdy dźwięk z płyty, dawało nam to takiego kopa, że dawaliśmy z siebie wszystko i naprawdę chciało nam się grać. Ta trasa pokazała tak naprawdę, jakim jesteśmy zespołem koncertowym i jaka moc drzemie w naszych kawałkach w starciu z żywą widownią. Już się nie możemy doczekać kolejnych wizyt w miejscach, w których byliśmy ostatnio i dokopać znowu, jak trzeba (śmiech).

Czy uważasz, że taki dobór zespołów na tę trasę był właściwy? Progresywne Votum, stonerowy Black River i pseudo-gotycki Unsun - to pomysł wytwórni?

To był pomysł naszych menedżerów, ale mi się podoba taki misz-masz, że każdy jest w zasadzie z innej bajki. Pozwala to czasem otworzyć ludziom głowy na nowe dźwięki. My po prostu chcemy grać koncerty, to była jedyna propozycja, z której oczywiście skorzystaliśmy i było git, muzycznie i towarzysko.

W materiale na "Black River" słychać wiele muzycznych wpływów, choć wspólnym mianownikiem waszego stylu na pewno jest po prostu rock'n'roll. Po koncercie w Krakowie, Art powiedział mi, że część materiału na nową płytę jest już gotowa i wydaje się bardziej spójna, niż to było na debiucie, że macie już wyznaczony wasz muzyczny kurs. No właśnie - ciekaw jestem, w którą stronę pójdzie Black River - solidny, niemal slayerowski metal, jak w "Crime Scene", groove metal a'la "Fanatic", przebojowy rock w stylu "Free Man" czy może balladowy, jak w "Silence"? Powiedz coś o nowym materiale...

Za pierwszym razem chcieliśmy wydobyć z każdego kawałka swoistą esencję. Dobieraliśmy do każdego odpowiednie gitary, wzmacniacze, kręciliśmy gałkami w lewo i w prawo, aż wydawało nam się, że jest dobrze. Potem na miksie i masteringu i tak to zwykle ginie i ujednolica się, ale pozwala jakoś zachować odrębny charakter każdego z utworów. Taki był pomysł na pierwszą płytę. Teraz zagraliśmy trochę koncertów i mamy już inną wizję na brzmienie, wizję którą postaramy się uchwycić przy najbliższej wizycie w studiu. Utworów mamy już wystarczającą liczbę i powoli składamy to w całość. W naszym przypadku polega to zwykle na wyeliminowaniu niepotrzebnych dźwięków, tak aby zostało samo sedno kawałka. Jak jest moc na próbie, to musi być i na koncercie, i tego się trzymamy. Staramy się nagrywać więcej materiału, z zapasem i potem układamy z tego płytę. Jak coś nie pasuje do całości, to nie wchodzi, nawet jeżeli samo w sobie jest dobrą piosenką. Z pierwszej sesji odpadły trzy, moim zdaniem, dobre kawałki, ale jakoś się nie układały z resztą w całość, więc odpadły; teraz też postaramy się mieć taki margines.

Wracając do muzycznego kierunku, to nie odpowiem, w którą konkretnie stronę polecimy, bo nie mam do tego dystansu. Na próbach ściany się trzęsą, nóżka tupa, banany na twarzach i wszystko się zgadza. Resztę ocenią ludzie, bo nam pasuje.

Ta wspomniana wyżej mieszanka stylów jest pewnie wynikiem waszych prywatnych muzycznych preferencji. Powiedz pokrótce, czego słuchają członkowie Black River na co dzień?

Każdy czegoś innego i nawet nie wnikam, co kogoś kręci w danym momencie, bo to się ciągle zmienia. Znamy się na tyle, że wiem, jak każdy ma otwartą głowę na wszystko, co się dzieje wokół. Na pewno przenosi się to na to, co robimy wspólnie, bo nasze granie nie uznaje żadnych sztywnych ram. Możemy się wyszaleć do woli i o to nam chodzi.

Czy nominacja do tegorocznych "Fryderyków" coś dla was znaczy? Zamierzacie pojawić się na gali wręczenia nagród?

Właśnie od ciebie dowiedziałem się o tej nominacji, choć były znane, jak słyszę, już dwa dni temu. Nawet nie wiedzieliśmy, że ktoś nas zgłosił, ale chyba miło, że ktoś pozytywnie nas ocenił, co w efekcie dało nominację.

Mógłbyś nieco przybliżyć okoliczności powstania teledysku do "Silence"? Skąd taki pomysł i formuła oraz obecność Agnieszki Warchulskiej? Czy jest jakoś związana z zespołem? We wkładce do płyty zamieściliście specjalne podziękowania właśnie dla niej. Pojawia się też w końcówce klipu do "Punky Blonde"... Bo coś nie wydaje mi się, że to dlatego, iż jesteście fanami "M jak Miłość..." ;)

Mieliśmy z reżyserem, Romanem Przylipiakiem, pomysł na ten klip. Szukaliśmy odpowiedniej dziewczyny i wtedy zobaczyliśmy film "Teraz ja", gdzie Agnieszka grała główną rolę. Wiedzieliśmy już, kogo tam widzimy. Poszukaliśmy kontaktu, daliśmy posłuchać kawałka i była akceptacja. Agnieszka jest bardzo otwartą i konkretną osobą, profesjonalizm w każdym calu. Wprawdzie sama podsumowała to tak: "Pewnie szukaliście wysokiej blondyny" (śmiech), ale nie, my właśnie szukaliśmy Agnieszki i bardzo się cieszymy z naszej spółpracy, bo dała konkretny efekt.

Czas na najważniejsze pytanie - kiedy ukaże się nowa płyta?

Płytę zaczynamy nagrywać od śladów perkusji w kwietniu. W maju wszystkie gitary itd... Całość postaramy się poskładać do jesieni. Kiedy ujrzy światło dzienne? O tym już zadecydujemy wspólnie z wydawcą pod koniec prac. Pomyślimy, jak to połączyć z koncertami, popatrzymy we wszystkich wolne grafiki i coś ustalimy.

Na koniec proszę cię o przedstawienie planów na najbliższą przyszłość i może kilka słów od siebie...

Grać ile wlezie i tam, gdzie tylko nas chcą! Od siebie powiedziałem wszystko przed chwilą (śmiech). Dzięki za wywiad!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Jaki powinien być metal?