zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 19 marca 2024

wywiad: Carnal

30.01.2008  autor: mdm

Wykonawca:  Robert Gajewski - Carnal (wokal)

Warszawskiego zespołu Carnal chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. Grupa zadebiutowała w 2001 r. wydanym własnym sumptem minialbumem "A Time Has Come". Po nim był singiel "Damnation" oraz płyta "Curse This Day", aż w końcu w maju 2007 r. światło dzienne ujrzał pierwszy oficjalny pełnowymiarowy album "Undefinable". To właśnie o zawartej na nim muzyce, wiążących się z nią uczuciach i radości z grania koncertów opowiedział serwisowi rockmetal.pl wokalista Carnal - Robert Gajewski.

strona: 1 z 1

rockmetal.pl: Wasza najnowsza płyta nosi tytuł "Undefinable". Czy została tak nazwana na przekór? A może chcieliście odciąć się od dotychczasowej twórczości doom - death metalowej i miana "polskiego Paradise Lost", które przylgnęło do Was kilka lat temu?

Robert Gajewski: Długo zastanawialiśmy się nad tym, jak nazwać ten album. Początkowo miał on nosić zupełnie inny tytuł. Chodziło nam przede wszystkim o to, aby jak najpełniej oddawał zawartość płyty, jej różnorodność, złożoność oraz trudność zdefiniowania i zakwalifikowania do konkretnego gatunku. Po głosach, które do nas dochodzą, upewniam się w przekonaniu, że dobrze wybraliśmy stawiając właśnie na "Undefinable".

Nie zamierzaliśmy od czegokolwiek się odcinać lub do czegokolwiek przypinać. Choć uważam, że nalepki, szufladkowanie i porównania są do pewnego stopnia potrzebne, zwłaszcza młodym kapelom, chociażby po to, aby słuchacz mógł się mniej więcej zorientować z czym ma do czynienia.

W większości wywiadów jesteś proszony o powiedzenie czegoś na temat tego krążka... A czy byłbyś w stanie opisać go używając samych przymiotników?

Różnobarwny, emocjonalny, dekadencki, smutny, agresywny, niepokojący...

Przyznam szczerze, że poza muzyką ogromne wrażenie zrobiła na mnie okładka "Undefinable". Co chcieliście wyrazić za pomocą takiej grafiki? Skąd ten pomysł?

Od samego początku myśleliśmy o tej płycie jako o całości. Chcieliśmy, aby poszczególne jej elementy tworzyły właśnie spójną całość, dopełniały się nawzajem. Grafiki, które znajdują się wewnątrz książeczki są autorstwa naszej przyjaciółki - Magdy Warszawy. Ich zadaniem było podkreślenie atmosfery zawartej w tekstach i samej muzyce. Myślę, że wywiązała się ze swojego zadania znakomicie.

Jeśli chodzi o sam cover, który znalazł się na okładce... bardzo długo szukaliśmy odpowiedniego obrazu, takiego, który byłby w stanie sprostać naszej wizji.

Autorem wspomnianego front covera jest Grzegorz Hibner, jak znalazłeś tak utalentowanego grafika?

Jego twórczość odkryłem wertując kolejne strony internetowe. Na jednej z nich, poświeconej sztuce niezależnej, zauważyłem prace Grzegorza Hibnera. Od razu wiedziałem, że doskonale współgrają z tym, co chodziło nam po głowach... Po jednej rozmowie obraz, a właściwie zdjęcie, było do naszej dyspozycji. Dodatkowo zostało ono obrobione przez Magdę (Warszawę - przyp. mdm), dzięki czemu zyskało jeszcze więcej głębi. Cieszę się ogromnie, że znaleźliśmy tę grafikę.

Stworzony przez Hibnera rysunek utrzymany jest w stylistyce obrazów Zdzisława Beksińskiego... Nie myślałeś o połączeniu właśnie jego twórczości z muzyką Carnal?

Dopiero niedawno ktoś zwrócił mi uwagę, że okładka naszej płyty przypomina dzieła Beksińskiego. Na początku w ogóle tego nie dostrzegałem. Może nie chciałem...

Co do prac Zdzisława Beksińskiego, swego czasu bardzo mnie inspirowały jego obrazy. Robią niesamowite wrażenie, zwłaszcza kiedy ogląda się je w skali 1 do 1. Są ogromne, monumentalne, co jeszcze bardziej podkreśla ich dekadencki klimat. W dodatku są perfekcyjnie namalowane, nie ma w nich żadnego przypadkowego ruchu pędzlem. Mam nadzieję, że w naszej muzyce czasami czuć podobny klimat, wrażenie końca, katastrofy, przynajmniej chciałbym, żeby było to odczuwalne...

Grafika z okładki jest czarna, dość mroczna... Jakiego koloru jest zawarta na płycie muzyka?

Znajduje się tam pełna paleta barw, choć przeważają te pastelowe, przyciemnione, rozmazane przez mgłę i nasze - czasem niewyraźne - uczucia. Chcieliśmy, aby album był emocjonalny, oddawał różne stany, od nienawiści po rozpacz, od niemocy po agresję.

No właśnie, jakie emocje towarzyszyły Wam przy nagrywaniu materiału na "Undefinable"?

Biorąc pod uwagę, że sam proces nagrywania trwał pół roku, mogliśmy doświadczyć wielu, naprawdę wielu uczuć. Przede wszystkim skupienie, nie chcieliśmy bowiem niczego przeoczyć, niczego zaniedbać. Ponadto nagrywanie płyty to niesamowita przygoda i zabawa jednocześnie. Praca w studiu to czas, kiedy można poeksperymentować ze sprzętem, brzmieniem, a nawet aranżacjami.

Moim zdaniem więcej emocji towarzyszy nam jednak - czy rodzi się - podczas komponowania utworu. Nagrywanie to już proces finalny, zamknięcie pewnego rozdziału.

W 2006 r. w Bułgarii, Rumunii i Serbii została wydana reedycja płyty "Curse This Day". Wasz debiutancki album również ma pojawić się za granicą - nie tylko na Bałkanach, ale i w Japonii. Skąd pomysł na promowanie krążka "Undefinable" właśnie tam?

Jeśli chodzi o Bałkany, była to propozycja wytwórni Distribution Of Pain. Nie zastanawialiśmy się nad nią długo. Musieliśmy jedynie wynegocjować dobre warunki kontraktu. Pojawienie się albumu "Undefinable" w krajach bałkańskich traktujemy jako kolejny etap w rozwoju zespołu. Cieszymy się, że mamy możliwość dotarcia z muzyką Carnal w te właśnie regiony. Oddźwięk z tamtych stron jest znakomity.

Co do ukazania się płyty w Japonii, to wszystko zależy od naszego polskiego wydawcy, czyli Ars Mundi. Wiem, że cały czas trwają nad tym prace. Mam nadzieję, że już niebawem wszystko zostanie sfinalizowane.

Czy macie zamiar podbić tamtejszy rynek? Stać się kolejnym - po Vader i Behemoth - polskim "towarem eksportowym"?

Doskonale zdajemy sobie sprawę, że nie jest to takie proste. Jest jeszcze wiele do zrobienia. Zespoły, o których wspomniałaś, mają wieloletnie doświadczenie, bardzo długo pracowały na swój sukces poza granicami kraju.

Jeśli chodzi o Carnal, to na razie wykonaliśmy pierwszy mały krok ku temu, aby szerzej zaistnieć. Na kwiecień przygotowywana jest trasa, podczas której odwiedzimy m.in. Bułgarię, Rumunię i Serbię, po drodze zahaczając o Czechy, w których pojawimy się powtórnie w czerwcu, by wystąpić na Basinfire Fest. Czas pokaże, czy rzeczywiście w tych krajach jesteśmy w stanie coś osiągnąć. Na pewno będziemy pracować nad tym, aby z naszą muzyką dotrzeć do jak największej ilości miejsc. Poza tym koncertowanie to również fantastyczna przygoda, zwiedzanie nowych miejsc, poznawanie ludzi...

A propos koncertów i wspomnianych wcześniej uczuć - co przeżywacie grając przed ludźmi, którzy przyszli tylko po to, aby posłuchać Waszej muzyki?

Za każdym razem jest to niesamowite przeżycie. Kiedyś dziwiłem się muzykom i aktorom, którzy z ogromną pasją opowiadali o koncertach. Ale teraz już wiem, że to strasznie zaraźliwa sprawa. Po pewnym czasie ciężko jest się obejść bez tej dodatkowej porcji adrenaliny, którą wywołuje spotkanie z publicznością. Poza tym za każdym razem jestem ogromnie wdzięczny ludziom, że przychodzą na nasze występy, chcą słuchać naszej muzyki. To ogromne wyróżnienie...

A czy czujecie się choć trochę gwiazdami - idolami? Czy macie oddanych fanów?

Robimy swoje, gramy muzykę. Okazuje się, że ludzie jej słuchają, czasami do nas piszą, doceniają to, co robimy. Jest coraz więcej dowodów sympatii w stosunku do muzyki, którą komponujemy. To wszystko. Niczego więcej nie oczekujemy.

Graliście już jako support wielu znanych zespołów. Czy marzycie, aby zagrać jeszcze przed jakąś grupą lub artystą?

Przed Metallicą, bo to największy metalowy zespół na świecie (he he). Poza nią jest jeszcze wielu innych artystów, których szanujemy, z którymi moglibyśmy spotkać się za sceną, pogadać, a potem zagrać razem koncert. W taki właśnie sposób spełniają się marzenia - kiedy można stanąć na jednej scenie z zespołami, na których muzyce wychowało się. Tak było z Paradise Lost czy Life Of Agony. Miłe chwile. Mam nadzieję, że jeszcze niejednokrotnie będzie nam dane wystąpić u boku np. Anathemy, Slayara czy Sepultury. To byłoby coś...

A gdybyście mieli szansę zorganizować festiwal firmowany nazwą Carnal - jakie grupy, zarówno z tych polskich, jak i zagranicznych, zaprosilibyście do współpracy i dlaczego?

Gdybyśmy zaczęli myśleć nad tym, zrobiłaby się prawdopodobnie strasznie długa lista takich zespołów. Ale skoro miałby być to festiwal, można byłoby robić to długofalowo, przez kilka lat... Chciałbym kiedyś móc zobaczyć na żywo występ Pink Floyd. Do tej pory widziałem jedynie koncert Rogera Watersa. Ostatnio nasz basista (Marek Gajewski - przyp. mdm) był na koncercie Muse i odleciał. Nie bez powodu grupa ta została okrzyknięta najlepszym koncertowym zespołem na świecie. A z tych osiągalnych... Katatonię, In Flames, Tool i wiele wiele innych.

Mam jednak świadomość, że organizacja festiwalu to nie koncert życzeń, że przy dużych przedsięwzięciach wchodzą w grę duże pieniądze - trzeba brać też pod uwagę czynnik ekonomiczny. Dobrze by było, gdyby udało się zrównoważyć sztukę i aspekt komercyjny całego wydarzenia. Z doświadczenia wiem, że nie jest to taka prosta sprawa.

Zmieniając temat... Kilka lat temu własnym sumptem nagraliście videoclip do utworu "Damnation" z EPki o tym samym tytule. Czy do którejś z nowych kompozycji również powstanie teledysk?

Na razie cierpimy na brak funduszy, a nie chcemy robić czegoś półśrodkami. Choć ostatnio pojawiła się pewna propozycja, zatem jeśli wszystko dobrze pójdzie, być może niebawem będziemy mogli pochwalić się kolejnym obrazkiem do jednego z utworów z "Undefinable". Przyznam, że chętnie podjęlibyśmy się takiego zadania.

Co będzie on przedstawiał, do którego utworu powstanie?

To już pozostawiam ludziom, którzy będą za to odpowiedzialni. Moja wyobraźnia nie sięga aż tak daleko, poza tym nigdy nie miałem ambicji, żeby parać się reżyserią czy pisaniem scenariuszy. Chętnie zdam się na wybór i gusta bardziej utalentowanych i doświadczonych osób.

A jaka będzie jego fabuła? W jakiej stylistyce będzie utrzymany?

Uwielbiam videoclipy animowane i takie, w których praktycznie nie pojawiają się muzycy. Podobają mi się teledyski, które same w sobie są pewnego rodzaju opowieścią, skończoną całością.

Pete Doherty i Carl Barat - byli muzycy zespołu The Libertines - skomponowali muzykę do musicalu, swój własny film zamierza stworzyć szkocka grupa Franz Ferdinad... Czy zastanawialiście się kiedyś, żeby zaistnieć i na tym polu? Idąc dalej tropem filmowym - czy podjęlibyście się skomponowania ścieżki dźwiękowej do jakiegoś obrazu?

Nie, do tej pory nigdy o tym nie myśleliśmy. Nawet nie wiem, czy podołalibyśmy takiemu wyzwaniu. Choć z drugiej strony wszystko zależałoby od charakteru filmu. Na pewno byłaby to niesamowita przygoda. Podobna do tej, jaka przydarzyła nam się ostatnio... Na początku stycznia nagraliśmy własną wersję utworu "More" z repertuaru The Sisters Of Mercy. Do tej pory odrzucaliśmy nawet własne pomysły na zrobienie covera, aż do czasu propozycji GothArt Music - wydawcy albumu będącego hołdem polskich grup dla zespołu Endrew Eldritcha.

A może w takim razie zamiast pisać muzykę do filmu fabularnego wolelibyście wydać koncertowe DVD? Macie w ogóle takie plany?

To już jest bardziej realne. Myślę jednak, że jeszcze trochę musimy pograć razem, nagrać kolejny album i ugruntować swoją pozycję na rynku. Tu nie chodzi przecież o to, by wydać mnóstwo pieniędzy, poświęcić czas swój i ekipy, żeby później nikt nie miał ochoty po to sięgnąć. Wszystko w swoim czasie.

Pytanie na zakończenie - do czego dążycie w Carnal i co chcecie osiągnąć?

Chciałbym umieć nadal cieszyć się z tego, co robię. Tak naprawdę założyliśmy zespół będąc grupą przyjaciół, którzy lubili ze sobą spędzać czas, pić piwo i słuchać muzyki. Chciałbym, aby udało nam się wytrwać w tym. Wszystko, co jest ponadto, jest jedynie nagrodą, dowodem, że robienie czegoś z ogromnej pasji z czasem przynosi wymierne efekty, nawet finansowe. Chcemy grać, tworzyć, bawić się dźwiękami - dla własnej (i czasami innych) przyjemności.

Dzięki za rozmowę i wsparcie.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Carnal

Która seria komediowa jest bardziej kultowa?