zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

wywiad: Clutch

3.08.2018  autor: Verghityax

Wykonawca:  Jean-Paul Gaster - Clutch (instrumenty perkusyjne)

strona: 2 z 2

Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax
Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax

Skoro o trasach mowa, swoje pierwsze poważne tournee Clutch odbył u boku Sepultury, Fear Factory i Fudge Tunnel w 1994 roku. Dobrze wspominasz to doświadczenie?

Trasa rozpoczęła się koncertem w Tijuanie w Meksyku, my otwieraliśmy. Powitała nas jedna z najbardziej szalonych publiczności, jakie w życiu widziałem. Ludzie skakali z balkonu w falujący poniżej tłum, pot aż się skraplał pod sufitem. A na koniec weszła Sepultura i zmiotła wszystko. W tamtym okresie byli chyba najbardziej brutalnym zespołem na świecie. Oglądałem ich każdego wieczoru z zapartym tchem, siedząc przy wzmacniaczu Andreasa jak na nabożeństwie. To był moment, w którym przebiliśmy się do metalu, bo przedtem graliśmy wyłącznie z kapelami hardcore'owymi.

Jeszcze w tym samym roku pojeździliśmy trochę z Prong, a później był już Marilyn Manson...

...którego właśnie miało dotyczyć moje następne pytanie. Podobno byliście sceptycznie nastawieni do tego połączenia?

Owszem. Grupy, które dotychczas supportowaliśmy, były zarazem formacjami, których lubiliśmy słuchać. Twórczość Mansona nigdy do nas nie przemawiała, nie przepadaliśmy zwłaszcza za szokującą otoczką, jaką wokół siebie wykreował. Z jakiegoś względu dotarł do naszego drugiego albumu, zatytułowanego po prostu "Clutch", i zaproponował nam wspólne tournee. Najpierw odmówiliśmy, potem jednak ulegliśmy namowom wytwórni i menedżera. Ostatecznie ta trasa okazała się jedną z najlepszych, jakie kiedykolwiek zagraliśmy.

Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax
Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax

Czy w Clutch widujecie się poza zespołem?

Nie, ale zwykle spotykamy się kilka razy w tygodniu w naszej sali prób. Mieści się ona w magazynie, który zaadaptowaliśmy specjalnie na nasze potrzeby. Tam trzymamy nasz sprzęt, a także cały katalog Weathermaker Music. Jeżeli akurat nie pracujemy nad nowym materiałem, to pewnie jesteśmy w drodze, więc tak czy owak spędzamy razem mnóstwo czasu.

Wspomniałeś o Weathermaker Music, pod której szyldem ukazały się wszystkie albumy Clutch, począwszy od "Strange Cousins from The West". Czy powołanie do życia własnej wytwórni wynikało z rozczarowania DRT Entertainment?

Rozczarowały nas wszystkie wytwórnie, z jakimi mieliśmy okazję pracować, ponieważ ich włodarze próbowali nam narzucać swoje widzimisię. W praktyce wyglądało to tak, że dostawaliśmy zaliczkę na nagranie płyty, robiliśmy swoje, po czym następowała premiera i trasa promocyjna. Po powrocie od razu zabieraliśmy się za komponowanie kolejnego longplaya i gdy chcieliśmy go wypuścić, wydawca zaczynał rzucać nam kłody pod nogi, wynajdując coraz to dziwniejsze powody, dla których należało to odłożyć na później. Narastała w nas frustracja, bo odebrano nam jakąkolwiek kontrolę nad działalnością wydawniczą zespołu.

Po wywiązaniu się ze wszelkich zobowiązań wobec DRT Entertainment podjęliśmy decyzję o założeniu Weathermaker Music. Doszliśmy do wniosku, że nawet jeśli damy dupy z tą wytwórnią, to i tak wyjdziemy na tym lepiej niż współpracując z dotychczasowymi wydawcami. I mieliśmy rację. Ciągle uczymy się tego fachu i muszę przyznać, że jest to bardzo przyjemna edukacja.

Clutch, Katowice 5.08.2016, fot. Verghityax
Clutch, Katowice 5.08.2016, fot. Verghityax

Narzucano wam również kierunek muzyczny, w jakim powinniście podążyć?

Pod tym względem nie odczuwaliśmy nacisków. Zasugerowano nam jedynie, byśmy poszerzyli repertuar o jakieś utwory nadające się do radia. I wiesz co? Ilekroć próbowaliśmy to zrobić, wychodziły nam numery w stylu "American Sleep" albo "Pure Rock Fury". Nie potrafimy się przystosować do radiowych standardów, a dorzucenie chwytliwego refrenu ewidentnie nie rozwiązuje problemu.

Od czego zaczęła się twoja przygoda z muzyką?

Będąc nastolatkiem, uwielbiałem ZZ Top, AC/DC i Black Sabbath. Imponowała mi szczególnie technika Billa Warda na stronie B albumu "Paranoid". Nie sądziłem, że można grać heavy metal z tak jazzowym wyczuciem, przywodzącym na myśl Buddy'ego Richa i Gene'a Krupę. Potem przyszła fascynacja Mitchem Mitchellem, Elvinem Jonesem i Tonym Williamsem. Zgłębiałem historię instrumentu. Nie obchodziło mnie, czy coś ma łatkę heavy metalu albo jazzu, po prostu zakochałem się w muzyce.

Za perkusją zasiadłem w wieku szesnastu lat. Znajomość klasyków i zrozumienie instrumentu znacząco ułatwiły mi grę, jest bowiem znakomity powód, dla którego tu stoi centrala, a tam hi-hat.

Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax
Clutch, Katowice 7.06.2017, fot. Verghityax

Czyli jesteś samoukiem?

We wczesnym etapie mojej przygody z bębnami wziąłem kilka lekcji, lecz w ogóle nie ćwiczyłem. Gdy tylko nauczyciel wychodził, rzucałem podręcznik w kąt i nie patrzyłem na niego aż do następnego tygodnia, czym sam sobie szkodziłem. Byłem absolutnie beznadziejnym uczniem, w szkole również. Nigdy nie odrabiałem prac domowych. Dopiero po dwudziestym roku życia, kiedy nieco oswoiłem się z perkusją, odczułem potrzebę zasięgnięcia pomocy profesjonalisty. Udałem się do sklepu muzycznego, gdzie pracował mój znajomy i poprosiłem go, aby kogoś mi polecił. Po zastanowieniu odparł: "Mam dla ciebie dwie opcje. Jedna to Steve, przemiły koleś, który na co dzień pracuje w lokalnym liceum. Przebywanie z nim to czysta frajda, ale... Jeżeli naprawdę chcesz się nauczyć gry na perkusji, to musisz zadzwonić do Waltera". Postąpiłem tak, jak mi poradził. Wykręciłem numer Waltera i chwilę później usłyszałem w słuchawce zniecierpliwione: "Czego?!". Mimo obaw umówiłem się na lekcję. Na żywo gość okazał się być jeszcze bardziej przerażający niż przez telefon, zaskakująco szorstki w obyciu. Po latach dotarło do mnie, że w ten sposób odsiewał uczniów, którzy nie wykazali się dostateczną determinacją i poważnym podejściem do muzyki. A wierz mi, trzeba było olbrzymich pokładów determinacji, aby wytrzymać jego obelgi. Nie jakieś tam uszczypliwe uwagi. Koleś miotał w nas mięsem i rasistowskimi tekstami z siłą karabinu maszynowego.

Brzmi zupełnie jak postać wykreowana przez J.K. Simmonsa w filmie "Whiplash".

Poniekąd tak, z tą różnicą, że nauczyciel z "Whiplash" był w głębi ducha zwykłym fiutem. Nie zależało mu na tym, by kogokolwiek czegokolwiek nauczyć. Walter zachowywał się grubiańsko, bo chciał zmusić cię do przełamania własnych barier i osiągnięcia jak najlepszych rezultatów.

Clutch, Katowice 5.08.2016, fot. Verghityax
Clutch, Katowice 5.08.2016, fot. Verghityax

Co wchodziło w skład twojego pierwszego zestawu perkusyjnego?

Bęben basowy i tom-tom marki Gretsch, tom-tom i werbel Ludwig, jakiś talerz Paiste, reszty nie pamiętam.

Podobno nienawidzisz blach typu china, to prawda?

Prawda. Nie znoszę ich, ponieważ nie potrafię wydobyć z nich właściwego brzemienia. Miałem jeden taki talerz, kiedy byłem młodszy i grałem na podwójnej stopie, lecz w końcu się go pozbyłem.

Pamiętasz swój pierwszy w życiu występ?

Tak, to miało miejsce w szkole średniej. Dyrekcja postanowiła wystawić musical "Grease" i mnie wyznaczono do roli perkusisty. Grałem wówczas od niespełna roku, byłem więc kompletnym żółtodziobem i wydawało mi się, że wystarczy walić w bębny jak najgłośniej (śmiech).

Najfajniejszy perkusista, jakiego poznałeś?

Johnny Vidacovich z Nowego Orleanu. Zdobył sławę, grając u bluesowego pianisty o pseudonimie Professor Longhair (właśc. Henry Roeland Byrd - przyp. red.). Jest niesamowicie wszechstronny.

Dzięki wielkie za poświęcony czas.

Dzięki za rozmowę.

2
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Clutch

Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?