zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 19 marca 2024

wywiad: Corruption

24.04.2010  autor: Katarzyna "KTM" Bujas

Wykonawcy:  Rufus - Corruption (wokal), Anioł - Corruption (gitara basowa)

Z Corruption spotkałam się w katowckim klubie "Cogitatur", gdzie zespół grał kolejny koncert w ramach "Bourbon River Re-Creation Tour". Sugerując się pozytywnym klimatem, który niesie muzyka tej kapeli, spodziewałam się rozmowy z sympatycznymi, otwartymi ludźmi i dużej dawki poczucia humoru. Reprezentacja Corruption w postaci basisty Anioła i wokalisty Rufusa potwierdziła moje przypuszczenia. Przedstawiam wam zapis naszej rozmowy o prawdziwym rockandrollu, bourbonie, dziewczynach i recepcie na wieczną młodość...

strona: 1 z 1

Corruption, Kraków 12.03.2010, fot. kriz
Corruption, Kraków 12.03.2010, fot. kriz

rockmetal.pl: Nie będę oryginalna i od razu zapytam o waszą nową płytę. Przyzwyczailiście nas do dosyć odważnych okładek i tytułów płyt (patrz: "Pussyworld", "Orgasmusica"), a tymczasem nowy album nazywa się dość grzecznie, bo "Bourbon River Bank", a okładka jest bardzo prosta i spokojna. Panowie, co się stało?

Rufus: Wiesz co, chyba nic się nie stało. To jest prosta historia. Tytuł płyty powstał zanim w ogóle zaczęliśmy myśleć o płycie. Siedziałem sobie kiedyś, popijałem bourbona i pomyślałem... kurde, "Bourbon River Bank". Po prostu wpadło do głowy. Rzuciłem chłopakom temat, spodobał się, no i jest.

Anioł: Wiadomo też, że z wiekiem chłopaki zmieniają zainteresowania. Z blondynki - wódki czystej, przerzuciliśmy się na brunetkę o rdzawym kolorze... alkoholu. Smakuje wyśmienicie. (śmiech)

I tak samo przerzuciliście się z dziewczyn na spożywanie procentów?

A: Nie, nie, dziewczyny były, są i będą! Świat bez nich nie mógłby istnieć.

W porządku, to opowiedzcie o tym, jak powstawała płyta. Jak długo nad nią pracowaliście?

R: Album powstawał dosyć długo. Tak jak mówiłem, pierwszy był tytuł. Później pisaliśmy materiał i zeszły jakieś cztery lata.

A: Tak naprawdę intensywnie pracowaliśmy ostatni rok, choć nie ukrywam, że niektóre utwory powstały już kilka lat wstecz. Ustaliliśmy wspólnie z Perłą termin studia i to nas zmobilizowało do szybszej i systematycznej pracy.

Co w takim razie działo się przez te całe cztery lata?

A: Dużo się działo. Zagraliśmy dużo koncertów, między innymi trasę z Behemoth, wzięliśmy udział w bitwie zespołów na festiwalu "Wacken Open Air". Ja dołączyłem do Virgin Snatch, a jako, że jest to zespół dość popularny, zagrałem z nimi bardzo dużo koncertów. To uniemożliwiało mi pracę nad nowymi kawałkami Corruption.

R: Poza tym mieszkamy wszyscy w różnych miejscach. Ja, Anioł i Opath w Warszawie, Melon w Sandomierzu, Erol w Starachowicach i zgranie wspólnych terminów jest trudne.

A: Mamy obowiązki rodzinne, oprócz grania w Corruption wszyscy pracujemy zawodowo, więc znalezienie wolnego czasu na pracę nad płytą trochę trwało...

Corruption, Warszawa 2.03.2010, fot. W. Dobrogojski
Corruption, Warszawa 2.03.2010, fot. W. Dobrogojski

R: Ale wydaje mi się, że warto było czekać i poświęcić te cztery lata na docieranie materiału, bo wyszła całkiem przyjemna płyta.

A: Wiadomo, dobry alkohol musi długo dojrzewać...

A kiedy "Bourbon..." już dojrzał i trafił do sklepów, udało wam się zrobić do niego pierwszy teledysk, do kawałka "Addicts, Lovers and Bullshitters"...

A: Tak, dzięki naszemu przyjacielowi, Piotrowi Karczowi. Facet pracuje w telewizji, zna się na tym i wie, jak powinno wyglądać dobre wideo.

R: Zaproponował, że nakręci nas w studiu i na próbach, podczas tworzenia materiału. Najpierw przysłał nam taki mały trailer płyty, stwierdziliśmy, że bardzo fajnie to wygląda i cóż... Karczu, rób teledysk!

Skoro mowa o studiu, pozwolę sobie zacytować Anioła z wywiadu dla "Metal Hammera" z 2003 r.: "Kobiety są zupełnie zbyteczne w studiu. Zbyt wiele uwagi musielibyśmy im poświęcić, a to nie wpłynęłoby dobrze na jakość nagrywanego materiału". Gdyby w takim razie kiedyś do składu Corruption trafiła jakaś kobieta, rozpraszałoby was to?

R: Myślę, że nie. To tak, jak z Lucynkami (dziewczyny, które w przebraniu diablic pojawiają się na koncertach Corruption podczas kawałka "Lucy Fair" - red.), jeździmy z nimi na koncerty, traktujemy je jak członków zespołu... nic szczególnego.

A gdzie ten rockandroll, którym tyle mówicie w wywiadach?

A: Rockandroll cały czas jest, ale to się dzieje w alkowie... (śmiech)

No to skoro już jesteśmy przy kobietach... jest taka prawidłowość, że w muzyce rockowo - metalowej na scenie dominują faceci, a dziewczyny częściej wcielają się w rolę fanek. Co myślicie o tych, które jednak trafiają na scenę? Znacie jakieś dziewczyny, które nieźle sobie radzą, czy generalnie uważacie, że oprócz wokalu, kobiety nie sprawdzają się w cięższych brzmieniach?

R: Ja na przykład odkąd pamiętam jestem wielkim fanem Closterkellera. Strasznie lubię Anję Orthodox. Dla mnie raczej nie ma znaczenia, czy kobieta śpiewa, gra na gitarze, bębni, jeśli jest w tym dobra.

A: Jest mało dziewczyn, które grają, ale nie wiem, czy wynika to z tego, że mają mniej zdolności manualnych, żeby na przykład opanować grę na gitarze. Było może na świecie kilka zajebistych bandów złożonych z samych kobiet, ale dlaczego tak mało, to nie mam pojęcia... Mnie na przykład imponuje, jak w zespole jest dziewczyna, tak jak w Bolt Thrower, basistka.

Corruption, Kraków 12.03.2010, fot. kriz
Corruption, Kraków 12.03.2010, fot. kriz

To zacytuję wam teraz, co Dave Mustaine powiedział, zapytany dlaczego faceci chętnie zaczynają grać w kapelach rockowych lub metalowych: "Free drugs, free pussies, free alkohol. I'm in! Where do I sign up?" Uważacie, że to prawda, że bycie muzykiem czyni mężczyznę bardziej atrakcyjnym, bardziej lubianym w towarzystwie?

R: Na pewno scena i muzyka w jakiś sposób przyciągają ludzi, ale ja nigdy nie postrzegałem tego przez ten pryzmat. Zawsze chciałem po prostu grać, wejść na scenę i robić coś, co sprawia mi przyjemność.

A: Nigdy nie myśleliśmy w takich kategoriach o graniu w zespole. Corruption powstał dlatego, że chcieliśmy grać, naśladować naszych idoli. Ale powiem ci szczerze, że jest jakaś magia w byciu muzykiem, która przyciąga kobiety. Nie będę tego ukrywał. Moim zdaniem granie muzyki przedłuża też młodość. I nie chodzi tu o wygląd, rysy twarzy, tylko o bycie młodym duchem.

R: Zgadzam się, tak właśnie jest.

To wróćmy na chwilę do roku 2007. Powiedzcie mi, jak to było z "Wacken Metal Battle". Podobno nie wygraliście wtedy tylko dlatego, że komuś z jury nie spodobały się wasze roznegliżowane Lucynki?

R: Nie można traktować muzyki jako wyścigu, ale rzeczywiście, pojechaliśmy i wzięliśmy w tym udział. Byliśmy bardzo blisko zwycięstwa, zabrakło nam jednego punktu. Przed ostatnim gościem, który głosował, prowadziliśmy dwoma punktami. Ale ten juror z Francji powiedział: "Co to kurwa ma być, jakieś laski na scenie? To jest rockandroll? To jest heavy metal? Nie podoba mi się to" i nie dostaliśmy od niego żadnego punktu.

A: A Brazylijczycy dostali trzy i wyprzedzili nas właśnie o ten jeden punkt. A jeśli ktoś chce się dowiedzieć dokładnie, jak to było, niech posłucha numeru z naszej najnowszej płyty, który nosi tytuł "One Point Losers". To jest streszczenie całego naszego pobytu na Wacken.

R: Patrzymy na to w tej chwili z lekkim przymrużeniem oka. Nigdy nie wiadomo, co by się stało, gdybyśmy wtedy wygrali...

Przynajmniej macie teraz fajną historię, którą możecie opisać w tekście piosenki. Czy takich kawałków na "Bourbon..." jest więcej?

R: Tym razem podszedłem do tekstów w bardziej luzacki sposób. Strasznie spinałem się na "Virgin's Milk", żeby napisać od siebie i teksty na tamtym albumie nawet lekko ocierają się o koncept album. Oczywiście nikt nigdy tego nie zauważył (śmiech). Tym razem powiedziałem sobie: "Dobra, piszę po prostu piosenki, tak żeby fajnie wyszło". Jest co prawda tzw. "Tryptyk Pijacki": "Beelzeboss", "Bourbon River Bank" i "'Morning Star' Whiskey Bar", który opowiada o wszelkich niebezpieczeństwach nadmiernego spożycia. Szczególnie "Morning Star..." opowiada o miłości do złotowłosej, pięknej kusicielki zaklętej w szklanej butelce i o tym, jak taka miłość może się skończyć.

Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel
Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel

To mógłby być fajny pomysł na teledysk.

A: Być może. Mamy dużo takich historii. Do każdego kawałka z "Bourbon..." moglibyśmy nakręcić filmik. Na pewno będą jeszcze dwa wideo, więc zobaczymy.

To teraz trochę na temat koncertowania. Mówi się, że prawdziwego rockandrollowego stylu życia można posmakować dopiero w wielomiesięcznej trasie koncertowej. Jako Corruption nie macie jeszcze takiej na swoim koncie.

A: Ja zakosztowałem takiego życia będąc kilkukrotnie na trasie z Virgin Snatch. Nie przeraża mnie to, jest okay. Z tym, że mam mniejsze zobowiązania niż moi koledzy z zespołu, jeśli chodzi o rodzinę, pracę, więc jest mi łatwiej pogodzić granie z obowiązkami.

R: Gdyby funkcjonowanie zespołu polegało na tym, że jest to nasze źródło utrzymania, nie byłoby problemu. Natomiast w przypadku, kiedy trzeba zarobić na chleb, zobowiązania kredytowo - mieszkaniowe itd., to się robi trudne. Trzeba to wyważyć. Robienie czegoś dla pasji a robienie czegoś, żeby przeżyć...

A: Fajne jest to, że granie jest naszym hobby. Nie musimy się spinać, nie jest to nasza praca.

R: Dobrze by było mieć z tego korzyści finansowe, ale z drugiej strony istnieje niebezpieczeństwo, że w pewnym momencie już musielibyśmy grać, żeby się utrzymać. W tej chwili gramy, bo chcemy. To nasze hobby i nasza pasja.

Dochodzimy chyba do wniosku, że kapele, które żyją z grania, prędzej czy później dochodzą do momentu, którym następuje zmęczenie materiału. Nie powinny już pisać muzyki, a muszą to robić, żeby przeżyć.

R: Być może tak jest. My na szczęście nie musimy, chcemy. Nie wiem, co by się stało, gdybyśmy żyli tylko z grania.

A: Przymus nie jest wskazany, zwłaszcza przy takiej muzyce, jaką gramy.

R: Ostatnia płyta dojrzewała cztery lata i myślę, że dzięki temu ten materiał wyszedł tak fajnie.

A: Wzbogaciliśmy stylistykę Corruption o nowe elementy.

Skoro mowa o stylistyce... Szufladkuje się was jako stoner rock, stoner metal. Czy uważacie, że to określenie pasuje do tego, co gracie? Czy widzicie sens w wymyślaniu dziesiątek nazw dla podgatunków rocka i metalu, skoro większość kapel i tak miesza w swojej twórczości różne elementy?

Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel
Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel

A: Ma to sens dla dziennikarzy. Muszą to sobie jakoś zakwalifikować. Sam pracuję teraz jako dziennikarz, więc wiem, że łatwiej jest później odnaleźć dany zespół. Wiesz, w której szufladce szukać.

R: Kiedy tworzymy kawałki nie patrzymy na to, czy coś jest stonerowe, czy nie. Jeśli nam się podoba, gramy to i tyle. Nie ma założenia, że coś "musi pasować do stylu".

To teraz o "Bourbon River Re-Creation Tour". Mamy tu kapele dość zróżnicowane stylistycznie, więc domyślam się, że o wspólnej trasie zadecydowały względy personalne.

A: To prawda. Jako jeden ze współorganizatorów tej trasy spotkałem się kiedyś z Robertem, wokalistą Carnal, i stwierdziliśmy, że mamy tak dużo kontaktów i tyle wiemy o organizacji tego typu imprez, że podjęliśmy się tego razem. Znamy się, wiemy z kim mamy do czynienia, nie ma niesnasek, nieporozumień.

R: Zawsze fajnie jest jechać z kimś, kogo się lubi, z kim się dobrze rozumie. Chociaż tak naprawdę, nie spotkałem się nigdy z tym, żeby między Corruption a innymi kapelami była jakaś "zła krew". Poza tym jeśli w trasę jadą trzy zespoły, które są bardziej zróżnicowane, jest to jakąś atrakcją dla ludzi, którzy przychodzą na koncerty. Nie słuchają cały czas takiej samej muzyki.

A którego z zespołów tej trasy słuchacie chętniej? Carnal czy Lostbone?

A: Obydwu.

Dyplomatycznie?

A: Tak... (śmiech) Obie kapele prezentują różną stylistykę. Jak chcesz posłuchać napierdolu, żywszej muzyki związanej z nurtem troszeczkę hardcore'owym, to Lostbone, a jeśli chcesz muzyczki trochę spokojniejszej, to Carnal.

R: A ja szczerze mówiąc dziś zostałem posłany na kolana przez J.D. Overdrive. Słyszałem ich po raz pierwszy na żywo i zmietli mnie z powierzchni ziemi. Świetny band!

A: Bardzo chętnie zagralibyśmy z nimi więcej koncertów.

Z tego, co pamiętam, supportowali Down.

A: Tak, wiemy. Zazdrościmy (śmiech).

Trasę rozpoczęliście od koncertu w "Hard Rock Cafe". Co sądzicie o tym miejscu? Nie uważacie, że jest trochę snobistyczne i niekoniecznie bardzo rockowe? Fajnie się tam gra, czy wolicie bardziej undergroundowe sceny?

Corruption, Warszawa 2.03.2010, fot. W. Dobrogojski
Corruption, Warszawa 2.03.2010, fot. W. Dobrogojski

R: Powiem szczerze, że jak powstawało "Hard Rock Cafe", rozmawialiśmy ze znajomymi "halo, gdzie jest ta knajpa, grają same pop rockowe zespoły, tzw. 'gwiazdy'", a tu nagle okazało się, że możemy mieć tam koncert, który na dodatek wyszedł bardzo pozytywnie.

A: Dzięki nam ta knajpa nareszcie poznała muzykę rockandrollową. Wreszcie zagrał ktoś, kto naprawdę gra i tworzy rockandrolla.

R: Podobno nawet zabrakło im piwa. Po raz pierwszy w historii "Hard Rock Cafe".

To tak w klimacie waszej nowej płyty...

R: Też nam się tak wydaje.

A: Był super skład rockandrollowy: Soulburners, Carnal, no i my. Frekwencja nas miło zaskoczyła. Przyszło około 400 osób. Wiesz, dla mnie to nie jest knajpa snobistyczna, chyba że chodzi o ceny. Ale żeby zobaczyć gitarę Iommi'ego, nie muszę jechać do Londynu. Mamy takie małe "Music Hall of Fame" w Warszawie.

R: Warto zobaczyć spodnie Shakiry.

A: I gitarę Tony'ego Iommi'ego...

Od razu widać, co kogo interesuje.

R: Chociaż w sumie... Shakira w "Hard Rock Cafe"...

A: Prędzej w "Latino Hard Rock Cafe" (uśmiech).

To może wróćmy do koncertowania. Przykładacie dużą wagę do image'u scenicznego? Uważacie, że wizualna strona koncertów jest ważna, czy raczej liczy się muzyka?

R: Image jest bardzo ważnym elementem. Wiadomo, że proporcje muszą być wyważone, bo to, co robi np. Rammstein, byłoby dużą przesadą na koncertach Corruption albo Acid Drinkers. Do Rammstein to pasuje, do nas nie. Mamy swój wizerunek, swoje elementy show i tego się trzymajmy.

A: Dbamy o to, żeby na scenie wyglądać dobrze. Na pewno inaczej niż w domu. Nie wyjdę przecież w kapciach i pidżamie (śmiech).

I dalej pojawiają się na waszych koncertach te diablice, tak?

A: Zgadza się, dziewczyny jeżdżą z nami na koncerty. Nie na wszystkie oczywiście, ze względu na pracę. Na przykład teraz w trasie ich z nami nie ma. Niestety nie mogły jechać... proza życia.

To może ktoś z was wystąpi w tym charakterze?

Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel
Corruption, Katowice 11.03.2010, fot. BlackLabel

R: Popatrz na nas, jesteśmy starzy i brzydcy (śmiech).

A: A gdzie cycki? (śmiech) Ja mam założyć rajtuzy i wyjść w stringach? No proszę cię... (śmiech)

Chyba że za dużo spożyjecie przed koncertem...

A: Nie ma szans, choćbym nie wiem ile wypił.

R: "Tryptyk Pijacki" zobowiązuje, ale na pewno nie zobaczysz nas w damskich ciuszkach (śmiech).

Dobrze, to powiedzcie chociaż, co zagracie dzisiaj z nowej płyty.

A: Gramy pięć numerów: "Hell Yeah!", "Devileiro", "Addicts, Lovers and Bullshiters", czyli tak zwany singlowy numer, do którego powstał teledysk, "Engines" i "Candy Lee".

No i ostatnie pytanie - czy lubicie wywiady?

A: Ja bardzo. Szczególnie, jak przeprowadzają je tak sympatyczne i piękne dziennikarki.

Dziękuję bardzo... to się wytnie... (śmiech)

A, R: (śmiech)

Chcecie jeszcze coś dodać? Na przykład dlaczego warto przyjść na koncerty "Bourbon River Re-Creation Tour"?

A: Dlaczego warto? Bo ci, którzy przyjdą, będą mogli posłuchać stuprocentowego rockandrolla.

Wobec tego dziękuję wam za wywiad i życzę powodzenia.

A: My też dziękujemy... Aha! Europejska premiera "Burbon River Bank" już 17 maja! Wszelkie szczegóły znajdziecie na naszych stronach internetowych: www.corruption.pl, www.myspace.com/corruptioninfo. Miłego słuchania! Hellyeah!!!

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

Która seria komediowa jest bardziej kultowa?