zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

wywiad: Lost Soul

14.11.2009  autor: Megakruk

Wykonawca:  Jacek Grecki - Lost Soul (gitara, wokal)

Przed nami kolejny ewenement - wrocławski Lost Soul. Niby istnieją od 1991 roku, a jakby powstali wczoraj. Mimo świetnych umiejętności i niebagatelnych albumów na koncie, ciągle niedocenieni, ciągle gdzieś w ogonie, ciągle jako rozgrzewacze, a nie danie główne. Nie wiem, czy im się ta rola w końcu znudziła, ale najnowszym krążkiem "Immerse in Infinity" mają więcej niż duże szanse, by zatrząść kunktatorsko obsadzanym ostatnimi czasy deathmetalowym tronem. Krążek położył mnie na dechy, o czym w dziale recenzje, ale na chwilę wstaję z gleby, by zadać kilka pytań liderowi i mózgowi "Straconych Dusz" - przed wami Jacek Grecki.

strona: 1 z 1

Lost Soul - Jacek Grecki, źródło: archiwum zespołu
Lost Soul - Jacek Grecki, źródło: archiwum zespołu

rockmetal.pl: Witaj Jacku! Nie będę ściemniał i udawał, że jestem supercool - wyluzowaniec. "Immerse in Infinity" zmieliło mnie na proszek i pozbieranie się do kupy, by zadać te kilka pytań, zajęło mi trochę czasu, lecz pozwól, że o tym później. Z informacji zebranych tu i tam wynika, że projekt Lost Soul istnieje od 1991 roku. Pamiętasz jeszcze, jak to się wszystko zaczęło?

Jacek Grecki, Lost Soul: Cześć. W zasadzie nie pamiętam, kiedy zaczęliśmy, więc sam mam sprzeczne informacje, ale teraz już chyba nie jest to takie istotne (śmiech). Nie wiem, czy zespół powstał w 1989, 1990 czy 1991 roku. Z pierwszym basistą Tomkiem graliśmy już od 1987. Mieliśmy po 10-12 lat, byliśmy przepełnieni marzeniami o karierze i scenicznych podbojach. W 1989 poznaliśmy się z Adamem (mieszkał kilka bloków dalej), kupiliśmy perkusję i zaczęliśmy próby, na których szukaliśmy własnego stylu i szczęścia w smaku tanich win (śmiech).

Nie bez kozery pytam, bo przyglądając się, co mówią i piszą media o Lost Soul, można odnieść wrażenie, że ma się przed oczami obrazek pt. "pojawiam się i znikam". Wydanie pierwszego longplaya "Scream of the Mourning Star" to dopiero rok 2000. Mimo iż płyta była dobra, a jej promocją zajęła się firma MMP, to jednak zbyt często o was poczytać się nie dało. Mam wrażenie, że do końca nie wypaliła też promocja Empire Rec. w przypadku nietuzinkowego "Ubermensch", no i to fatalne, że się tak wyrażę, zaginięcie po wydaniu świetnego "Chaostream" (2005 r.). O co tu chodzi?

Sam nie wiem do końca (śmiech). Z tego wszystkiego wynika, że byliśmy po prostu za ciency (śmiech). Teraz jesteśmy dobrzy i od razu jest szum. Nie chciałbym już nikogo wyróżniać z nazwy czy z nazwiska i opowiadać o "zasługach". Czas minął, płyty są wydane, nic co się zdarzyło nie ulegnie zmianie, więc i ja powoli uciekam od myślenia "co by było gdyby...". Wiem natomiast, że kompozycje były przemocarne i gdyby każdy z nas był lepszym muzykiem, gdybyśmy mieli wystarczającą ilość pieniędzy na odpowiedni sprzęt i wystarczająco czasu w studiu, mogło być trochę inaczej. Finalnie widzę błędy u źródła, gdyby ich nie było, mógłbym najeżdżać na wytwórnie czy na kogokolwiek. Jednak kończę na rozrachunku z samym sobą, bo po co dodatkowo denerwować się błędami innych (śmiech).

Wasze krążki są przykładem konsekwentnego, mimo wszystko, progresu zespołu, w związku z tym nasuwa się pytanie, czy te materiały trafiały w ręce odpowiednich ludzi? Pytam mając na uwadze tych, co dopiero zamierzają się pchać w muzyczny biznes.

Lost Soul, źródło: archiwum zespołu
Lost Soul, źródło: archiwum zespołu

Wiesz, trudno mi to oceniać. Gdyby jeden z tych materiałów trafił do kilku władnych ludzi na raz, mógłbym coś na ten temat powiedzieć. Kompozycyjnie progres był i to dosyć mocny, jakoś ciągle mam wrażenie, że wielu ludzi nie rozumie chociażby "Ubermenscha". Z przyjemnością nagrałbym to jeszcze raz, żeby pokazać moc tej muzyki. Niestety kompletnie spieprzone brzmienie albumu nie daje komfortu swobodnego delektowania się tą płytą. Jeśli ktoś zamierza pchać się w muzyczny biznes, niech lepiej będzie bogaty, spokojny, cierpliwy, wykształcony w prawie i marketingu, silny fizycznie (potrzebne do noszenia ton sprzętu, bo obsługa zawsze za mała). Do tego musi być obeznany w sprzęcie, śledzić to, co dzieje się na scenie... Narzekam trochę, bogaty nie jestem, ale gdybym miał ponownie wybrać sobie hobby, wybrałbym tak samo (śmiech).

Przejdźmy do aktualności. Zajawki solówek do nowego albumu przedstawiłeś na YouTube już jakiś czas temu. W "Metal Hammerze" i innych periodykach już porównywali cię do Schuldinera czy Masvidala, więc nie obraź się, że nie będę chwalił w tym miejscu, gdy więksi ode mnie już to zrobili. Dla mnie jest to przede wszystkim znak, że w czasie przestoju w działalności Lost Soul nie trwałeś w zupełnej bierności. Co porabiał w ciągu tych 4 lat Jacek Grecki?

Jacek poukładał sobie życie, niektóre gałęzie były mocno splątane. Zamknąłem knajpę, uporałem się z należnościami, założyliśmy z Czajnikiem firmę... A gdy wszystko zaczęło toczyć się właściwym tempem, wzięliśmy się za muzykę. Zanim sprzedałem sprzęt, zrobiłem kolejny materiał, to tajny następca "Chaostream", który nigdy się nie ukaże. W 1995 roku powstał tajny następca 33-minutowego demo "Superior Ignotum". Już wtedy to mogła być płyta, po niej mogła powstać kolejna. Gdyby nie głupie zdarzenia z przeszłości, dziś Lost Soul miałoby na koncie sześć, może osiem albumów... Ale jestem zwolennikiem teorii, że wszystko dzieje się w swoim czasie. Musiało być gorzej, żeby finalnie było lepiej. Także w 2006 roku zrobiłem materiał, potem sprzedałem sprzęt, wyremontowałem mieszkanie i już robiłem kolejny materiał, czyli właśnie "Immerse...", a potem to już tylko dopieszczanie, ćwiczenie i nagrywanie.

"Immerse..." to wciąż Lost Soul, ale jednak w całkowicie nowym składzie. Skąd wziąłeś ludzi? I moja ulubiona kwestia - na ile jesteś dyktatorem w tej republice? Czy nowi muzycy wnieśli coś do komponowania muzyki, czy może służyli ci za najemników do odtworzenia twoich koncepcji?

Lost Soul, źródło: archiwum zespołu
Lost Soul, źródło: archiwum zespołu

Mam wrażenie, że dopiero teraz to jest właściwy skład Lost Soul, właściwy układ, jasny i przejrzysty, po stokroć bardziej przepełniony wzajemnym szacunkiem i wspólnymi dążeniami. Ludzie przyszli do mnie, nie było selekcji, konkursów czy czegoś podobnego. Jeśli ktoś ma świadomość swojej osobowości zarówno muzycznie, jak i życiowo, śmiało może sam zadbać o to, gdzie pogrywa. Tak zrobił Desecrate, tak zrobił Domin. To oni wyrazili wolę grania w Lost Soul, zanim sam ich o to zapytałem. Przede wszystkim jesteśmy dorośli i łączy nas przyjaźń. Dodając do tego szacunek, spokojnie mogę sobie być tym dyktatorem (śmiech). Desecrate wprowadził swoje nieziemskie zagrywki, Czajnik był pierwszym, który oceniał nowe kawałki i jeśli coś byłoby nie tak, na pewno by mi o tym powiedział. Wkład był, może nie tak bardzo w komponowanie, jak w tworzenie pewnej atmosfery, ducha tego zespołu, którego niewątpliwie czuć podczas obcowania z "Immerse in Infinity".

Masz jeszcze kontakt z byłymi członkami kapeli, choćby z Adamem Sierżęgą czy Piotrem Ostrowskim?

Nie, nie odzywają się do mnie ani do Czajnika (śmiech). Ostatnio dowiedzieli się, że Domin gra z nami i na niego też się obrazili (śmiech). Zabawne, co nie? (śmiech) Za to z pozostałymi mam kontakt (śmiech).

Skupmy się na chwilę na zawartości muzycznej "Immerse...". Jako instrumentalnemu laikowi, ale jednocześnie fanowi muzyki, w pale nie może mi się pomieścić złożoność tej muzyki, która jednakże nie przeszkadza bezproblemowemu jej słuchaniu. Mam wrażenie, że znaleźliście sposób na podawanie dźwięków trudnych w przystępnej formie - czy takie było założenie?

Założenia były przy poprzednich produkcjach, np. "Chaostream" miał być jak Gołota i taki wyszedł. Poprzednicy trzeciej płyty to albumy także mocno złożone, jednak dużo gorzej nagrane i zrealizowane. To nie jest do końca tak, że nagle znaleźliśmy jakiś złoty środek czy coś takiego. Uważam, że gramy na odpowiednim poziomie technicznym i większość kapel powinna dążyć do tego samego. Gdy zaczynaliśmy nie było słabych muzyków, kapel słabych technicznie. Troszkę się ludziom odechciało pracować, a mnie miło po latach słyszeć, że znajdujemy się na podium obok Nile i Behemotha. I może właśnie dzięki brakowi jakichkolwiek założeń wyszła nam płyta, która robi niezły szum wokół największych.

Lost Soul, źródło: archiwum zespołu
Lost Soul, źródło: archiwum zespołu

Zaskoczeniem z pewnością jest utwór "...If The Death Can Speak" odbiegający od całej bezkompromisowo szybkiej reszty. Skąd pomysł na takie rozwiązanie?

Nie zgadzam się, to jeden z dwóch wolnych kawałków na płycie, który jest nieodłącznym elementem całości. Wyrywkowe słuchanie "Immerse..." mija się z celem. Hula tylko całość. Gdy słuchasz tego albumu od początku do końca, czujesz, że wszystko jest tam, gdzie być powinno i dopiero wtedy jest wrażenie. Widziałeś może "...If The Dead Can Speak" na koncercie? Okrutne zło i niedobro (śmiech). Jeśli komuś krzywi się nos przy tym kawałku, polecam cierpliwość i konfrontację na żywo. Większość głosów ludu mówi, że to najlepszy kawałek na płycie. Mnie rozwala każdy i mimo że wiem o różnicach pomiędzy tym utworem a resztą płyty, w ogóle tego nie odczuwam słuchając płyty w całości.

Wrażenie robi produkcja materiału - przejrzysta, ale też niezmiernie potężna. Kto, z kim, gdzie i dlaczego?

Desecrate nagrał bębny w warszawskim studio "Progresja", za gałkami siedział Paweł Grabowski. Dlaczego tam? Warszawa to rodzinne miasto Krzyśka, w "Progresji" mieliśmy spokój i mogliśmy skoncentrować się na wbiciu jak najlepszych pomysłów. Nie byliśmy też ograniczeni czasowo, umówiłem się na kwotę, podaliśmy zbliżoną ilość godzin, jaką potrzebujemy do zarejestrowania perkusji. Jak wyszło - wszyscy słyszą (śmiech). We Wrocławiu również mieliśmy komfort czasowy, ale niestety finanse były ograniczone i spieszyliśmy się trochę, żeby wystarczyło pieniędzy na miks. Z realizatorem Pawłem Kołodziejczykiem spędziliśmy około 300 godzin w dwóch studiach nagrań. To była świetna przygoda i tak sobie myślę, że proces nagrywania "Immerse in Infinity" na długo zostanie w mojej pamięci. Potem pięć dni w "Hertzu" z Braćmi i w końcu mogliśmy usłyszeć wstępny efekt naszej pracy. Podsumowując, płyta nagrywana w wariacki sposób w studiach, o których nie pomyślałyby klasowe kapele, a kurwi (śmiech). Liczą się ludzie, determinacja i wiedza, jak zrobić, żeby wyszło.

Michę miałem w glebie, lustrując humorystyczny raport ze studia opublikowany krótko przed premierą "Immerse...". To oczko puszczone w stronę fanów, czy może faktycznie rodzicami tego materiału były wóda i opary białostockiej cebulki?

Jeśli już oczko, to w stronę fanek, a opary białostockiej cebulki duszą do dziś... (śmiech) Czasem trzeba było coś nagrać, więc każdy utrzymywał dyscyplinę według własnych zasad (śmiech). Tak naprawdę prawie nie pijemy wódki, zwłaszcza czystej, jeśli już to driny lub dobre piwko. W tej kwestii możemy o sobie mówić per smakosze (śmiech).

Odnośnie zawartości merytorycznej, nowa płyta, podobnie jak choćby "Ubermensch", może jawić się jako koncept. Co tym razem wziąłeś na tapetę podczas tworzenia tekstów? Zakładając, że zależy ci w ogóle na przesłaniu pozamuzycznym Lost Soul - z czym to się wszystko je?

Każda płyta Lost Soul była jakimś tam konceptem - czy to muzycznym, czy słowno muzycznym. Doceniam prawdę i na jej udowadnianiu skupiłem się przy tekstach. Często wcielam się w inne, hipotetyczne byty, przedstawiając ich punkt widzenia na podstawie własnych marzeń i przemyśleń. W kontrze - pogląd człowieka wyzwolonego, a jednak nadal wściekłego na to, co istnieć nie powinno, czyli najróżniejsze, szeroko pojęte struktury, które mocno nas ograniczają. Ten album jest skierowany do ludzi, więc bardzo zależy mi na odbiorze. Na przykład taki "Revival" - zawirowana warstwa liryczna, spojrzenia z kilku stron i wątki religijne przeplatają się z pewnego rodzaju wstrząsem, który dokonuje się w człowieku. Oprócz tego nawiązanie do prakontynentów i hipotetycznych koniunkcji pracywilizacji z przyszłością i jej następstwami w postaci innych inteligentnych form życia. Te wszystkie wątki przeplatają się ze sobą, a jednocześnie mocno wykluczają się z samego założenia. Dopiero na końcu znajduje się niepublikowane w booklecie podsumowanie. Temat samego "Revival" jest bardzo szeroki i wielowymiarowy, nie starczyłoby stron w necie, żeby opisać wszystkie wątki z osobna, a co dopiero różne ich interpretacje, których ja sam mam kilka (śmiech). W każdym kolejnym kawałku poruszane są podobne klimaty, czyli balansowanie pomiędzy dniem dzisiejszym, a przyszłością, marzeniami. Ze smutkiem wyśmiałem wiele rzeczy tego wartych, podkreślając znaczenie jednostki, człowieka oraz miejsca, w którym ma przyjemność egzystować, bądź z pompą przeżyć swój czas - a to wielka różnica. Ważną kwestią dla mnie jest to, że teksty na nowy album nie powstały na podstawie czyichś książek, wierszy, myśli... Mam swoje utwory i na ich podstawie tworzę warstwę liryczną. Kiedyś opiszę wszystkie teksty z "Immerse...", obiecuję (śmiech).

Niedawne występy gościnne na "Blitzkrieg" były sprawdzianem waszej formy. Kiedy i gdzie trasa, podczas której wystąpicie w roli headlinera?

Na przełomie grudnia i stycznia w Stanach. Supportami będą Slayer, Dimmu Borgir i Mayhem (śmiech). Jesteśmy na etapie negocjacji trasy po Polsce. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, headlinerem i tak nie będziemy, jednak dla mnie nie ma to jakiegoś większego znaczenia. Wiem jedno: jeśli kwietniowo - majowa trasa dojdzie do skutku, będzie to najlepszy tour, jaki kiedykolwiek miał miejsce między Odrą i Wisłą. Skład masakryczny (śmiech)!

Nowy krążek to kolejna mocarna produkcja w katalogu Witching Hour w tym roku. Mając w pamięci poprzednich wydawców, muszę zapytać jak przebiega współpraca.

Elegancko! Dewizą Witching Hour jest mało mówić, a wiele robić (śmiech). Na przykład w tym momencie mogę zareklamować "Immerse in Infinity" na winylu (śmiech). Mamy początek listopada, więc za jakiś tydzień LP będzie dostępne w internetowym sklepie WHP. Nie muszę powtarzać, jakie zasługi ma nasz wydawca, że się lubimy i wszystko ładnie, pięknie, bo co chwilę mamy na to dowody: winyl, potem clip, niedługo fantastyczny merch, reklamy w najważniejszych pismach na świecie. Jest git (śmiech).

Zbliżamy się do końca tego wywiadu, ale o jedno muszę jeszcze zapytać - słuchaj Jacek, zapytam maksymalnie osobiście - po tylu latach, problemach wszelakich, bycie i niebycie, skąd wziąłeś motywację do tego żeby dalej grać? Człowiek ma jakieś granice wytrzymałości. Nowy, najmocniejszy od lat Lost Soul jest na rynku, mało kto tego się spodziewał, a jednak...

Łoj matko (śmiech), zawsze byłem motorem napędowym tego zespołu. Teraz widzę, że przeszkadzali mi ludzie, z którymi grałem. Przez wszystkie trzy albumy stworzyłem około 300 riffów, a drugi gitarzysta dołożył może z 15, które to riffy i tak ja poukładałem w utworach i upiększyłem. W wielu miejscach mówiłem bębniarzowi, co dokładnie ma zagrać, wydobywając z siebie polewkowe odgłosy perkusji. Teraz słowa, których bardzo nie lubię. Założyłem ten band, skomponowałem wszystkie utwory, tylko jednego jestem współkompozytorem. Moim błędem z przeszłości było nagięcie się do pomysłu zespołowej atmosfery i pisanie na wkładkach, music by Lost Soul. Może tyle o wkładzie innych w zespół... Chcę, żeby ludzie to wiedzieli, bo czasami komuś zdarza się powiedzieć nieprawdę, będąc w nieświadomości. 300 riffów, zapomniane produkcje, demówki, tajny projekt blackowy z 2006... W sumie tych pomysłów Greckiego jest dużo, dużo więcej. Mam poczucie, że muzyka jest we mnie, więc motywacja rodzi się z każdym pomysłem, wizją riffu, utworu czy płyty.

Dziękuję za rozmowę i życzę tym razem większego niż wcześniej powodzenia. Proszę o kilka ostatnich słów dla czytelników www.rockmetal.pl.

Dzięki wielkie! Jest sobota, piękny dzień, niedawno wstałem, dziś na obiad pierś z kurczaka nadziewana czosnkiem, przyprawiona pieprzem kajeńskim i cynamonem, wymoczona w pikantnej marynacie i winie, oklejona plastrami szynki i żółtego sera, polana sosem chilli. Do tego ziemniaki z koperkiem i śmietaną, plus sałata z ogórkiem i szczypiorkiem, a wieczorem impreza (śmiech). Czyli pełny luz, a dzień zapowiada się co najmniej smakowicie (śmiech). I takiego dnia chciałbym życzyć Wam! (śmiech)

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »
a to Polska właśnie
UncleButch (gość, IP: 88.156.160.*), 2009-11-18 11:16:50 | odpowiedz | zgłoś
Zajebista płyta, zajebisty skład, zajebiste wydanie, ale nie - to wszystko mało znaczy bo Grecki za dużo nagrał, bo ma w końcu muzyków a nie muzykantów w zespole, bo ma plany na przyszłość... ludzie czy Wy wiecie co piszecie...long live Lost Soul, Immerse In Infinity miażdży jajka przy samej dupie!!!
"band"???!!!
ala (gość, IP: 85.89.184.*), 2009-11-17 20:31:35 | odpowiedz | zgłoś
odnosnie materialu(poczciwe rzemiosło) sie nie wypowiadam - jest jaki jest, jednym sie podoba innym nie... i tyle. napewno chcial nagrac jak najlepiej...hmm dlaczego liczba pojedyncza??? nooo i tu zaczyna sie smutek i zal - kojeny "band" w kotrym wszystko nagrywa 1 koles Pan J.G....( kolejny Peter??!!!). Takie cos nie powinno zwac sie zespolem, po drugie wspolczuje reszcie ze nie maja nic do powiedzenia - nie komponuja itd. smutne ale prawdziwe. dobrze ze jeszcze Nergal pozwala nagrywac innym - moze on jedyny nie zapomnial znaczenia slowa zespol!!! pozdrawiam
re: "band"???!!!
malarz (gość, IP: 188.147.178.*), 2009-11-20 16:25:56 | odpowiedz | zgłoś
Ha, ha, ha! Ile masz lat? 13?
Nowy skład nadętych młodzieńców skwasił ten band
stary fan (gość, IP: 89.171.128.*), 2009-11-17 10:09:31 | odpowiedz | zgłoś
chaos, kupa i kotlet mielony + wszystko wyprane w starej pralce, ot jaka jest ta płyta = mało ciekawa, mało rozwojowa, wsjo juz było, i jeszcze nie ma gdzie ucha specjalnie zawiesić...szkoda, bo chaostream przewidywał niezłe perspektywy dla tego bandu, ale cóż juz nie długo będą jechac na opini starego krążka. Nowy skład nadętych młodzieńców skwasił ten band.
re: Nowy skład nadętych młodzieńców skwasił ten band
Piotr777 (gość, IP: 82.143.149.*), 2009-11-17 15:31:34 | odpowiedz | zgłoś
mówisz o Behemoth?;)
lost
piwsko (gość, IP: 213.25.4.*), 2009-11-16 11:40:12 | odpowiedz | zgłoś
super plyta.jak dla mnie za bardzo polamana za duzo kosmicznych wstawek.chaostream byl idealny.panie grecki zbyt duzo kombinacji na sile
tajniactwo
Krasnal Adamu
Krasnal Adamu (wyślij pw), 2009-11-16 07:28:41 | odpowiedz | zgłoś
Tajny następca "Chaostream", tajny projekt blackowy... Odtajnić to! Chcę to usłyszeć!
bardzo smieszny wywiad....
p.Ciekawski (gość, IP: 80.238.64.*), 2009-11-15 13:03:15 | odpowiedz | zgłoś
za ile sprzedałeś mieszkanie i jak długo nalezy zapiekac pierś z kurczaka??Daj znać Jacek ,bo bardzo jestem ciekawy
troche hmm inaczej chyba było
Duży (gość, IP: 87.207.151.*), 2009-11-14 21:38:02 | odpowiedz | zgłoś
Co do tego rozstania z chlopakami to chyba troche inaczej bylo... No ale z racją jak z d.. Każdy ma swoja:)...
tez lubie gotowac.
vliege9 (wyślij pw), 2009-11-14 19:06:25 | odpowiedz | zgłoś
Dzieki za przepis. Ze swojej strony polecam makaron tagiatella z krewetkami krolewskimi, cukinia i smazonym porem cietym wzdluz w sosie smietanowym z czosnkiem i tartym imbirem. Smaczna i szybka potrawa, podobnie jak nowy album lost soul.
2
Starsze »

Materiały dotyczące zespołu

Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?