zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 27 kwietnia 2024

wywiad: Paradise Lost

26.12.2021  autor: Verghityax

Wykonawca:  Gregor Mackintosh - Paradise Lost (gitara)

strona: 2 z 3

Paradise Lost, Ostrawa 24.10.2015, fot. Verghityax
Paradise Lost, Ostrawa 24.10.2015, fot. Verghityax

Muszę wyznać, że z zasady nie przepadam za rocznicowymi wydaniami. Najczęściej sprowadza się to do nabijania kabzy wytwórni i rzadko wiążę się z jakimś wartościowym materiałem dodatkowym.

Też nie jestem fanem tego typu wydawnictw, lecz widzę kilka powodów, dla których się ukazują. Po pierwsze, pozwalają zachować dany album w zbiorowej świadomości jako coś istotnego. Po drugie, o czym mówiłeś, służą maksymalizowaniu zysków wytwórni. Po trzecie, to gratka dla zagorzałych kolekcjonerów i miłośników wydań specjalnych. Ja sam się do nich nie zaliczam, dlatego zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy sięgną po "The Lost and the Painless", bo na przykład mają już swój egzemplarz "Gothic" i nie potrzebują kolejnego.

Skoro już krążymy wokół "Gothic", to jeśli nie masz nic przeciwko, chciałbym zapytać o niektóre rzeczy z tamtego okresu.

Jasne, śmiało.

Wasz pierwszy longplay, "Lost Paradise", wyprodukował Hammy, wasz ówczesny wydawca. Przy "Gothic" już nie skorzystaliście z jego usług. Co się stało?

Nie satysfakcjonowało nas brzmienie, jakie uzyskał. O wiele bardziej podobało nam się to, co sami osiągnęliśmy na demówce "Frozen Illusion", dlatego poprosiliśmy go, aby nie ingerował w prace nad "Gothic" (śmiech). Zresztą, Hammy tak naprawdę nie wyprodukował "Lost Paradise". Po prostu był z nami w studio, dawał jakieś wskazówki i przy okazji przyczepił sobie łatkę "producenta wykonawczego". Wtedy każdy zespół brzmiał inaczej, bo wszyscy robili to metodą prób i błędów. Ograniczały cię dostępność sprzętu oraz poziom własnej wiedzy i dzięki temu albumy z tej epoki są tak wyjątkowe.

To prawda, stare albumy - i nie odnoszę się teraz wyłącznie do albumów metalowych - cechuje to specyficzne brzmienie, którego dzisiejszym wydawnictwom często brakuje. Wiem, że okropnie marudzę, ale w moim odczuciu nowoczesna produkcja jest zazwyczaj zbyt sterylna i wypolerowana, by mieć własny charakter. To tamte niedoskonałości nadawały muzyce czegoś niepowtarzalnego.

Zgadzam się w całej rozciągłości. Kiedy byliśmy ostatnio w Krakowie, rozmawiałem ze Stevem, naszym basistą, o tym nagraniu z "Roadburn Festival". Powiedział: "Jaka szkoda, że oryginalny 'Gothic' nie wyszedł w ten sposób". Odparłem mu: "Nie, stary, nie o to w tym chodzi. Wszystko ma swój czas i miejsce". Jeżeli będziesz coś udoskonalać w nieskończoność, wyzujesz to z wszelkich emocji. Wyobraź sobie, co by było, gdyby ktoś nagrał na nowo pierwsze albumu Candlemass, Bathory albo Celtic Frost. Myślę, że rezultat byłby koszmarny.

Paradise Lost, Kraków 16.09.2021, fot. Verghityax
Paradise Lost, Kraków 16.09.2021, fot. Verghityax

Wracając do sesji z Hammym, czy to prawda, że miał przy sobie podręcznik, jak być producentem muzycznym?

Tak. Siedział na sofie przy stole mikserskim, pogrążony w lekturze. Patrzyliśmy na to z niedowierzaniem i kręciliśmy głowami. Wydaje mi się, że Hammy wpisał siebie jako producenta wykonawczego, bo szukał innych ścieżek rozwoju. Musisz pamiętać, że wytwórnia była wtedy w powijakach, nikt nie wiedział, czy to wypali, a my byliśmy jednym z pierwszych zespołów, oprócz paru kapel hardcore'owych, które dołączyły do stajni Peaceville Records.

Popraw mnie, jeśli się mylę, ale Autopsy podpisał kontrakt z Peaceville w tym samym czasie, co Paradise Lost?

Właściwie to Nick podsunął Hammy'emu kandydaturę Autopsy, bo pracował wówczas w Peaceville jako grafik. Namówił go też do wydania G.G.F.H.

Paradise Lost, Katowice 21.07.2017, fot. Verghityax
Paradise Lost, Katowice 21.07.2017, fot. Verghityax

W wywiadzie ze Stevem DiGiorgio poruszyliśmy temat sesji nagraniowej do "Severed Survival" Autopsy, gdzie Steve gościnnie zarejestrował ścieżki basu. Ponoć panowie lwią część zaliczki od Peaceville przeznaczyli na palenie?

Jestem w to w stanie uwierzyć (śmiech). Gdzieś pomiędzy "Lost Paradise" a "Gothic" ruszyliśmy z nimi w trasę po Europie. Steve, niestety, nie wziął w niej udziału - z jakiegoś powodu nie mógł przylecieć do Anglii. Tłoczyliśmy się wszyscy w jednym vanie - Hammy, całe Autopsy, Paradise Lost, kierowca i jeszcze jakiś koleś, a do tego sprzęt. Na hotele brakowało funduszy, więc spaliśmy w samochodzie, czasem udało się zdrzemnąć w jakimś skłocie. W naszym środku lokomocji panował taki zaduch, że niektórzy woleli rozłożyć śpiwór i położyć się pod vanem. Łatwo nie było, ale świetnie to wspominam. W Birmingham, w klubie "Edwards No. 8", z wizytą wpadła ekipa Bolt Thrower, gdyż byli fanami zarówno Autopsy, jak i Paradise Lost. Mamy mnóstwo rewelacyjnych zdjęć z tego wieczoru.

Paradise Lost, Aleksandrów Łódzki 6.09.2019, fot. Verghityax
Paradise Lost, Aleksandrów Łódzki 6.09.2019, fot. Verghityax

Po raz ostatni wracamy dziś do "Gothic". Chciałem zapytać o Sarah Marrion, która gościnnie zaśpiewała na tym albumie, a potem pomogła wam na "Shades of God" i "One Second". Jak w ogóle doszło do tej współpracy?

Całkiem niedawno rozmawiałem na jej temat z moją córką. Zaczęło się od tego, że zamieściliśmy ogłoszenie w "New Musical Express", że poszukujemy wokalistki do wykonania chórków na "Gothic". Jedną z osób, które odpowiedziały na nasze ogłoszenie, była Sarah Marrion, zaangażowana w scenę niezależną Manchesteru, udzielała się między innymi w formacji James. Wcześniej nie miała do czynienia ze śpiewem w stylu operowym ani z muzyką metalową, ale poradziła sobie znakomicie.

Orientujesz się, czy ona nadal śpiewa?

Nie mam pojęcia, ale o tym właśnie rozmawiałem z moją córką, ponieważ wybierała się na koncert James. Powiedziałem jej: "Jeśli zobaczysz, że z zespołem śpiewa jakaś blondynka, dowiedz się, czy to Sarah Marrion".

Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu