zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

wywiad: Ronnie Atkins

24.02.2022  autor: Verghityax

Wykonawca:  Ronnie Atkins - Ronnie Atkins (wokal, gitara)

strona: 2 z 3

Pretty Maids, Ostrawa 1.08.2015, fot. Verghityax
Pretty Maids, Ostrawa 1.08.2015, fot. Verghityax

Z góry przepraszam, jeśli moje kolejne pytanie wyda się nietaktowne, lecz tytuł longplaya "One Shot" jawi mi się jako boleśnie samoświadomy. Czy rzeczywiście traktujesz to wydawnictwo w charakterze swojej "jedynej szansy" na solowy krążek?

Po części tak. Nie mam żadnej pewności, kiedy choroba wróci, a zgodnie z rokowaniami specjalistów nastąpi to prędzej czy później. Z drugiej strony, jutro mogę zginąć potrącony przez ciężarówkę. Nie wiem tego i cieszy mnie ta niewiedza. Osobiście rozpatrywałbym tytuł w szerszym kontekście - mamy tylko jedno życie i powinniśmy nauczyć się je cenić. Gdy człowiek jest młody i w pełni sił, nie zaprząta sobie głowy rozważaniami o śmierci, bo niby czemu miałby to robić? Po tym, jak postawiono mi diagnozę, radykalnie zrewidowałem swoje priorytety - zrozumiałem, że nic nie jest dane raz na zawsze. Łap każdy dzień i nie zwlekaj ze spełnianiem marzeń. Moi rodzice odkładali wszystkie oszczędności z myślą o tym, że po przejściu na emeryturę będą podróżować po świecie. A potem u mamy wykryto raka płuc i zmarła w wieku, w którym ja jestem teraz - miałem dwadzieścia dwa lata, gdy odeszła. Wielkie plany na przyszłość? Zapomnij o tym. Działaj póki jest czas. Mówię poważnie.

Pretty Maids, Zlin 27.11.2010, fot. Verghityax
Pretty Maids, Zlin 27.11.2010, fot. Verghityax

Czy zmieniłbyś któreś ze swoich życiowych wyborów, mając taką możliwość?

Nie, ponieważ to one doprowadziły mnie do miejsca, w którym jestem obecnie. O tym właśnie śpiewam w "Real", utworze otwierającym płytę. Nie wymazałbym nawet porażek i błędów, bo popełniłem je z powodów, które wtedy uważałem za słuszne. Już jako mały chłopiec pragnąłem znaleźć się na scenie i występować dla publiczności, wykonując własną muzykę. I dopiąłem swego. Nagrywałem albumy, zwiedzałem obce kraje, urzeczywistniłem swoje dziecięce fantazje. Mam za sobą świetne życie. Kiedy przyjdzie na mnie pora, mam nadzieję powitać kostuchę z uśmiechem na ustach.

Co zapoczątkowało tę fascynację estradowym blichtrem?

Oczarował mnie brytyjski glam rock. Zobaczyłem transmisję z koncertu The Sweet w telewizji i wiedziałem, co chcę robić i kim chcę zostać. Jeśli miałbym wskazać pierwszy album, na którego punkcie oszalałem, byłby to bezspornie "Sweet Fanny Adams" The Sweet z 1974 roku. Wciąż wracam do tego materiału. Wkrótce do mojego kręgu zainteresowań dołączyły Slade, T.Rex, Kiss, Thin Lizzy, Deep Purple, Led Zeppelin i Black Sabbath.

Mam rodzeństwo, starsze ode mnie o odpowiednio dziewięć i trzynaście lat. Wziąwszy pod uwagę pokaźną różnicę wieku, przypuszczam, że nie byłem uwzględniony w pierwotnym planie rodziców (śmiech). Jednak dzięki temu mogłem dorastać, chłonąc dźwięki The Beatles i Bee Gees. Pamiętam to z niezwykłą wyrazistością. Gdy wszedłem w posiadanie magnetofonu, stawiałem go obok radia tranzystorowego i nagrywałem na kasetę przeboje z programu "Top 20".

Pretty Maids, Pilzno 4.06.2011, fot. Verghityax
Pretty Maids, Pilzno 4.06.2011, fot. Verghityax

Rozważałeś karierę instrumentalisty, czy od razu czułeś, że pisana jest ci rola wokalisty?

Talent do śpiewu przejawiałem od najmłodszych lat, należałem nawet do chóru kościelnego (śmiech), lecz tak naprawdę chciałem być perkusistą. Eksperymentowałem też z gitarą i basem. Mimo to każdy zespół garażowy, do którego trafiłem, cierpiał na niedobory wokalne i ostatecznie to mnie wypychano przed mikrofon. W tamtym okresie łączyłem grę na gitarze ze śpiewem, niestety nie rozwijałem swojego warsztatu instrumentalnego. Potrafię komponować, ale gitarzysta ze mnie przeciętny.

Rodzice wspierali twoje muzyczne dążenia, czy uznali, że marnujesz czas i powinieneś rozejrzeć się za "prawdziwą" pracą?

Było dokładnie tak, jak mówisz (śmiech). Matka jeszcze podchodziła do tego w miarę pobłażliwie, ale ojciec nie chciał o tym słyszeć. Kazał mi zdobyć zawód i nieugięcie trwał przy swoim stanowisku. Oczywiście wynikało to z troski o mój los, bowiem w 1980 i 1981 roku Dania zmagała się z rosnącym bezrobociem, przez co wielu moich rodaków musiało wyjechać do Niemiec, aby tam szukać zatrudnienia. Podobnie jak ojcu, mi również nie brakowało uporu i w końcu przekonałem go do kupienia mi taniego, używanego zestawu perkusyjnego. Ponieważ mieszkaliśmy w kamienicy, jak na typową rodzinę robotniczą przystało, perkusję przechowywałem w domu brata, żeby nie wkurzać sąsiadów hałasowaniem. Tata nie traktował mojej pasji poważnie, dopóki o Pretty Maids nie zaczęto pisać w prasie, a nasze piosenki nie zagościły na falach radiowych. Dopiero wtedy wyraził swoją aprobatę. Będąc grajkiem na dorobku, imałem się rozmaitych zajęć - z wykształcenia jestem murarzem. Obecnie, pomiędzy kolejnymi trasami koncertowymi, współpracuję ze szkołą muzyczną. Nie lubię próżnować.

Pretty Maids, Dessel 30.06.2013, fot. Gosia Kluba
Pretty Maids, Dessel 30.06.2013, fot. Gosia Kluba

Wywodzisz się z Vejle w południowej Danii. Czy na przełomie lat 70. i 80. w tym regionie funkcjonowała jakakolwiek scena hardrockowa?

Nie, było potwornie ciężko znaleźć kogoś, kto paliłby się do grania ostrego rocka. Nie mając ciekawszej opcji na widoku, wylądowałem w kapeli bluesowej, wykonującej covery Free i ZZ Top. Miałem wtedy piętnaście albo szesnaście lat, oni byli już po trzydziestce (śmiech).

Drogi moja i Pretty Maids skrzyżowały się zupełnym przypadkiem, za sprawą ich ogłoszenia. Większa część grupy rezydowała w Horsens, trzydzieści kilometrów na północny wschód od Vejle. Organizacja koncertów nastręczała licznych trudności, bo jedyne sensowne kluby znajdowały się w Kopenhadze. Tam właśnie poznaliśmy chłopaków z Mercyful Fate, bodaj w 1983 roku.

Jako nastolatek miałem mnóstwo znajomych, jednak to z ludźmi o muzycznych ciągotach najchętniej spędzałem czas. Moja dzielnica nie należała do spokojnych, od groma rodzin żyło na zasiłku, kręciło się też sporo typków spod ciemnej gwiazdy. Muzyka była dla mnie przepustką do wyrwania się z tego środowiska. Wielu moich rówieśników z tej okolicy już spoczywa na cmentarzu, zabiły ich narkotyki.

Pretty Maids, Ostrawa 1.08.2015, fot. Verghityax
Pretty Maids, Ostrawa 1.08.2015, fot. Verghityax

Jakie było twoje pierwsze wrażenie po spotkaniu Pretty Maids?

Kiedy stawiłem się w Horsens, drzwi otworzył mi Ken. Zmierzyliśmy się nawzajem wzrokiem i nagle coś mi zaświtało w pamięci. Powiedziałem do niego: "gdzieś już cię widziałem". Okazało się, że wpadliśmy na siebie miesiąc czy dwa wcześniej na koncercie Thin Lizzy, w styczniu 1982 roku. Pretty Maids był wówczas w powijakach - formalnie zespół egzystował, lecz brakowało mu wokalisty. Z Kenem szybko odkryliśmy, że jako kompozytorzy wspaniale się uzupełniamy. Nasze przymierze przypieczętowaliśmy całą kratą piwa, a w tle leciały albumy Rainbow, UFO i Whitesnake.

W 1982 roku zarejestrowaliście swoją debiutancką demówkę. Zgaduję, że nie powstała ona w warunkach studyjnych?

Nie, zastosowaliśmy taki sam patent, jak większość raczkujących kapel - nagraliśmy ją na magnetofonie, po czym rozesłaliśmy kopie do znanych nam przedstawicieli branży muzycznej, w tym do Kena Anthony'ego, który prowadził w Kopenhadze sklep z płytami. Niebawem wziął nas pod swoje skrzydła i obiecał załatwić kontrakt z wytwórnią. Najpierw rozmawiał z holenderską Rave-On Records, która miała już w swym katalogu Mercyful Fate, jednak ostatecznie podpisaliśmy umowę z brytyjską Bullet Records. Duńskie firmy fonograficzne nie były nami zainteresowane. Nie miały bladego pojęcia, czym, kurwa, jest heavy metal ani jak go sprzedać, dlatego formacje takie, jak my czy Mercyful Fate musiały szukać rozgłosu poza granicami kraju.

Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Ronnie Atkins
Krasnal Adamu
Krasnal Adamu (wyślij pw), 2022-03-28 07:35:57 | odpowiedz | zgłoś
A mnie się tytuł "One Shot" cały czas kojarzył z zastrzykiem.

Materiały dotyczące zespołu