zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku sobota, 20 kwietnia 2024

wywiad: Spirit

8.05.2019  autor: Verghityax

Wykonawcy:  Rutkoś - Spirit (wokal, gitara), Grabarz - Spirit (instrumenty perkusyjne)

strona: 2 z 2

Spirit, Kraków 21.11.2014, fot. Verghityax
Spirit, Kraków 21.11.2014, fot. Verghityax

W 2015 roku światło dzienne ujrzał pierwszy longplay studyjny Spirit, zatytułowany "Desolation". O co chodzi z tym odosobnieniem?

Rutkoś: To album konceptualny pod względem tekstowym. Każda kompozycja traktuje o samotności oraz różnych sposobach jej postrzegania. Dla niektórych jest to piekło, od którego tracą rozum, inni widzą w tym całkowitą, niczym nieskrępowaną wolność.

Uwagę przykuwa melancholijna okładka, którą przygotował dla was Oskar Szramka.

Rutkoś: Oskar sam się do nas zwrócił po tym, jak usłyszał naszą muzykę i przypadła mu ona do gustu. Chciałem, by na okładce widniała plaża z sylwetką człowieka w tle. Oskarowi niemal idealnie udało się uchwycić to, co wyobraziłem sobie w swojej głowie.

Płytę wydaliście własnym sumptem. Nie próbowaliście szukać wytwórni?

Rutkoś: Nie, nie jesteśmy na tyle rozpoznawalni. Uznałem, wzorem Obscure Sphinx, że wypadałoby zarobić na własny zespół. Pójście z tym do wydawcy niewiele by nam pomogło. Z pewnością żaden z pierwszoligowych graczy nie podpisałby z nami kontraktu, a nakład raczej nie byłby imponujący. Własnymi siłami jesteśmy w stanie osiągnąć podobny rezultat, co taka mała wytwórnia.

W latach 2016 - 2017 wrzucaliście do sieci, co parę miesięcy, po jednym utworze ze studyjnej EP-ki, która się ostatecznie nie ukazała. Co się stało?

Rutkoś: Złośliwość rzeczy martwych.

Grabarz: A konkretniej złośliwość komputerów, bo dysk, na którym trzymaliśmy WAV-y, spalił się. My z kolei, bardzo rozsądnie i zapobiegawczo, nie zrobiliśmy kopii zapasowej.

Spirit, Chorzów 1.09.2018, fot. Verghityax
Spirit, Chorzów 1.09.2018, fot. Verghityax

Będziecie ten materiał nagrywać ponownie?

Rutkoś: Nie, to zamknięty rozdział.

Skoro już rozmawiamy o planach, które nie wypaliły, w 2014 roku ogłosiliście, że powstanie split z zespołem 71TonMan. Maciek Kamuda narysował nawet okładkę dla tego wydawnictwa.

Rutkoś: Narysował, i to bardzo ładną. Niestety zbiegło się to w czasie ze zmianami personalnymi w 71TonMan - ekipa rozstała się z Justyną, potem mieli problemy ze znalezieniem nowego wokalu. Zresztą nie byli szczególnie zadowoleni ze swoich kawałków, więc projekt wziął w łeb.

W roku 2017, po wielu latach współpracy, rozstaliście się z Marianem Odsłuchem. Jakie powody stały za waszą decyzją?

Rutkoś: Coraz trudniej było mu znaleźć czas na granie i uczestnictwo w życiu zespołu. W końcu układ ten przestał się sprawdzać.

Widujecie się jeszcze czy znajomość uległa rozpadowi?

Rutkoś: Wpadamy na siebie, aczkolwiek rzadko i nie utrzymujemy stałego kontaktu. Na szczęście nie żywi do nas urazy.

Jak zamierzacie teraz generować ścieżki basowe na żywo?

Rutkoś: Staram się skompletować odpowiedni zestaw efektów. Zobaczymy, co z tego wyjdzie.

Spirit, Chorzów 14.02.2015, fot. Verghityax
Spirit, Chorzów 14.02.2015, fot. Verghityax

Ponad rok temu ogłosiliście, że pracujecie nad swoim drugim longplayem studyjnym, którego roboczy tytuł brzmi "Golem". Poczyniliście jakieś postępy?

Rutkoś: Materiał na "Golem" nagraliśmy w marcu 2018 roku. Sesja odbyła się w "Highwave Studio" w Gdyni. Przy okazji zarejestrowaliśmy też półtorej godziny improwizacji. Zajęliśmy się nimi w pierwszej kolejności, ponieważ wymagały mniejszego nakładu pracy. Wyodrębniliśmy z tego dwie kompozycje i wydaliśmy jako półgodzinny album, zatytułowany "Sessions Vol. 1". "Golema" musimy jeszcze doszlifować. Całą zawartość płyty stanowić będzie jeden utwór.

Czyżby zwrot w stronę progresywnego metalu?

Rutkoś: Nie. Mamy ambicję skonstruować dźwiękowego kolosa, nawiązującego stylem do twórczości Yob. Niemal każdą ich płytę wieńczy monumentalny, dwudziestominutowy walec.

W dotychczasowej działalności poruszaliście się w rozmaitych gatunkach. Od czego zaczęła się wasza przygoda z muzyką?

Rutkoś: Gdy byłem mały, tata katował mnie klasyką bluesa i rocka, kompletny przekrój lat 60. i 70. Cięższymi brzmieniami zainteresowałem się na własną rękę. Pierwotnie marzyłem o karierze bębniarza, ale ojciec - perkusista z dwudziestopięcioletnim stażem w kapeli weselnej - przekonał mnie, że nie ma sensu, bym woził się z taką ilością gratów. To on nauczył mnie gry na gitarze.

Grabarz: Już jako dziecko miałem wyczucie rytmu. Babcinego zestawu do robienia na drutach używałem do walenia po garnkach, miskach i czym tylko się dało, niszcząc przy tym różne sprzęty domowe. Pobrzdąkałem nieco na gitarze, spróbowałem również sił z pianinem, które stało u nas w domu, jednak to perkusja sprawiała mi największą frajdę. Muzycznym guru rodziców był Peter Gabriel. Któregoś dnia zobaczyłem transmisję z jego koncertu. Na bębnach wspomagał go Manu Katche. To był dla mnie ten moment. Później przyszła pora na rock i metal. Na okrągło słuchałem trzech formacji: Vader, The Offspring i Black Sabbath.

Spirit, Katowice 15.05.2015, fot. Verghityax
Spirit, Katowice 15.05.2015, fot. Verghityax

Pytanie do Rutka. Od 2018 roku piastujesz w Black Tundra funkcję gitarzysty. Czemu zaangażowałeś się w kolejny projekt?

Rutkoś: Bo zawsze chciałem być w zespole, w którym obowiązki organizacyjne i kompozytorskie nie spoczywają na moich barkach. A propozycja wyszła od chłopaków z Black Tundra, gdyż pożegnali się z Tomkiem Sikorą i potrzebowali drugiego gitarzysty.

I na koniec pytanie do Grabarza. Oprócz grania na perkusji, zajmujesz się wyrobem lodów rzemieślniczych pod szyldem Ice'n'Roll. Co sprawiło, że wybór padł akurat na tę branżę?

Grabarz: Przede wszystkim niewielka ilość naprawdę fajnych lodziarni. Te, z którymi miałem styczność, były do siebie łudząco podobne, nie wyróżniały się praktycznie niczym. Chciałem stworzyć markę, która będzie czymś więcej, dlatego połączyliśmy manufakturę lodów rzemieślniczych ze wspieraniem młodych artystów poprzez organizowanie małych koncertów i wernisaży.

Powodowany potrzebą zmian w życiu, odciąłem się od świata wielkich korporacji i nim się obejrzałem, byłem już we Włoszech, gdzie szkoliłem się pod okiem uznanych technologów, funkcjonujących w tym biznesie od czterdziestu lat, z licznymi nagrodami na koncie.

Początki nie były łatwe, ponieważ planowany termin odbioru lokalu uległ przesunięciu ze względu na remont. Gdy otwieraliśmy Ice'n'Roll, ze ścian wciąż wisiały kable, chrzestny coś jeszcze montował, a ja cały się trząsłem od nadmiaru kofeiny. Z drugiej strony odczuwałem niesamowitą satysfakcję, że rozkręciłem własny biznes, nikt nie sterczy mi nad głową i nie napycham cudzej kieszeni, no, może poza fiskusem.

Dzięki wielkie za rozmowę.

2
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »

Materiały dotyczące zespołu

- Spirit

Czy Twój komputer jest szybki?