zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku wtorek, 15 października 2024

wywiad: Spoiwo

16.05.2021  autor: Grzegorz Pindor

Wykonawca:  Piotr Gierzyński - Spoiwo (gitara, wokal)

strona: 1 z 1

Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski
Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski

Z gitarzystą i wokalistą gdańskiego zespołu Spoiwo rozmawiamy o najnowszym, drugim albumie, zatytułowanym "Martial Hearts". Premierze płyty towarzyszy radykalna stylistyczna wolta - zerwanie z kajdanami post-rocka na rzecz hybrydy elektroniki i alternatywy. O tej przemianie i relacjach w zespole oraz drobnych planach na przyszłość opowiedział nam Piotr Gierzyński.

rockmetal.pl: Pięć lat temu debiutowaliście albumem o mocnym brzmieniu, mając duże ambicje i odwagę, aby zaznaczyć swój ślad na muzycznej mapie Polski. "Salute Solitude" było płytą furtką, która otworzyła drzwi, dając szansę występów w Europie, ale na pewien czas zamknęła Spoiwo w szufladce z post-rockiem. Pamiętam jedną z naszych ostatnich rozmów przed premierą "Martial Hearts" i jak bardzo cię ten termin uwierał. Cieszysz się, że macie ten etap za sobą?

Piotr Gierzyński: Pierwsza płyta była efektem naszych ówczesnych możliwości, wrażliwości muzycznej i ona, jak mi się wydaje, odzwierciedla pewien okres w naszej twórczości. Graliśmy tę płytę na koncertach długo i część tego materiału uległa dewaluacji. Nie przystawała do naszych aktualnych zainteresowań muzycznych i do zmian, jakie zaszły w nas samych. Nie miałem problemów z samym określeniem gatunkowym, jakie za sobą niesie post-rock, bo ten termin opisywał częściowo to, co udało nam się zrobić, ale pewnym problemem były konotacje, jakie za sobą niesie ten termin. Wiedzieliśmy, że nie jesteśmy zespołem, który będzie poruszał się tylko w tym gatunku, nie był on dla nas punktem odniesienia ani azymutem. Podjęliśmy pewną próbę przesunięcia, która była w pełni zgodna z wizją muzyki, którą chcielibyśmy pisać, i w tym sensie cieszę się, że spotkało się to z bardzo dobrym odzewem i że udało nam się pokazać, że potrafimy takiej zmiany dokonać, a przede wszystkim, że będzie to zmiana dobra jakościowo.

W pewnym sensie post-rock definiował (definiuje?) artystyczną wolność, dającą ogromne pole do popisu w żonglowaniu emocjami. Ma on jednak dość specyficzne grono odbiorców. Dodajmy - wymagających odbiorców. Po sukcesie debiutu nie czuliście presji ze strony słuchaczy, a może ogólniej branży? Zwykło się kuć żelazo póki gorące, a zamiast tego ostudziliście zapał.

Z mojej perspektywy post-rock (rozumiany wąsko, bo taka interpretacja dominuje w dyskursie internetowym) ogranicza wolność artystyczną. Owszem, jest świetnym nośnikiem emocji, ale bardzo ogranicza możliwości kompozycyjne i środki, którymi twórca może się posługiwać, i w tym sensie dla mnie osobiście jest mało rozwojowy. Rzeczywiście ma wąskie, oddane grono odbiorców, ale dla nich jest raczej sposobem na przeżywanie ich własnych emocji i perspektywa twórcy nie jest istotna, i doskonale to rozumiem, bo muzyka ma wchodzić w relację z odbiorcą, a nie twórca. Nie czuliśmy presji ze strony słuchaczy, jedyna presja, którą czuliśmy, to od nas samych, aby sprostać tej stylistycznej wolcie. Są zespoły, które kalkulują muzykę pod swoich odbiorców, ale są to raczej zespoły zawodowo zajmujące się muzyką i ich dobrostan życiowy zależy od takich decyzji, a wtedy ciężar i ich waga jest zdecydowanie większy. My jedyne, co mieliśmy do stracenia, to siebie, gdybyśmy nagrali kontynuację "Salute Solitude".

Siebie jako artystów, czy jako grupę przyjaciół?

Zgodność naszej twórczości z nami samymi. Nie widzieliśmy muzycznego powodu, żeby kontynuować obraną na "Salute Solitude" ścieżkę, a powodu koniunkturalne nie były dla nas istotne. Natomiast przyjaźń w zespole to odrębna i bardzo problematyczna kwestia, szczególnie w tak długim procesie, jakim jest Spoiwo.

Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski
Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski

Doszło do zmian nie tylko w kwestii instrumentarium, z którego korzystacie, a raczej jego niemal całkowitej redukcji, ale też przegrupowania. Jest was obecnie czterech. Przyśpieszyło to proces twórczy, czy dało (dłuższy) czas na wykrystalizowanie jednolitej wizji Spoiwa?

Spoiwo nigdy nie miało wspólnej wizji tego, czym jest i czym ma być. Po tym, jak skończyliśmy promocję pierwszej płyty, ustaliliśmy wspólny, przybliżony kierunek, ale trudno go nazwać "wspólną wizją". Dojście Patryka drastycznie przyśpieszyło proces twórczy, to bardzo utalentowany, pracowity i rozwojowy partner. Przed jego przyjściem mieliśmy długi okres, w którym nie mogliśmy sfinalizować, w sposób nas satysfakcjonujący, niemalże żadnej kompozycji. Z okresu przed jego przyjściem na "Martial Hearts" ostał się tylko jeden utwór - "Taur". Jednak szybkość komponowania tego materiału odsłoniła inna problemy, które przed jego przyjściem już były, a teraz widać je było jak na dłoni.

Nowy materiał stoi na rozdrożu pomiędzy industrialnym ciężarem i przesterami a synthwave'ową nośnością i warstwami, do których obierania trzeba zabierać się bardzo nieśpiesznie, aby nie zepsuć zabawy. Postrzegam "Martial Hearts" jako album terapeutyczny, pełen emocjonalnych wybuchów, uniesień, ale kończący się spokojem i apetytem na więcej. Bije z was pewna śmiałość w tym, co teraz robicie. Mało tego, przecież do niedawna pewnie nie przypuszczałbyś, że będziesz głosem Spoiwa.

Wiesz co, trudno jest mi się odnieść do tego materiału obiektywnie, bo moja percepcja zmienia się wraz z czasem i okolicznościami. Na swój sposób przeglądam się w nim i dowiaduję czegoś o sobie, domyślam się, że reszta chłopaków ma podobnie. W tym sensie jest to dla mnie ważna płyta, bo czuję, że nie tylko ja jestem jej współtwórcą, ale i ona jest moim. To dziwne doświadczenie, rzuca dla mnie inne światło na tę relację.

Muzyka na "Martial Hearts" jest terapeutyczna, tak samo, jak jest "stykowa" - prowokuje do zwarcia. Jest w niej spokój, raz wynikający z rezygnacji, raz z trwania w walce, które jest pewnym bezpiecznym schematem i przynajmniej daje punkt oparcia. Być może jest w tym materiale też pewna "śmiałość", jeśli potraktujemy to słowo jako świadomość tego, że to nie może być album kompromisowy, ale jednocześnie mam przekonanie, że nie jest to też album docelowy, a przynajmniej docelowy na teraz.

Co do głosu, to już kiedyś próbowaliśmy tych rozwiązań i występowałem w tej roli, ale nie było to utrwalone w wydanych kompozycjach, więc fakt, że podjęliśmy tę próbę ponownie, nie był dla mnie sytuacją bez precedensu, ale po tylu latach nie był też łatwym zadaniem. W pewnym stopniu Spoiwo potrzebuje głosu, niezależnie od tego, czy byłby to mój głos, czy nie.

Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski
Spoiwo, fot. Tomasz Cieślikowski

Magia Spoiwa zawarła się nie w instrumentach rockowych, a w DAW-ach, wtyczkach, wszystkim, co wpadnie w ręce Patryka. Na początku nie mogłem przywyknąć do "cyfrowego" Spoiwa. W głowie cały czas miałem przekonanie o obcowaniu z zespołem mimo wszystko rockowym. Jak zatem przełożyć "Martial Hearts" na koncerty, jeśli w ogóle wrócą? Pamiętam jeden występ Blindead na "Offie", kiedy MacBook odmówił posłuszeństwa, występ potrwał raptem dwa utwory. Nie życzę wam tego oczywiście, ale chyba wiesz, do czego zmierzam.

Z mojej perspektywy "magia", jak to miło ująłeś, Spoiwa nie opiera się na środkach formalnych, tylko na pewnej wrażliwości i choć na pierwszy rzut ucha te środki są inne, to jak przebrniesz przez tę warstwę, zobaczysz sedno tej płyty. Chcieliśmy innych środków, żeby ubrać inne emocje, ale wrażliwość, choć nie jest tożsama z tą na "Salute Solitude", które było współtworzone przez inny skład, jest jednak podobna i nadal ma korzenie rockowe, choć rzeczywiście są one wytłumione na płycie. Na pewno wersje koncertowe będę dostosowane do tej formy przekazu, wiele z tych kompozycji będzie przerobionych pod kątem koncertów. Jeśli chodzi o same kwestie techniczne, to rzeczywiście operowanie DAW-em stwarza pewne dodatkowe zagrożenia i mamy tego świadomość, ale nawet zanim zaczęliśmy włączać komputer w skład koncertowy, spotkało nas już mnóstwo innych przygód: pękające struny, wypinające się kable, niestrojący klawisz (od zmian temperatury), uszkodzenie złączki od efektów, wyrwane gniazdo od wzmacniacza, syntezator, który padł na koncercie, więc mam nadzieję, że gorzej nie będzie (śmiech).

Album aż prosi się o prawdziwe release party... Rozważaliście wirtualny koncert?

Niewątpliwie brak możliwości grania na koncertach to duży cios dla promocji płyty, ale wydając ją wiedzieliśmy, jakie są i jakie mogą być okoliczności. O stricte streamowanym koncercie nie myśleliśmy, ale rozważaliśmy nagranie tego materiału "live" i późniejszą publikację po post produkcji. Ale jest szansa, że uda się w tym roku jeszcze go zaprezentować na żywo, więc trzymajmy kciuki, żeby tak się stało.

« Poprzednia
1
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Spoiwo
Verghityax (wyślij pw), 2021-05-16 21:41:35 | odpowiedz | zgłoś
Bdb zespół.

Materiały dotyczące zespołu

- Spoiwo

Jesteś melomanem czy audiofilem?