zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku czwartek, 28 marca 2024

wywiad: Uriah Heep

24.12.2013  autor: Verghityax

Wykonawcy:  Phil Lanzon - Uriah Heep (instrumenty klawiszowe), Bernie Shaw - Uriah Heep (wokal)

strona: 4 z 4

Uriah Heep, Kraków 12.10.2011, fot. Verghityax
Uriah Heep, Kraków 12.10.2011, fot. Verghityax

Gdybyście mieli wybrać swoje ulubione kawałki z "Into The Wild", które by to były?

Phil Lanzon: Takich wyborów ciężko dokonywać, zwłaszcza jeśli samemu się te kawałki komponowało. To prawie tak, jakby stwierdzić, które dziecko kocha się bardziej. Może z upływem lat, gdy album się zestarzeje, będziemy w stanie spojrzeć na niego z innej perspektywy.

Bernie Shaw: Ja naprawdę polubiłem "I'm Ready" za jego moc i energię. Dlatego obecnie otwieramy nim koncerty. Prócz tego jestem rozdarty pomiędzy "Trail Of Diamonds" i "Kiss Of Freedom", bo kocham śpiewać ballady. Mam straszną słabość do piosenek z dużym ładunkiem emocjonalnym.

Phil Lanzon: Faktycznie, na żywo się sprawdzają. Odpowiadając na to pytanie, myślałem raczej o ich wersji studyjnej.

Bernie Shaw: Skoro o tym wspominasz, czy wiesz, że ani razu nie słuchałem "Into The Wild" z płyty od czasu ukończenia sesji?

Phil Lanzon: Ja też nie, ale prawdę mówiąc, nigdy tego nie robię. Chyba, że muszę z jakiegoś konkretnego powodu.

Bernie Shaw: Mi za to ciągle brakuje czasu...

A czego słuchaliście, gdy mieliście więcej czasu na takie rzeczy? Co w ogóle sprawiło, że zapragnęliście zostać muzykami?

Phil Lanzon: Dobre pytanie. Niech się zastanowię... Moje najstarsze wspomnienie związane z muzyką to piosenka "Everyday" Buddy'ego Holly, którą usłyszałem w radio. Pamiętam, że bardzo mi się spodobała. Wtedy nie myślałem jeszcze o chwyceniu za instrument, ale ziarno zostało zasiane. Nieco później, w wieku jedenastu czy dwunastu lat, zacząłem uczęszczać na lekcje gry na fortepianie. Matka mnie do tego zmusiła: "Będziesz tam chodził, dopóki się nie nauczysz!". Jak ja tego nienawidziłem. A potem poznałem w szkole tego kolesia, którego brat grał na gitarze. Usłyszałem, jak rozmawia z kimś o próbie. Podszedłem i zagaiłem: "Zapytaj brata, czy nie potrzebuje klawiszowca". Tyle, że powiedziałem to dla żartu. Następnego dnia koleś mnie znalazł i mówi: "Brat się zgodził. Wpadnij do nas na próbę". Byłem śmiertelnie przerażony, bo wyszło na to, że teraz muszę tam pójść i faktycznie coś zagrać (śmiech). Kilka dni później należałem już do zespołu.

Co to był za zespół?

Phil Lanzon: Nazywali się The Nesters.

Jak to wyglądało w twoim przypadku?

Bernie Shaw: Wszystko zaczęło się od takiego programu - "The Ed Sullivan Show". W 1964 roku wystąpili w nim The Beatles i rozłożyli mnie na łopatki. Miałem wtedy osiem lat. Ich brzmienie, ich wygląd... byłem oniemiały. Poczułem, że ja też tak chcę. Zagrali "She Loves You" i "I Want To Hold Your Hand". Coś niesamowitego. Wkrótce siostra kupiła mi winyle z muzyką Beatlesów i to były pierwszy płyty w moim życiu. Potem pokochałem Creedence Clearwater Revival - album "Cosmo's Factory" wywarł na mnie kolosalne wrażenie. Następnie przyszedł czas na Franka Zappę, w którego twórczość wkręciłem się głównie z powodu Flo & Eddiego - naprawdę nazywali się Mark Volman i Howard Kaylan i robili u niego chórki. W gimnazjum odkryłem, że potrafię śpiewać wysokim falsetem. Chodziliśmy z kumplem po korytarzach, wykonując piosenki Zappy w najwyższych rejestrach, jakie udało nam się wydobyć. To była niezła zabawa. Od tego dzielił mnie już tylko krok do kapel garażowych.

Czy znaliście się, zanim zaczęliście grać razem w Uriah Heep?

Phil Lanzon: Tak, to było w 1978 roku. Udzielałem się wówczas w formacji pod nazwą Paris, a Bernie został naszym wokalistą. Udało nam się podpisać kontrakt z RCA i niedługo później przemianowaliśmy się na Grand Prix. Coś mi właśnie przyszło do głowy... Kiedy Bernie mówił o Beatlesach, przypomniało mi się, że widziałem ich na żywo pod koniec 1962 albo na początku 1963 roku w Croydon, skąd pochodzę. Występowali w "Fairfield Halls". Miałem wtedy około dwunastu lat. Poszliśmy tam z kolegą i zajęliśmy miejsce w jednym ze środkowych rzędów. W sali zgromadziło się chyba półtora tysiąca widzów. Jak tylko Beatlesi weszli na scenę, ludzie wprost wyskoczyli z krzeseł. Podniósł się taki rumor, że z całego koncertu usłyszałem raptem dwie nuty i parę słów, które Paul rzucił do tłumu.

Bernie Shaw: Jezu (śmiech).

Phil Lanzon: Wrzask był taki, jakby wszystkim miało głowy rozpierdolić.

Ostatnie pytanie. Do Uriah Heep dołączyłeś w 1986 roku. Przed tobą na klawiszach grali jeszcze Gregg Dechert i John Sinclair, ale ciekawi mnie, czy miałeś okazję spotkać Kena Hensley, pierwszego klawiszowca grupy?

Phil Lanzon: Tak, trzy razy. Pierwszy raz miał miejsce w 1986 roku, czyli krótko po moim dołączeniu do kapeli. Wpadliśmy na niego w St. Louis, gdzie pracował w salonie muzycznym firmy Crate. Innym razem spotkałem go na jakiejś wystawie i potem jeszcze na zorganizowanej przez nas jubileuszowej imprezie pod nazwą "Magician's Birthday Party".

Dziękuję za rozmowę.

Bernie Shaw: Dzięki.

Phil Lanzon: Dzięki. Na razie!

4
Następna »
Komentarze
Dodaj komentarz »
re: Uriah Heep
Boomhauer
Boomhauer (wyślij pw), 2013-12-26 12:21:54 | odpowiedz | zgłoś
To z Metalliką - sama prawda ;) A tak w ogóle to w 2011 dali super gig w Megaclubie. Nie obrażę się jeśli w najbliższej przyszłości nastąpi powtórka :)

Materiały dotyczące zespołu

Jak uczestniczysz w koncertach metalowych?