zaloguj się | nie masz konta?! zarejestruj się! | po co?
rockmetal.pl - rock i metal po polsku piątek, 26 kwietnia 2024

o zespole: Bad Religion

tutaj od 00.09.30  

Bad Religion to zespół, który wraz z The Ramones wywarł na mnie jak do tej pory największe wrażenie - zespół, bez którego nie byłoby teraz Green Day, Offspring i im podobnych. Nie znaczy to, że cieszę się specjalnie z ich istnienia - mój stosunek do nowej fali punk rocka jest dość specyficzny i niewiele kapel z tego nurtu naprawdę lubię. Chodzi mi tylko o wpływ, jaki wywarła na nie twórczość Bad Religion.

Grupa Bad Religion powstała w 1980 roku w Los Angeles i pierwotnie tworzyli ja wokalista Greg Graffin (posiadający doktorat z geologii, a wkrótce z biologii), gitarzysta Brett Gurewitz (Mr. Brett), basista Jay Bentley i perkusista Jay Lishrout. Aby móc wydawać płyty zespołu, Gurewitz założył małą niezależną wytwornię - Epitaph. Niedługo potem Jay'a Lishrouta zastąpił Pete Finestone. Debiutancka płyta "How Could Hell Be Any Worse?" została wydana w 1982 roku i zwróciła uwagę amerykańskiej sceny hardcore'owej. Nie przepadam za tym albumem za względu na jego zbytnią chropowatość, czuć jeszcze brak dotarcia miedzy muzykami, a także chyba brak koncepcji na granie. W grupie zaszły kolejne zmiany - dołączyli basista Paul Dedona i perkusista Davy Goldmen.

W 1983 roku zespół zrobił coś, co mocno wkurzyło fanów. Wydał płytę "Into The Unknown", która inspirowana była rockiem psychodelicznym i muzyka folkową. Tak na marginesie, tylko tego albumu nie słyszałem, a musi być mimo wszystko ciekawy, bo wpływy folka słychać w Bad Religion na następnych płytach dość często. Nie bez przyczyny zwykło się nazywać ich twórczość szantowym punkiem.

Jednak w Bad Religion zaczęło dziać się nie najlepiej. Gurewitz miał kłopoty z narkotykami i zastąpił go Greg Hetson - gitarzysta, który do dzisiaj jest członkiem grupy. Poza tym doszedł basista Tim Gallegos i ponownie Pete Finestone. Następne wydawnictwo, epka "Back To The Known" odbudowała nieco pozycję zespołu wśród fanów, a po jej ukazaniu nastąpiła trzyletnia przerwa w działalności Bad Religion.

"Suffer" - płyta wydana w 1988 roku była pierwszą po reaktywacji i nagrana została w składzie: Greg Graffin, Mr. Brett, Jay Bentley, Greg Hetson i Pete Finestone. Według mnie dopiero ona rozpoczęła właściwą działalność Bad Religion. Są na niej wyznaczniki później kontynuowanego stylu zespołu, czyli harmonie wokalne i porywająca melodyka, a utwory takie jak "Do What You Want" i "What Can You Do" należą do dziś do moich ulubionych. W 1989 roku ukazała się "No Control" - album, który mogę określić w ten sposób: krótko i na temat. Jest to chyba najbardziej punkowe wydawnictwo ze wszystkich popełnionych przez Bad Religion. Graffin śpiewa o wiele ostrzej, a i gitary są typowo punkowe, co jednak ważne - nadal jest melodyjnie.

Teraz nastąpi najważniejsza część tego tekstu. W 1990 roku ukazuje się rzecz dla mnie po prostu genialna - album "Against The Grain". Potęga przekazu połączona ze wspaniałą melodyka i zapadającymi w pamięć harmoniami wokalnymi powoduje, że od lat nie mogę się od tej płyty uwolnić i za każdym razem moje ciało ogarniają dreszcze. Znajduje się tu chyba najbardziej znany utwór Bad Religion "21st Century Digital Boy" oraz mój ulubiony "Walk Away" z bardzo smutnym i mądrym tekstem. Jeżeli ktoś chciałby zacząć słuchać Bad Religion, to trzeba się zaopatrzyć właśnie w tę płytę.

W 1991 roku grupa wydała "80-85" będące kompilacją tego, czego dokonała przed rokiem 1985. Nie ma tu żadnych rewelacji, wiec nie będę się rozwodził.

W 1992 roku Pete'a Finestone'a zastąpił Bobby Schayer, a grupa nagrała płytę "Generator". Jest to album, którego nie słucham zbyt często, aczkolwiek sami członkowie grupy mają do niego bardzo ciepły stosunek. Nie lubię tej płyty jako całości, lecz wspaniałości na niej nie brakuje, choćby takie "Only Entertainment" - mistrzowskie połączenie gitarowego czadu z popową melodią czy dynamiczne "Atomic Garden" z typowym dla hardcore nawalaniem w gary.

Wydany w 1993 roku album "Recipe For Hate" i wzrost popularności punk rocka skłonił grupę do przejścia do wielkiej wytworni płytowej - Atlantic Records. W tym miejscu mała uwaga - niektórzy mówią, że wtedy Bad Religion się skurwiło. Moim skromnym zdaniem, jeżeli ktoś tworzy muzykę i nie chce z nią dotrzeć do szerszej publiczności albo cieszy się, kiedy na jego koncerty przychodzi mało osób, jest głupim idealista. Muzyka rockowa, wliczając tu również punkowa to biznes jak każdy inny - jeżeli ktoś zna historię powstania Sex Pistols, to wie o czym piszę. "Recipe For Hate" to album wspaniały, bardzo urozmaicony jak na Bad Religion, a utwory takie jak "American Jesus", "Struck A Nerve", "My Poor Friend Me" i folkowy czad "Don't Pray On Me" na pewno nigdy mi się nie znudzą. Jeżeli mój tekst czyta jakiś zapalony fan Pearl Jam, to pewnie zaciekawi go gościnny udział Eddiego Veddera, który wspiera grupę wokalnie, a najbardziej słychać go we wspomnianym już "Struck A Nerve". Być może dzięki niemu uważam chórki na tej płycie za najlepsze w całej dyskografii Bad Religion.

Już pod skrzydłami nowej wytworni, w 1994 roku Bad Religion wydali "Stranger Than Fiction". Całe szczęście nic nie zmieniło się na gorsze w muzyce zespołu. Płytę wyprodukował słynny Andy Wallace, ale musiał mieć chyba niewiele do gadania, bo rewolucji w brzmieniu nie słychać. Znajduje się tu wstrząsający utwór "Infected", który prawdopodobnie Gurewitz napisał mając poważne kłopoty z narkotykami. Była to niestety ostatnia płyta nagrana właśnie z Mr. Brettem. Jeszcze przed wydaniem "Stranger Then Fiction" wytwórnia Gurewitza odniosła ogromny sukces. Chodzi oczywiście o "Smash" grupy Offspring. Oficjalne źródła za przyczynę odejścia Bretta podają brak czasu, spowodowany właśnie sukcesem wyżej wspomnianego zespołu. Jednak mniej oficjalnie, był on niezadowolony z kontraktu z Atlantic (krótko mówiąc... był zazdrosny).

W 1995 roku Epitaph wydała "All Ages" - kompilację najlepszych utworów Bad Religion nagranych do momentu wydania "Recipe For Hate". Gurewitza zastąpił Brian Baker (wcześniej Minor Threat - swoją drogą też nie byle jaki zespół) i w 1996 roku Bad Religion nagrali album "The Gray Race". Miałem przed jej wydaniem pełno w gaciach, bo wiedziałem, ze Mr. Bretta nie da się tak łatwo zastąpić. Chodzi mi głownie o jego talent kompozytorski - większość moich ulubionych utworów Bad Religion była napisana właśnie przez niego. Komponowaniem muzyki musiał się wiec zająć Greg Graffin i kto wie czy nie przerósł w pewnych momentach samego Gurewitza. Mam tu na myśli przede wszystkim utwory "Drunk Sincerity", "Empty Causes" i "Punk Rock Song".

Po wydaniu "Gray Race" zespół postanowił wydać "Tested" - pierwszą w swojej historii płytę koncertową. Nie widziałem nigdy Bad Religion na żywo, więc jest ona dla mnie dużą frajdą. Jak już wspomniałem, żadna z pozostałych płyt Bad Religion nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak "Against The Grain". Nie spodziewałem się w związku z tym, że jeszcze czymś mnie zaskoczą. Jakże się cudownie pomyliłem! Wydawnictwo "No Substance" stawiałem na równi z wyżej wymienionym i z utęsknieniem czekałem na ciąg dalszy. Nastąpił on w milenijnym roku 2000 i nie zawiódł chyba żadnego fana Bad Religion.

Album zatytułowany został "The New America" i przyniósł kolejną dawkę typowych dla grupy utworów oraz powrót Mr. Bretta w jej szeregi (skomponował i zagrał niestety tylko w jednym kawałku). Warto było czekać na takie piosenki jak chociażby utwór tytułowy i przede wszystkim "Whisper In Time".

(Powyższa biografia Bad Religion została poprawiona i uzupełniona przez autora - pierwsza wersja została opublikowana na rockmetal.pl 1 sierpnia 1997 roku - przyp. red.)