Na ogół chodzę na koncerty do Loch Ness i to był dopiero drugi koncert metalowy jaki "zaliczyłam" w innym klubie. Chłopaki spisały się na medal, nie dało się usiedzieć w miejscu, tylko od razu nogi rwały się do pogo. Zresztą lider Saratana sam wyraził nadzieję, że "Może wreszcie ruszycie te tłuste d....y i zaczniecie się bawić".;)Bardzo pozytywnie oceniam też zintegrowanie się zespołów z publiką tzn. wchodzenie gitarzystów między bawiących się i wspólny headbaging.Po ponad trzech godzinach byłam cała zlana potem ale było warto. Respekt dla wszystkich wykonawców.